Rozdział 18

245 22 0
                                    

           Musiała przedostać się jakoś do Steve'a. Podejrzewała powód dla którego Rogers się nie odzywał i nie podobało jej się to w ani najmniejszym stopniu. Rozejrzała się w około siebie, jednak jedyne co zauważyła to dopalające się wraki mniejszych Quinjetów. Warknęła zła.


Spojrzała na swoje brudne już rękawice na dłoniach, po czym spojrzała w górę na lotniskopter, na którym znajdował się blondyn. 

Poczuła jak w jej ciele zaczęła wzbierać energia. Ponownie jak to miało miejsce przy transmiterze wokół jej ciała pojawiła się zielonkawa poświata wchłaniająca się w jej ciało. Ponownie spojrzała na swoje dłonie, wokół których pojawiły się mocno jaśniejące błyskawice. Jej włosy zafalowały, jednak to wciąż nie było to do czego kobieta dążyła. Skupiła się na swoich zdolnościach. Na filarze, który w niej istniał odpowiadającym za jej zdolności po czym sięgnęła po niego. Zatopiła się w głębokiej studni ukrytej pod nim. Studni pełnej niespokojnej wzburzonej dawno uśpionej energii. Zaczerpnęła z niej całą sobą. Jej całe ciało zaczęło się skrzyć, lecz ona nie przestała się zagłębiać w mocy, która ją wypełniała. To wciąż za mało. Powtarzała do siebie.

Z całą siłą wbiła się ponownie w dno mocy odkrywając dalszy jej ciąg. To co z pozoru zdawało się końcem było ledwie gęstą masą energii spowijającą dalszy ciąg jej zdolności. Zamknęła oczy. To wciąż nie to. 

Więc brnęła w dół, niekończący się dół czerpiąc z niego tyle ile była w stanie, a nawet i więcej. Poczuła jak jej stopy oderwały się od betonu, na którym stała. Przez jej całe ciało przechodziło mrowienie, niespokojne, gwałtowne i mroczne. Otworzyła oczy. Cały świat zdawał się jaśnić złotą poświatą, lub to ona po prostu tak skrzyła. Spojrzała na swoje ciało niknące w falach niebieskich i zielonych smug, na błyskawice przeplatające się z nimi. 

A gdy była pewna, że uzbierała wystarczająco mocy uniosła się jeszcze wyżej. W stronę trzeciego lotniskoptera. Podleciała szybko na górną platformę, a gdy ludzie których Rogers nie był w stanie wyeliminować zmiotła ruchem ręki. Moc którą uwolniła wraz z tym ruchem powalił całą jednostkę która zbyt zszokowana nie wystrzeliła ani razu.

Postawiła stopy na pasie startowym. Iskry jakie poszły pod jej nogami rozeszły się wokół na parę metrów. Jenna czuła potęgę. Moc która niszczyła. Siłę która spowodowała w jej życiu same nieszczęścia. Jednak dziś musiała odłożyć to wszystko na bok. 

Dziś nie było czasu na strach czy wątpliwości. Tego dnia był czas zemsty. Za wszystkie niesłusznie odebrane życia ludzkie. Za dopuszczenie HYDRY do TARCZY. Czas na opłakiwanie przyjdzie później.

Skierowała się w głąb statku. Sprawnie przedostała się do sterowni na której dnie szklanej kopuły był Rogers z Barnes'em. Steve trzymał bruneta w ciasnym uchwycie, po czym puścił chwycił coś co wyleciało drugiemu mężczyźnie z ręki i pobiegł do głównego filara. Wspiął się do połowy wysokości, gdy w jednej chwili został postrzelony przez Zimowego Żołnierza. 

— Steve! — krzyknęła Jenna wychylając się przez barierkę, przez co i w jej kierunku James oddał trzy strzały. Casey nie była mu winna i cisnęła w niego szalejącą strugą energii. Mężczyzna uchylił się jednak kobieta zdołała trafić delikatnie w lewe biodro. Rogers spojrzał na kobietę i krzycząc do niej by złapała dyskietkę rzucił jej do rąk. 

Agentka zdołała złapać małe urządzenie i szybko podmieniła w komputerze. W między czasie usłyszała jak Steve ponownie oberwał.

— Trójka siedzi — poinformowała Jenna, wyglądając za Kapitanem. 

— Świetnie. Uciekajcie stamtąd. — Rozkazała Hill. Casey jednak się nie ruszyła. Wiedziała, że Steve nie zostawi Jamesa samego.

— Otworzyć ogień. — Rozkazał Steve. Maria chciała się jednak jeszcze kłócić jednak upartość Kapitana wygrała.

ELECTRA┃BUCKY BARNESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz