Rozdział 26

2.4K 183 21
                                    

                                               Rozdział 26

"Bo ludzie nie rozumieją że, 

idą w przód i patrząc w tył

wkońcu się wywrócą."

- Cmentarny Johny 

PRZECZYTAJ NOTKĘ NADOLE ! 

                                            Kate 

- Cholera 

Koło mojego konia stały teraz dwa inne czarny ogier Archera i nieznany mi drugi. Ale to nie o konie chodziło obok stał Archer i James.  Miałam ochotę odwrócić się na pięcie i uciec gdzie pieprz rośnie ale nie mogłam bo Archer i James patrzyli na mnie. 

W tym momęcie chciałam się zapaść pod ziemie kiedy pomyślę ze ON widział jak walcze. Miałam wielką nadzieje ze nie obserwowali za długo. Wiedziałam ze James jest niebezpieczy i jesli połączył moje umiętności z łowcą było by po mnie ale również po chłopakach. Chciałam upaść i zanieść się płaczem bezsilności. 

Przełknełam gule w gardle i podeszłam do Archera i Jamesa ale kiedy byłam kilka kroków od nich James powiedział coś wkurzony i wsiadł na konia i odjechał. 

Każdy kto mnie widział musiał być pewien ze jesteś pełnią szczęścia ON odjechał i miejmy nadzieje ze nie pojechał na mnie donieś. Ale i tak uśmiechałam się szeroko z ulgi ze nie będe musiała się zmierzyć z moim koszmarem. 

- Na mój widok się tak cieszysz ? - usłyszałam głos Archera

Było mi głupio ze podsłuchałam jego rozmowę z babką i generałem ale taka moja natura. Z jednej strony miałam ochote go wykpić ale też się cieszyłam ze jest tutaj. 

- Wmawiaj sobie dalej. 

Archer nic nie odpowiedział tylko przybliżył się do mnie i dłonią dotknął policzka na którym krew już skrzepła. 

- Ukarzę tego kto to zrobił. 

Wiedziałam ze Archer mówi poważnie ale sama potrafię się obronić i nie musi się o mnie martwić.

- Archer już go wystarczająco poniżyłam. 

- Widziałem ale i tak jestem zły ze ktoś cię skrzywdził. 

- Archer nie potrzebuje rycerza w złotej zbroi

- Masz za to ksiecia na czarnym koniu

- Jak na razie to ja ci ratuje życie

Oboje się zaśmialiśmy. Dopiero teraz zauważyłam, że Archer dalej trzyma dłoń na moim policzku. 

Pomimo ze staliśmy bardziej na kraju to i tak wiele par oczu było wpatrzonych w nas. Szlak już widze jak mają mnie za dziwkę księcia. 

- Musze to oczyścić - mówiąc to wskazałam na policzek i odsunełam się od niego 

- Okay, ja mam sprawę do generała ale również do ciebie wiec jakbyś mogła zaczekać to razem wrócimy i porozmawiamy. 

- Okay

Ja udałam się w stronę studni na skraju lasu i po kilka ziół obok niej.

Kiedy bawełnianą szmatką czyściłam ranę podszedł do mnie wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna. Widziałam na jego twarzy i dłoniach wiele blizn. Mógł mieć ponad 40 lat ale było widać ze jest doświadczony przez życie. Zauważyłam że oczy są puste albo po stracie nadziei lub bliskich. 

Do celuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz