Stałam po pas w wodzie Jeziora Błękitu i czułam jak cała jestem przemoknięta. Księżyc był już na niebie, przy czym świecił wprost na nas. Złapałam jedną dłonią Isaaca, a drugą naszyjnik na mojej szyi, który mienił się na złoto.
- Wracaj do mnie jeśli zaczniesz czuć, że coś jest nie tak. - powiedział blondyn patrząc na mnie zmartwiony, a ja skinęłam głową widząc jak Ambrose zaczyna wypowiadać słowa zaklęcia na brzegu.
- W razie co nie biegnij za mną, coś wykombinuje, żeby wrócić. Po za tym Wilcza matka mnie nie będzie chciała trzymać przy sobie.
Mężczyzna nie odpowiedział, jego tęczówki zmieniły kolor, a moje wraz z jego. Miałam wrażenie, że hipnotyzują mnie, a woda staje się coraz bardziej burzliwa. Złapałam mocniej palcami jego rękę, czując jak rośnie we mnie swojego rodzaju energia. Nabierałam pewności siebie, a czas przestał mieć znaczenie. Odnosiłam wrażenie, że mój brat jest gdzieś daleko, a jego słowa nie docierają do mnie. Sama zaczęłam mówić czar, który miał spowodować przeniesienie mnie na drugą stronę, patrząc cały czas w oczy blondyna.
Przychodziło mi to z niezwykłą łatwością podczas czucia ogromnego palenia w żyłach, dosłownie takiego jakby skurczały się one nagle. Czułam chłód na mojej skórze kiedy Isaac poprawił moje włosy za ucho, a jednocześnie miałam wrażenie jakby piasek pod moimi stopami zapadał się. Nagle wpadłam pod wodę jak długa i nie mogłam złapać tchu. Zaczęłam się dusić, aż wpadłam całkowicie w piach, a później poczułam mocne uderzenie.
Otworzyłam oczy i znalazłam się na brzegu jeziora pośród ciemnej nocy. Nigdzie nie było ani mojego brata ani strażnika. Byłam sama, czułam delikatny ziąb na skórze, a moje włosy były mokre z resztą jak ubrania.
Usłyszałam dziwny szmer zza drzew, gdzie mój wzrok od razu powędrował w tamtą stronę. Obawiałam się, że spotka mnie ktoś kogo nie chciałam widzieć na tym świecie. Wilcza matka była wystarczająco silna żeby stworzyć iluzję moich rodziców po tej stronie. Jednak ja spodziewałam się tego, więc nie wierzyłabym w to.
Podniosłam się i otrzepałam, żeby następnie wykorzystać moją zdolność do teleportacji. Momentalnie znalazłam się w miejscu, gdzie stał jakiś mężczyzna.- O Bogini. - uklękną przede mną, a ja nie wiedziałam co zrobić. - Artemido najdroższa, nie jestem godzien, żeby spoglądać na twe najpiękniejsze oblicze.
- Kim jesteś? - zapytałam czując się delikatnie zakłopotana jego zachowaniem, w związku z czym kazałam mu podnieść się z kolan, ale on ciągle miał wzrok wpatrzony w ziemię.
- Sirius, jestem strażnikiem bram między światami. Wyczekiwałem ciebie od setek lat Artemido.
Przyjrzałam się dokładnie mężczyźnie. Jego włosy były srebrne, a oczy w kolorze Błękitu, był wysoki, dobrze zbudowany i wyglądał jakby miał zaledwie trzydzieści lat.
Dlaczego więc czekał setki lat?- Nikt tutaj nie przyzna się, ale każdy z nas ma dość rządów Wilczej matki, twoje przyjście jest dla nas zbawieniem. Każdy oczekiwał cię z niecierpliwością.
- Ile masz lat Siriusie?
- Trzysta osiemdziesiąt pięć. Byłem tutaj zanim Wilcza matka zawładnęła tym światem. Przygarnęła go sobie, jakby należał się jej cały. Tyle lat minęło i na reszcie przybyłaś ty, zmienisz bieg historii.
- Siriusie, nie mam za dużo czasu, muszę znaleźć Malcolma Bloodmoona.
- Alfę nad Alfami? Wilcza matka nie opuszcza go na krok, prawdopodobnie jest w jej pałacu.
- Jesteś w stanie mnie do niego szybko zabrać?
- Oczywiście, że tak. Jako strażnik jestem dość szybki, nie jestem tylko pewien, czy nadążysz za mną Bogini.
- Nadążę.
Nie minęło dużo czasu kiedy stałam przed wspaniałym budynkiem ze srebrnowłosym. Nie mogłam się nadziwić jak bardzo wyglądał pięknie. Poczułam zapach Malcolma, a moje serce momentalnie zaczęło bić dużo szybciej. Tak bardzo pragnęłam go zobaczyć, że emocje skumulowały się we mnie. Nabrałam momentalnie pewności siebie i zaczęłam iść za Siriusem do środka. Z każdym krokiem czułam, że zbliżam się do tego co wydawało się jeszcze niedawno nierealne.
- Malcolm nie będziesz podważał mojego bóstwa. - warknęła wilcza matka. - Jestem twoją Boginią, należy mi się szacunek, chociażby z samego faktu, że będziesz u mnie już na zawsze. Ona nie przyjdzie, nie zjawi się kiedy będziesz jej potrzebował. - czułam gniew w jej głosie i zdałam sobie sprawę jak bardzo dwulicowa była.
Napawała mnie nadzieją kiedy najbardziej jej potrzebowałam, rozpaczając po ukochanym, a sama trzymała go tutaj i nie pozwalała mu wrócić. Nastała cisza, a moje kroki na korytarzu jak i Siriusa były ledwo słyszalne. Poprawiłam moje włosy, które nawet nie wiem, w którym momencie zdążyły wyschnąć.
Czułam jak moje tęczówki zmieniają kolor, a pewny siebie uśmiech wkrada się na moje usta. Byłam coraz bliżej.- Wybrałeś śmierć, która zbliżyła nas do siebie. Przyszedłeś do mnie.
Weszłam do pomieszczenia i momentalnie znalazłam się przy Wilczej matce chwilę później przygniatając ją do ściany za szyję.
Teraz mogłam doskonale się jej przyjrzeć i zauważyć zawiść w jej oczach.- Najwidoczniej popełnił błąd. - oznajmiłam i z całej siły odrzuciłam ją na bok. - Chciałam Ci przypomnieć, kochana, że mężczyzn się nie kradnie.
- Jego dusza należy do mnie. - oznajmiła, a ja odwróciłam się do Malcolma i zobaczyłam niedowierzanie w jego oczach, ale jednocześnie jego twarz pozostawała jak zawsze kamienna.
- Cześć, kochanie, chyba już czas wrócić do domu. - uśmiechnęłam się do niego, a on z ulgą podszedł do mnie i wpił się w moje usta przyciągając mnie do siebie.

CZYTASZ
Pod Osłoną Nieba
WerewolfKiedy go spotkała nie wiedziała jak się zachować. Jego zapach całkowicie owładnął jej zmysły i ciało. Jednak ona nie chciała się poddać przeznaczeniu, uważała je za słabość i obawiała się co przyniesie. On, Malcolm Diogenes Gabriel Bloodmoon, czyli...