Wiadomość o tym, że Malcolm powrócił, rozeszła się jak świeże bułeczki. Wilkołaki od razu zasypywały siebie nawzajem plotkami. Każdy miał swoją wersję, ale wszystkie łączył wspólny koniec, który mówił o mnie. Nadnaturalni zdawali sobie sprawę, że jestem i to mnie dotyczy przepowiednia, w szczególności, że dokonałam niemożliwego. Przedostałam się na drugi świat i przeprowadziłam przez bramę duszę. Tego dnia mieliśmy masę telefonów z rady, która chciała wszystko sobie zapisać w raporcie, jednak ja powiedziałam, że nie zdaje relacji z mojego postępowania i nie będę się tłumaczyć. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak w domu głównym, pojawi się ktoś kto postanowi za wszelką cenę, wywiedzieć się jak tego dokonałam.
Mimo wszystko ja i tak nie miałam zamiaru niczego zdradzać. To zawsze źle się kończyło, jeśli ktoś się czegoś dowiedział z rady. Wykorzystywali te informacje dla własnych celów i niby dobra społeczństwa. Chowali się trzęsąc tyłkami, przed czymś czego nie znali i nie raz okazali swoje tchórzostwo, dlatego nikt za bardzo się nie przejmował ich decyzjami. Przynajmniej nie ci, którzy byli wysoko ustawieni w wilczej hierarchii.- Który to już telefon dzisiaj? - zapytał Malcolm przeglądając dokumenty z czasu kiedy go nie było i spojrzał na mnie z nad kartek.
- Chyba dziesiąty. - wzruszyłam ramionami i przyglądałam się mu, gdy on w spokoju wrócił do czytania papierologii przy swoim biurku.
- Zdajesz sobie sprawę, kochanie, że oni nie odpuszczą?
- Mam to gdzieś, mogą się nawet tutaj pojawić trzęsąc portkami przede mną.
Usłyszałam jak parsknął cicho śmiechem pod nosem i jednocześnie przewrócił kartkę na następną stronę.
Uśmiechnęłam się tylko, po czym wstałam z kanapy w jego gabinecie.- Musimy jechać dzisiaj spotkać z Seanem Riverlockiem.
- Ale przecież to jest Alfa Szmaragdowego lasu, co tutaj robi?
- Dzwonił do mnie, gdy spałaś i prosił, żebym z tobą przyjechał, do centrum, spotkać się z nim. Skoro tutaj jest, musi mieć ważną sprawę do nas. Prawdopodobnie będzie z nim Allison, jego przeznaczona.
- Nie możemy na jakiś czas olać wszystkiego i zająć się tylko sobą? - spytałam doskonale znając odpowiedź, na co on odłożył papiery i wstał.
- Marie. - poprawił włosy i zmierzył mnie przy tym wzrokiem, a potem podszedł do mnie.
- Słucham cię, wilczku.
- Mamy tak wiele rzeczy na głowie, że nie wiem, kiedy znajdziemy chwilę spokoju. - złapał mnie za uda i podniósł.
- Zdaje sobie sprawę, że nasze życie nie jest usłane fiołkami, ale chcę cię mieć dla siebie przez trochę, ledwo cię odzyskałam, a już każdy coś chce.
- Weźmiemy dzisiaj wspólną kąpiel - przygniótł mnie do ściany i zaczął całować po szyi, a ja zadowolona odchyliłam głowę na bok.
- Pomożesz mi się odprężyć? - poczułam jego usta na oznaczeniu i momentalnie, po moim ciele przeszło przyjemne ciepło.
- Tak, ale najpierw musimy się zająć czymś innym.
Nie odpowiedziałam rozkoszując się jego bliskością. Potrzebowałam tego.
Przejechałam palcami po jego plecach, żeby później, wpleść je w jego włosy. Czułam ciepło w miejscach, na których składał pocałunki oraz przyjemny prąd wzdłuż kręgosłupa. Zapomniałam jakie to uczucie, gdy ktoś kogo się kocha odwzajemnia to uczucie.
Moim całym światem był Malcolm, a każda chwila z nim była cenna niczym diament. Teraz to rozumiałam.- Musisz się ubrać w coś bardziej.. Pasującego do spotkania z nimi. - odsunął się ode mnie i postawił na podłodze.
- Czyli?

CZYTASZ
Pod Osłoną Nieba
Hombres LoboKiedy go spotkała nie wiedziała jak się zachować. Jego zapach całkowicie owładnął jej zmysły i ciało. Jednak ona nie chciała się poddać przeznaczeniu, uważała je za słabość i obawiała się co przyniesie. On, Malcolm Diogenes Gabriel Bloodmoon, czyli...