Minęło kilka dni, przez które nie mogłam się skupić. Odrywałam myśli od wszystkiego jak tylko mogłam, ale to mi nie pomagało. Tak jak fakt, że mój mate przez te kilka nocy spał ze mną w jednym łóżku, a nie mogłam poczuć jego dotyku, ponieważ spał plecami do mnie. Jak miałam rozmrozić lód w jego sercu skoro on tego nie chciał? Dzisiaj miało zostać oficjalnie ogłoszone całej watasze, że Malcolm odnalazł mate. Stado nie mogło dłużej czekać z tą informacją, dlatego też na salę balową w domu głównym zostało zaproszonych wiele wilkołaków, tych najważniejszych, pracowników domu głównego i osób, które chciały świętować, ale zdążyły zapisać się na listę, ponieważ miejsca były ograniczone. Dla reszty wszystko miało być w wilczej prasie. Westchnęłam cicho kiedy zobaczyłam moją suknię wybraną przez Josephine. Była piękna. Sięgała aż za kostki i byłam pewna, że nie będzie widać przecudownych szpilek, które kobieta też kupiła razem z kilkoma drobiazgami jak biżuteria. Byłam jej wdzięczna, ponieważ Malcolm nie chciał mnie wypuszczać nigdzie po za teren domu po ostatniej sytuacji.
Nie wiem czy miałam to brać za troskę czy jakieś inne pobudki z jego strony. Chciałam wyglądać dzisiaj zniewalająco ze względu na fakt, że będę stać przy mężczyźnie, który powala wszystkie kobiety jakie spotka. Trzy godziny przed wszystkim musiałam się już szykować, a raczej to było zarządzenie mamy Alfy, która specjalnie ogarnęła mi dwie dziewczyny, które miały zrobić mi ładną fryzurę i makijaż. Nie powiem, uważałam to za przesadę, ale nie chciałam się kłócić. Wzięłam długą odprężającą kąpiel jedząc truskawki, które dostałam, później zrobiono mi paznokcie u dłoni i przygotowywano moją twarz do długo trzymającego się makijażu. Byłam zmęczona samymi przygotowaniami, ale kiedy zobaczyłam efekt końcowy sama byłam zdziwiona, że to ja. Moje długie czarne włosy opadały na ramiona zakręcone, góra była lekko upięta, żeby mi nie przeszkadzała. Makijaż był lekki, ale doskonale podkreślał moją urodę, a sukienka wyszczuplała i wydłużała moją sylwetkę.
Byłam oszołomiona i podziękowałam kobietom, które wraz z pojawieniem się Malcolma uciekły.
Mężczyzna długo mi się przyglądał i widziałam błysk w jego oczach. Sama poświęciłam dużo czasu, żeby oderwać od niego wzrok, ponieważ za każdym razem robił na mnie piorunujące wrażenie.
Podszedł do mnie blisko i patrzył w moje oczy, które momentalnie zmieniły kolor na wilczy. Wstrzymałam oddech czując jego zapach, który teraz jeszcze bardziej mącił w mojej głowie. Miałam wrażenie, że chłonę go z każdą chwilą jak narkotyk.- To nasz dzień, Marie - spojrzał na mnie - Trzymaj się mnie, żeby nikt nie spowodował, że będziesz czuła się zagubiona lub chciała uciec na górę do sypialni.
- Przy tobie jestem najbardziej zagubiona, Malcolm, nie wiem co myśleć i nie potrafię cię zrozumieć. Jesteś blisko, a za chwilę mam wrażenie, że mnie odrzucasz.
- Kiedy cię poznałem został mi tydzień do odnalezienia Luny albo daliby mi ją przymusowo, wybraną przez zarząd. Bałem się, że jesteś gdzieś w Europie i nigdy cię nie odnajdę, a ty byłaś tak blisko i jednocześnie tak daleko.
- Chcieli ci narzucić kobietę, z którą miałeś spędzić życie? - zmarszczyłam brwi.
- Tak to wygląda, stado słabnie bez Luny, więc miałem ją w pewien sposób dostać i się z nią przymusowo sparować.
- To chore.
- Gdy jesteś blisko tracę zmysły, nie potrafię uspokoić pulsowania każdej komórki mojego ciała, a twój zapach mnie uzależnił. Gdy słyszę twój głos, uspokajam się, ale jednocześnie doskonale wiem, że nie jestem który może zapewnić, że nie będziesz przez niego płakać lub który nie spowoduje, że twoje serce nie zaboli, ale będę cię chronił, dbał o ciebie i nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda, bo zasługujesz na to jako Luna mojego stada. To, że księżyc nas dla siebie wybrał jest szczęściem, więc powinnaś wiedzieć, że możesz na mnie liczyć, bo spędzimy razem życie.
CZYTASZ
Pod Osłoną Nieba
Lupi mannariKiedy go spotkała nie wiedziała jak się zachować. Jego zapach całkowicie owładnął jej zmysły i ciało. Jednak ona nie chciała się poddać przeznaczeniu, uważała je za słabość i obawiała się co przyniesie. On, Malcolm Diogenes Gabriel Bloodmoon, czyli...