Rozdział 24

2.6K 182 15
                                    

                                                      Rozdział 24

"Można wyleczyć się tylko z tego,

co tak na prawdę nie miało znaczenia,

natomiast prawdziwa miłość

jest nieuleczalna."

- Emanulel Schmitt

 

                                                      Kate


Całujemy się namiętnie do utraty tchu. Dłonie Archera błądzą po moim ciele. Nie jestem mu dłużna objezdzam palcem zarys mięsni. Archer jest idealny jego dotyk działa na mnie kojąco.  Nie mogę oderwać wzroku od jego ciała, widziałam go wiele razy bez koszuli ale teraz jesteśmy tak blisko że jedynie moja mokra sukienka i jego spodnie są przeszkodą. 

Czuje jak całuje mój odsłonięty dekold przechylam głowę w bok i mruczę zadowolona. 

- Podoba ci się ? 

- bardzo

Archer przerwał całowanie na co jęczę zawiedziona a on uśmiechna się zadziornie do mnie. 

Delikatnie i okropnie pomału przesuwa w dół rękaw sukienki jeszcze bardziej odsłaniając dekold. 

Przejezdza nosem po mojej szyi i wbija się w moje usta znowu. 

Przejezdza językiem po mojej wardze prosząc o dostęp którego mu udzieliłam. Naszę języki zaczeły walkę o dominację. Zatraciłam się w tym pocałunku nie liczyło się nic w tamtym momęcie oprócz Archera i jego ust tych boskich ust. 

Czułam się jak w śnie, w innym wymiarze w raju. Archer jest dla mnie oderwaniem od rzeczywistości jest moim niebem. 

Oderwaliśmy się od siebie aby złapać oddech. Oczy Archera były czystko czarne pełne ... pożądania. 

Dopiero teraz zauważyłam, że leże pod Archerem i już nie ma rozbawienia z rzucania do wody teraz pocałunki były bardziej głębokie z pasiją. Ale wszystko zmierzało za daleko, za szybko. 

Ale nie miała ani siły ani ochoty aby przerwać. 

Dopiero dłonie Archera na zapięciu gorsetu sukni spowadziły mnie na ziemie. Nie byłam gotowa. 

- STOP! 

Archer jak zamrozony przestał się ruszać jego dłonie zatrzymały się. 

O boże dar, nie świadomie go użyłam daru władzy na Archerze. On się zorientuje. Jestem stracona. 

Cofam to, cofam już no już cofam. - szeptem mówiłam, błagałam aby to nie miało miejca aby się cofneło to co powiedziałam. Słowa były tak ciche aby Archer ich nie zrozumiał ale aby zadziałały. 

I zadziałały Archer w sekudzie pózniej oderwał dłonie z moich pleców. 

- Co to było ? 

Co ja mam zrobić udawać głupią czy po prostu powiedzieć o darze.  Moja podświadomość tylko się ze mnie zaśmiała głupia on jest księciem a rodzina królewska zabija takich jak ja. Tak mówił ojciec przecież. 

Co? - wybrałam pierwszą opcjie 

- Nie mogłem nic zrobić. 

- Może po prostu to był szok wywołany moim krzykiem. - Byłam tak dumna z siebie ze głos mi się nie zaciął jak to mówiłam ale w środku byłam pełna strachu. 

Do celuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz