Rozdział 44

2.2K 191 13
                                    

"Nig­dy nie ot­wieraj się pier­wszy.

Jeśli będzie można czy­tać z

Ciebie jak z ot­wartej książki

- jes­teś przegrany."

- autor nieznany


Kate

Nie przekroczyliśmy jeszcze zamkowych progów, kiedy obok nas pojawił się zmartwiony Oliwer

- Przeglądałem kroniki, od ostatniego balu nie było ataku rebeliantów.

- To dobrze, prawda? - Spytał sceptycznie Archer

- No niby tak, ale przez setki lat tak nie zdarzyło się, aby rebelianci nie próbowali zniszczyć granice.

- Może w końcu się poddali.

- Tiaa, ich największy rywal zniknął, więc mają wolną rękę do podbojów.

- Czemu wszyscy są tak pewni, że to łowca był jedynym odpowiedzialny za obronę królestwa? - Oburzył się Archer.

- Nawet na przykładzie granic bracie to widać, przynajmniej raz do roku wioski przy innych granicach były albo palone albo ograbiane, ale nie te, których strzegł on.

- Przecież nie tak dawno były zgłoszenia o podpaleniach i zabójstwach w tamtym regionie.

- No właśnie o tym mówię, zniknął a razem z nim cała ochrona i bezpieczeństwo jego rewiru.

- Mówisz o nim jak o jakimś bohaterze, który jest strażnikiem określonej ziemi.

-Bo właśnie tak to było.

- Jak dobrze pamiętam byłeś przeciwny pewnej zmianie

- mówiąc to popatrzył z wąchaniem na mnie. I znów kontynuował

- a teraz bronisz legendarnego obrończy ludzi. Nie rozumiem cię w tym momencie.

- Chce być po twojej stronie, ale ty zmieniasz ją co chwilę.

- Oliver wiem, że dar rady do czegoś cię zobowiązuje, ale bez przesady.

- Wybacz książę, ale jedyny dar, który do czegoś zobowiązuje to twój. Władza jest twoją odpowiedzialnością i przyszłością Ale czy to ma przyszłość, jeśli nie jesteś pewien swoich decyzji?

Czy tylko ja nie byłam w temacie? Z rozmowy o rebeliantach przeszli na temat darów, władzy i rozpadu królestw.

- Chłopcy spokój! Co jest?

- Zapytaj pana "ja sam będę podejmował decyzje i nikomu nic do tego"

- Archer? - Spojrzałam na niego

- Poważnie będziemy teraz gadać, o czym co już się stało i nie odstanie?

- O właśnie Archer i nie odstanie.

- Co?

- Archer musimy pogadać

- Robimy to

- W cztery oczy - popatrzył wymownie w moją stronę.

- Ach jasne, jestem tylko kobietą nie godną, aby wiedzieć o jakiś ważnych sprawach.

- Kate nie o to chodzi, nie potrzeba abyś wiedziała o sprawach niewmieszanych w ciebie.

- A może jednak?

- Mogę ci obiecać, że to nie jest związane z tobą.

- Na bieg golasem po pałacu?

- Na bieg golasem po pałacu.

- Mówiąc to złączył swój mały palec z moim.

- Miłej rozmowy chłopcy. - Powiedziałam przesłodzonym głosem i pomachałam im udając się z powrotem w stronę wyjścia.

--*--

Mówiąc, że nie miałam ochoty ich podsłuchać musiałabym skłamać. Aż się we mnie gotowało wiedząc, że coś przed mną ukrywają.

Może byłam blondyną, ale bez przesady, przecież nie umysłowo.Chciałam wracać od razu do domu cioci, ale coś mnie powstrzymało a dokładniej to James. Kiedy chciałam już uciec niezauważonej, spostrzegłam go w towarzystwie nie znajomego?

Dodać do tej dwójki zacieniony kont w najbardziej spokojnej części zamku równa się kłopoty i to porządne jeszcze jak w to wchodzi tajemnica koperta przekazana przez człowieka królowej do obcej osoby.Nie podobało mi się to i to bardzo. Coś tu nie grało.

Nieznajomy schował kopertę w wewnętrzną kieszeń ciemnego płaszcza i bez pożegnania skierował się w stronę drzwi, ale nie wyszedł nimi tylko ruszył jakiś mechanizm w ścianie, bo po chwili jedna z bibliotek przesunęła się ukazując ciemne wejście do nieznanego.

Oczywiście połączenie tych wszystkich elementów tak mnie pociągało, że musiałam pójść za mężczyzną i powiem szczerze nie byłam zdziwiona, kiedy okazało się, że przejście prowadziło za bramę zamku.Odczekałam kilka sekund zanim przekroczyłam wyjście i spojrzałam na uciekającego mężczyznę, który kierował się w stronę czekającego czarnego konia.

Rozglądnęłam się po terenie, aby wiedzieć, w którym miejscu jest wejście. Byłam prawie pewna, że właśnie tędy dostali się rebelianci na bal. A ten nieznajomy jak na moje oko miał coś wspólnego z rebelią.Kiedy mężczyzna wsiadł na konia i ruszył ścieżką przy przydrożnym lesie ja ruszyłam lasem, wiedziałam o tym, że zgubię go za kilka minut, ale im więcej zaobserwowałam tym więcej mogło się przydać.

Gdy już straciłam ślad jeźdźcy chciałam już wracać usłyszałam przed sobą odgłosy walki, popędziłam w tamtym kierunku.Na środku drogi walczył mężczyzna, którego śledziłam z zamaskowanym mężczyzną, walka była po stronie maski i zakończyła się wbiciem miecza w serce mężczyzny z listem.

Byłam pewna, że jest to zabójstwo na tle rabunkowym i na z bogaceniu się, ale nie sądziłam, że chodzi tylko o list, który został wyciągnięty przez zamaskowanego i schowany.Mężczyzna nie trudził się z chowaniem ciała po prostu zostawił go tak jak był tylko zabrał konia, wytarł ostrze i włożył do pochwy, kiedy nagle błysnął mi grawer na rącze mieczu był to tylko przez sekundę i nie byłam pewna czy to nie wyobraźnia płata mi figla, ale to był tak dobrze mi znany symbol. Zostawiłam tą sprawę na później.Na razie muszę wracać, aby powiedzieć Archerowi o tajnym przejściu, spotkaniu Jamesa i o zabójstwie i tajemniczym liście.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA MOJE NOWE OPOWIADANIE "W JEDNEJ CHWILI"

Przyszły rozdział z pesperktywy Archer <3
Czekam na wasze opinie :) 

ps. U góry macie zamaskowanego

Do celuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz