Marie
Wyznanie Malcolma nie było proste do przetrawienia. Nie chciałam jednak za bardzo wchodzić mu pod skórę, bo wiedziałam, że podjęcie tego typu decyzji wiązało się z czymś więcej. Dlatego gdy wróciliśmy do łóżka leżałam z nim nic nie mówiąc. Oboje byliśmy pogrążeni we własnych myślach. Całą noc mieliśmy problem przespać, więc co jakiś czas układając się inaczej przekręciliśmy się. Dopiero około piątej udało się nam zasnąć i miałam wrażenie, że chwilę później poczułam jak coś ciężkiego przygniata mnie. Otworzyłam oczy spoglądając na swój brzuch, na którym w najlepsze spał mój mężczyzna. Przytulał się do mnie i oddychał spokojnie. Zerknęłam na zegarek, żeby zobaczyć, że jest już po dziesiątej. Nie miałam jednak zamiaru budzić Malcolma, który potrzebował snu. Poprawiłam jego włosy delikatnie i ułożyłam się troszkę wygodniej, co niestety spowodowało, że się obudził.
- Nie śpisz. - powiedział zaspany nie otwierając nawet oczu.
- Od chwilki, nie miałam zamiaru cię budzić.
- Najchętniej zostałbym z tobą w tym łóżku całą wieczność. - obdarzył mnie swoim spojrzeniem podnosząc się trochę, żeby położyć się obok mnie i na nowo wtulić.
Rozczulał mnie swoim zachowaniem, ale zamiast odpowiedzi dałam mu krótkiego buziaka. Zdecydowanie nie przypadło mu to do gustu, ponieważ złapał mnie za kark i pocałował intensywnie. Przysięgam, że ten mężczyzna potrafił zawrócić w głowie samymi swoimi ustami. Nie potrafiąc przerwać pocałunku, po prostu się mu oddałam. Spotkało się to z jego aprobatą i wsunięciem swojej dłoni pod moją koszulkę. Jego dotyk rozpalał moje zmysły, co nie pomagało mojej sytuacji. Byłam na przegranej pozycji gdy był blisko.
Sprawnym ruchem obrócił nas tak, że leżałam pod nim mając przygniecione ręce do poduszki nad moją głową.- No i co teraz, maleńka? - posłał mi uśmiech. - Gdzie ta groźna Bogini?
- Ta groźna Bogini nie jest wcale taka groźna, jeśli ma do czynienia ze swoim przeznaczonym.
- W takim razie chyba muszę się pospieszyć, bo jeszcze nas nakryje.
Patrzył w moje oczy, a ja czułam przy tym ciepło na sercu, które całkowicie rozlało się po moim ciele gdy poczułam jego usta na mojej szyi. Powoli schodził z pocałunkami na dół powodując, że zapominałam o całym świecie przez jego bliskość. Zatraciłam się w tej chwili chcąc, żeby nie przestawał.
- Wystarczy słowo, Marie, a przestanę. - oznajmił podwijając moją koszulkę od dołu.
Nie odpowiedziałam. Nawet nie potrafiłam, bo zaschnęło mi w buzi kiedy patrzyłam na niego. Powoli zadzierał materiał do góry tworząc ścieżkę pocałunków na moim brzuchu. To co teraz czułam ciężko było ubrać w słowa. Patrzyłam na cholernie przystojnego faceta, który całą uwagę poświęcał mi i o mało nie zachłysnęłam się powietrzem. Matko jedyna, mój pieprzony ideał, przeznaczony mi mężczyzna i miłość, na którą czekałam całe życie była tutaj. Nie spieszył się z niczym podczas gdy ja ledwo łapałam oddech.
- Ukrywałaś się przede mną? - zapytał niskim głosem ściągając ze mnie koszulkę, na co mu pozwoliłam.
- Ukrywałam?
- Inaczej nie potrafię wyjaśnić tego, że tak późno cię odnalazłem. Trzydzieści lat bycia bez przeznaczonej to trochę długo, nie uważasz?
- Ja czekałam na ciebie dwadzieścia dwa, to trochę długo, nie uważasz?
- Za długo, ale wszystko Ci wynagrodzę - przyjechał kciukiem po mojej dolnej wardze całkowicie skupiony. - A ty nie próbuj się tak więcej ukrywać przede mną, bo gdy cię znowu znajdę od razu trafisz do łóżka, gdzie pokażę Ci, że jesteś moja.

CZYTASZ
Pod Osłoną Nieba
WerewolfKiedy go spotkała nie wiedziała jak się zachować. Jego zapach całkowicie owładnął jej zmysły i ciało. Jednak ona nie chciała się poddać przeznaczeniu, uważała je za słabość i obawiała się co przyniesie. On, Malcolm Diogenes Gabriel Bloodmoon, czyli...