30

485 26 1
                                    

Marie

Cały dzień nie mogłam się skupić. Wszystko szło mi opornie, ale jakoś starałam się spełniać swoje obowiązki. Uznałam, że odpuszczę jakiekolwiek trenowanie z Tristanem, żeby razem z Williamem zająć się rzeczami, które czekały na mnie jako na Lunę. Przesiedziałam z nim prawie całe popołudnie z przerwą na obiad, podczas którego również rozmawialiśmy o tym wszystkim.
Później czekałam niecierpliwie na Malcolma, który przez cały dzień nie dawał nawet znaku życia. Godzina za godziną mijały nieubłaganie, a ja zaczęłam się martwić. Nie było z nim, ani z Jasperem żadnego kontaktu, co dodatkowo budziło mój niepokój.
Siedziałam w kuchnii czytając książkę, żeby w razie co słyszeć, że wchodzą do domu głównego. Czas jednak upływał, a ich nie było. Dochodziła godzina pierwsza w nocy kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Zostawiłam książkę na stole, po czym momentalnie znalazłam się przy nich.

- Do jasniej anielki, gdzie wy..

Nie dokończyłam patrząc na mojego przeznaczonego. Czuć było od niego alkohol, a że jako wilkołak nie mógł się upić był to po prostu sam zapach bez upojenia nim. Jego oczy zdawały się puste, dosłownie takie same jak gdy go poznałam.

- Dzięki, Jasper za wsparcie dzisiaj, wracaj do domu. - poklepał go po plecach nie zwracając najmniejszej uwagii na mnie.

Przepraszam bardzo, ale co to miało być?
Brat mojego mate posłał mi współczujący uśmiech, po czym wyszedł zostawiając nas samych.
Malcolm momentalnie udał się w stronę schodów do naszej sypialni. Nie mając pojęcia o co może chodzić, uznałam, że dam mu chwilę. Usłyszałam jak drzwi się zamykają za nim, więc postanowiłam wrócić do kuchni, zgasić w niej światło, zabrać swoje rzeczy i powolnym krokiem udać się do bruneta.

- Malcolm. - zaczęłam gdy weszłam do pokoju.

- Jestem zmęczony.

- Spójrz na mnie.

Nie zrobił tego. Siedział na łóżku podpierając głowę na rękach oraz patrząc w podłogę. Westchnęłam i nie wiedząc co mam ze sobą zrobić miałam przez moment zamiar odpuścić. Co by to jednak zmieniło?
Cisza wypełniła pomieszczenie, a ja postanowiłam coś zrobić, ponieważ nie miałam zamiaru zostawiać go samego. Powolnym krokiem podeszłam do niego, nie zareagował, więc zrobiłam następny ruch stając między jego nogami. Zauważyłam jak robi się spięty, ale postanowiłam złapać jego policzki i spowodować, że nasze spojrzenia się spotkają. Podniosłam delikatnie jego głowę do góry, po czym odnalazłam jego zagubiony wzrok.

- Co się dzieje, wilczku? - spytałam gładząc kciukami jego skórę on jednak złapał moje dłonie i zabrał je ze swojej twarzy.

Byłam w szoku, ale nie puścił ich, po prostu trzymał je delikatnie. Zacisnął usta układając prawdopodobnie w głowie to co miał mi powiedzieć.

- Wiem o wszystkim. O kurwa, jebanym wszystkim, bo jak ostatni idiota sam tego chciałem. - odsunął mnie od siebie, po czym wstał i podszedł do okna patrząc przez nie.

Nie miałam zamiaru wyciągać od niego na siłę słów. Wiedziałam, że za chwilę mi powie, ale musi się w jakimś stopniu uspokoić. Dlatego stałam patrząc na niego, skrzyżował ręce na klatce piersiowej będąc całkowicie spiętym. Zaciskał szczękę, co było jednocześnie oznaką ciągłego zdenerwowania. Nie wiem ile tak staliśmy w ciszy, ale w pewnym momencie przestałam liczyć, że odezwie się do mnie.

- Malcolm - westchnęłam. - Zostawię cię samego, pogadamy jak się wyśpisz.

Miałam zamiar już wyjść kiedy poczułam jak łapie mnie za nadgarstek. Nie zrobił niczego więcej, ale to wystarczyło. Nie musiał mnie przyciągać do siebie, przytulać lub robić czegokolwiek czego można byłoby się spodziewać. Odwróciłam się do niego, a nasze spojrzenie od razu się spotkało. Jego wzrok nadal był pusty, co w dalszym ciągu nie ułatwiało mi sprawy.

Pod Osłoną NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz