Malcolm
- Musimy sprawdzić jak szybko znajdziesz się po drugiej stronie. - usłyszałem głos Jaspera kierując się w stronę ich treningu.
Skończyłem wcześniej papierologię na dzisiaj i chciałem zobaczyć jak moja kobieta radzi sobie z tym co przygotował dla niej mój brat, ale szczerze mówiąc nie chciałem podchodzić za blisko, żeby jej nie rozproszyć. Sam fakt, że wyczuła mój zapach prawdopodobnie spowodował, że jej zmysły trochę straciły uwagę na tym co naprawdę ważne. Przy okazji chciałem sprawdzić czy Isaac trzyma łapy przy sobie i zachowuje się tak jak przystało na wilkołaka, który był blisko oznaczonej przez innego.
- Po prostu mam biec? - rozglądała się w poszukiwaniu mnie, ale ostatecznie się poddała nie mogąc mnie znaleźć wzrokiem.
- Po prostu masz biec do tamtej wiśni. Nic trudnego, chociaż postaraj się nie biec, a myślą się przenieść w tamto miejsce.
- Jak mam niby to zrobić? - westchnęła, a on parsknął pod nosem rozbawiony.
- To ty tutaj jesteś boginią, nie ja, Marie.
- Dzięki za radę. - mruknęła pod nosem, a ja miałem ochotę się roześmiać na to małe przedstawienie przekomarzanek.
Chwilę później kiedy wszystko sobie ustalili dwudziestodwulatka w nadzwyczajnie szybkim tempie znalazła się przy drzewie wiśniowym. Zajęło jej to może pięć sekund, a drzewo było oddalone o przynajmniej minutę szybkim biegiem. Zmarszczyłem brwi, ale szczerze mówiąc mogłem się tego spodziewać, była niezwykła odkąd przepowiednia zaczęła się spełniać. Jednak gdy Jasper kazał jej wrócić znalazła się przy nim momentalnie. Nie minęła sekunda, a ona już była obok.
- Jak to zrobiłaś? - był zaskoczony. - Właśnie o to mi chodziło, żebyś się teleportowała.
- Po prostu jakoś tak wyszło, że mi się udało. - uśmiechnęła się i puściła mu oczko, a później nagle znalazła się na wiśni siedząc na jednej z gałęzi.
Zauważyłem, że Isaac stanął obok mnie, ale nie odezwałem się do niego.
Nie miałem powodów do rozmowy z nim, dlatego tylko skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej przybierając pewną siebie postawę. Spiąłem się czując zapach Marie na nim i jednocześnie zaniepokoiłem się tym, ale później uświadomiłem sobie, że musiał ją przytulać pod moją nieobecność. Prowokował mnie, ale ja nie byłem idiotą i wiedziałem, że chciał wzbudzić we mnie zazdrość.
Na marne.- Szybko się uczy. - oznajmił.
- W końcu to moja przeznaczona - odparłem i skierowałem się w stronę Jaspera, gdzie od razu pojawiła się Marie, a Isaac szedł za mną oburzony.
- Przyszedłeś.. - odparła cicho i patrzyła na mnie swoimi cudownymi srebrzystymi oczami.
- Chciałem sprawdzić jak sobie radzisz i przy okazji chcę sprawdzić czy jesteś w stanie powalić alfę swoją siłą - poprawiłem jej włosy za ucho i pogładziłem policzek kciukiem.
- Pewnie z tobą pójdzie jej trudniej, ale koniec końców, będziesz miał złamany kręgosłup jak ja ostatnio. - oznajmił mój starszy brat.
- Może i tak będzie. - rozpiąłem swoją koszulę, żeby się jej pozbyć dla łatwiejszego blokowania ataków.
Słyszałem cięższy oddech Marie na widok mojego ciała. Pragnęła mnie tak samo jak ja jej. Z każdym dniem coraz bardziej traciłem kontrolę nad tym, żeby nie oddać się pożądaniu i nie pokazać jej tego jak cholernie pobudza moje zmysły, ale robiło się to mniej znośne od kiedy wiedziałem, że tak samo na siebie działamy i coraz gorzej nam znosić brak bliskości naszych ciał. Spojrzałem na nią, a ona zakłopotana odwróciła się i stanęła w większej odległości ode mnie gotowa na wyzwanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/190118437-288-k563121.jpg)
CZYTASZ
Pod Osłoną Nieba
WerewolfKiedy go spotkała nie wiedziała jak się zachować. Jego zapach całkowicie owładnął jej zmysły i ciało. Jednak ona nie chciała się poddać przeznaczeniu, uważała je za słabość i obawiała się co przyniesie. On, Malcolm Diogenes Gabriel Bloodmoon, czyli...