Marie
- Musisz się skupić. - oznajmił Tristan.
- Staram się do jasnej anielki. - mruknęłam zirytowana pod nosem.
Odkąd zielonooki przekroczył bramę domu głównego zrobił się szum. Wśród kobiet, ponieważ wyglądem dorównywał Malcolmowi, a wśród mężczyzn z zazdrości. Jego zapach był mocny i pełen pewności siebie, a dodatkowo posiadał nutę magi. Z początku widziałam, że mój przeznaczony nie popierał faktu, żeby blondyn uczył mnie wszystkiego co powinnam wiedzieć oraz potrafić.
Jednak niewiele później uznał, że może to najlepszy sposób, żeby się przekonać do czego jestem zdolna skoro Ambrose z Isaaciem odszedł.
Dlatego teraz stałam z Tristanem na zewnątrz, żeby w razie co ktoś miał na nas oko i nic mi się nie stało.- Kiedy się denerwujesz twoja aura staje się mocniejsza, dosłownie tak jakbyś nabierała siły. Wilkołak czy wampir tego nie wyczuje, ale magiczny jak najbardziej. Musisz nauczyć się kontrolować gniew, nie okazywać go, żeby móc go wykorzystać. Słabością i głupotą byłoby wszystkim dawać znak z czego czerpiesz siłę. - oznajmił.
- Nie jesteś tylko magicznym, więc kim jesteś? - zapytałam.
- Dowiesz się wszystkiego kiedy przyjdzie na to pora, a teraz zrób co ci mówiłem.
- Jak mam Ci zaufać, jeśli jesteś taki tajemniczy, jakim cudem chcesz być moją kotwicą dobroci?
- Twoje pytania są w tym momencie zbędne. - stanął za mną i zebrał moje włosy do tyłu, a ja spięłam się lekko.
- Tristan za dużo ode mnie wymagasz.
- Jesteś Boginią, niezwykłym wilkołakiem. Jak mógłbym od ciebie za dużo wymagać?
Westchnęłam i zamknęłam oczy starając się po raz kolejny postarać się skupić. Miałam wywołać szum lasu, co wydawało się dla mnie niewykonalne.
- Pomyśl o szeleście liści, zderzaniu się gałązek i śpiewie koron drzew, zatrać się w tym co wtedy czujesz. Twoja magia opiera się na uczuciach i emocjach. Poczuj się jak w lesie jednocześnie w nim nie będąc, a później pokieruj palcami strumień powietrza. Tak jakbyś miała władzę nad matką naturą. Usłysz i poczuj wiatr.
Z każdym jego słowem odnosiłam wrażenie, że jestem wśród drzew, które prosiły o wydanie z nich dźwięku. Miałam wrażenie, że opuszkami palców dotykam gładkich liści, a później czuję twardą strukturę gałęzi. Zieleń i brąz dominowały pod moimi powiekami, a ja czułam jak moje serce rośnie na samą myśl o leśnym powietrzu. Wyciągnęłam delikatnie dłoń przed siebie i czułam się tak jakbym miała zagrać na harfie, pociągając delikatnie za struny. Spokój opanował mnie całą kiedy delikatny powiew wiatru zahaczył o moje ciało.
- Oddaj się temu, Marie. Usłysz las.
Szum drzew był delikatny, ale wydawało mi się, że jest on szeptem, niezwykle kojącym.
Malcolm
Przyglądałem się z oddali Marii oraz Tristanowi, doskonale zdając sobie sprawę, że nie ufam temu mężczyźnie. Jego woń była zbyt mocna na zwykłego czarownika, a mi się to nie podobało. Jeszcze bardziej zastanawiał mnie fakt skąd nagle pojawił się w naszym życiu, jaki był tego powód i co dokładnie potrafił.
Wsłuchiwałem się w każde jego słowo i przypatrywałem jego zachowaniu.
Stał za nią, a kiedy poprawił jej włosy do tyłu spiąłem się, z resztą tak samo jak Marie, co nie uciekło mojej uwadze. Wiedziałem do czego jest zdolna, przynajmniej w części.
Potrafiła się teleportować, była niezwykle szybka i silna, gdyby tylko wiedziała jak bardzo mogłaby zgładzić wszystko co żyje. Kontrolowanie pogody powinno być dla niej chlebem powszednim, ponieważ natura była jej przyjazna. Księżyc jak jej partner w zbrodni, który zasilał ją i pozwalał działać, czerpała z niego tyle siły ile tylko chciała. Siła, którą miała w sobie pozwoliłaby zabić w ciągu sekundy setki istnień. Dlatego kiedy udało jej się wywołać szum lasu, nie byłem zdziwiony, jednak uśmiechnąłem się lekko. Widziałem jak bardzo jest skupiona i pewna siebie, ale jednocześnie emanował od niej gniew, którego nie potrafiła opanować. Dlatego też była dużym zagrożeniem, dla wszystkich.
Nagle odwróciła się do Tristana i otworzyła oczy, które błyszczały boskim kolorem. Niebieskim jak Jezioro Błękitu.

CZYTASZ
Pod Osłoną Nieba
WerewolfKiedy go spotkała nie wiedziała jak się zachować. Jego zapach całkowicie owładnął jej zmysły i ciało. Jednak ona nie chciała się poddać przeznaczeniu, uważała je za słabość i obawiała się co przyniesie. On, Malcolm Diogenes Gabriel Bloodmoon, czyli...