Powrót myślami do tamtego strasznego wieczora był bolesny. Czuła jak stare rany otworzyły się w niej na nowo, jak gorycz zalewała jej najmniejszy skrawek ciała. Jenna lata temu obiecała sobie, że już nigdy nie będzie o tym wspominać, jednak nie mogła znieść bólu w oczach bruneta. Nie chciała by się obwiniał, by czuł się jedyną osobą, która zrobiła w swoim życiu tyle zła, gdyż nie była to prawda. Ona sama nie zasługiwała na drugą szansę, jednak los zdecydował za nią inaczej. Chciała w ten sposób pokazać mężczyźnie, że zawsze jest szansa na odkupienie. Że póki żyje, dla niej, Bucky nigdy nie będzie mordercą jakiego w sobie widział. Nigdy, ponieważ sama nim była i wiedziała jaką winę w sobie nosił.
Pamiętała jak zniszczona po tym była. Jak złość, obrzydzenie, żal i wściekłość mieszały się niej, jak nie mogła znieść swojej własnej obecności, swojego odbicia w lustrze. Każdy oddech, który zmuszona była brać parzył niczym rozżarzone węgle. Topiła się w tym wszystkim i nie chciała wypływać na powierzchnię. Chciała by to wszystko pochłonęło ją, by porwało ją na dno i zabrało ze sobą. Życie było dla niej męką. Nie chciała go, gdyż wszyscy których kochała najbardziej nie żyli. To było niewłaściwe. Dlaczego ona była cała, dlaczego to właśnie ona przeżyła, a nie jej rodzice? Jej młodszy braciszek? Dlaczego ona dostała szansę a nie oni? To było najgorsze. Świadomość tej pustki w sercu, która z każdym dniem się powiększała. Pełna świadomość swoich czynów.
Te poczucie winy, które wisiało nad nią niczym mroczny cień, dusiło ją, oplatało swoimi mackami niczym jadowite węże, zaciskało się na jej gardle, zalewało jej umysł trucizną.
Przez długi czas nie potrafiła się z tego stanu otrząsnąć. Nie chciała się otrząsnąć, gdyż z tyłu umysłu czuła, że było to w pełni zasłużone. W ten sposób mogła się ukarać za swoje czyny. Odpokutować za zamordowanie własnej rodziny.
Wina ,którą kobieta wówczas odczuwała spowodowała, że nawet nie poszła na ich pogrzeb. Jej pozostała dalsza rodzina zrzuciła to na karb żałoby, jednak prawda była taka, że Jenna czuła, że było to niewłaściwie. Nie chciała tam być, gdyż to z jej winy nie żyli. Chciała ich w ten sposób choć trochę uhonorować. Chciała zapewnić im spokój. Wątpiła by życzyli sobie ich własnego mordercę przychodzącego na miejsce ich spoczynku, dlatego też nigdy nie postawiła nogi na ich cmentarzu.
Zamiast tego zagłębiała się we własnym obłędzie, nie wychodząc z mieszkania, nie utrzymując z nikim kontaktu. Spała na podłodze w salonie, w miejscu gdzie leżeli jej rodzice z jej braciszkiem, wymierzając sobie w ten sposób karę. To wszystko trwało rok, do czasu aż w jej drzwiach pojawił się jednooki mężczyzna w czarnym płaszczu. Nie wiedziała jak ją odnalazł, ani dlaczego to ją właśnie wybrał, ale prawda była taka, że to właśnie Fury był tym, który jej pomógł. Ofiarował jej to, czego sama nie potrafiła, lub nie chciała, sobie dać. Odkupienie. Szansę na wynagrodzenie światu swoich czynów. Szansę na wybaczenie sobie.
Kolejne lata były dla kobiety punktem zwrotnym. Dyrektor TARCZY zapewnił jej szkolenie, dał jej cel w życiu, którego mogła się kurczowo trzymać. Jenna nigdy nie będzie w stanie wyrazić swojej wdzięczności w stosunku do mężczyzny. Uratował ją.
Wiedziała jak poczucie winy potrafiło dewastować człowieka. Wiedziała to, gdyż doświadczała tego przez połowę swojego dorosłego życia, dlatego nie chciała by James robił to samo. Nie chciała by czuł się w tym wszystkim sam, bo ona sama tak niedawno była w jego skórze. Lekko ponad dziesięć lat temu, sama zamknęła się w sobie na prawie trzy lata katując się we własnych myślach. Torturując się we własnej głowie, w koszmarach sennych. Karała się za to że przeżyła. Za to że oddychała, że mogła cieszyć się drobnostkami. Nie chciała by James karał się w ten sam sposób w jaki ona to robiła.
CZYTASZ
ELECTRA┃BUCKY BARNES
Fanfic❝Wilson przysięgam, jeżeli się nie zamkniesz zajebie ci z pioruna w ten głupi czerep.❞ A to wszystko zaczęło się od głupiego dnia, w którym kobieta miała mieć wolne.