12

4.1K 174 2
                                        

Rano, kiedy się obudziłam, byłam sama. Nie czułam w pokoju zapachu Malcolma dlatego miałam świadomość, że nie spał ze mną. Byłam rozżalona, zła i nie miałam ochoty na rozmowy z nim, znowu. Martwiłam się o tego idiotę, wypadł z domu w nocy i do teraz nie miałam pojęcia gdzie się kręci. Westchnęłam i wstałam z łóżka, mimo faktu, że nie miałam na to najmniejszej ochoty. Wyciągnęłam z szafy wygodne leginsy oraz bluzę z kapturem na zamek, która idealnie kończyła się na biodrach, pod nią założyłam tylko sportowy stanik. Później ogarnęłam swoją buzię i włosy, a następnie zeszłam na dół.

- Luno? - usłyszałam głos Juliette i udałam się do kuchni, gdzie była - Brat Alfy, Jasper, kazał przekazać, że czeka na zewnątrz z Isaaciem, żeby zacząć trening. Prosił jednak, żeby Luna zjadła śniadanie, dlatego przygotowałam je i czeka ono w jadalni na stole.

- Dziękuję, Julie, za wszystko co robisz.

Kobieta tylko posłała mi uśmiech w odpowiedzi, a ja udałam się do jadalni obok. Poczułam zapach Malcolma, ale był on bardzo słaby, jednak dobrze było wiedzieć, że kręci się gdzieś niedaleko. W spokoju zjadłam śniadanie, pomogłam po nim posprzątać i poszłam na dwór, gdzie stało dwóch mężczyzn.

- W końcu jesteś. Malcolm mówił, że chcesz sprawdzić czy jesteś odporna na pewne rzeczy. - powiedział Jasper.

- Rozmawiałeś z Malcolmem? Jest w domu?

- Gdzieś na pewno się panoszy, ale nie jest zbytnio rozmowny i coś go nieźle wkurzyło, bo dawno nie widziałem go tak wzburzonego.

- Gdyby mógł to rozpieprzyłby wszystko albo zrównał z ziemią. - dodał Isaac, a ja zacisnęłam usta w wąską linię.

- Dobra zacznijmy od walki. Będziesz starała się mnie pokonać, bo znasz Isaaca na wylot, a mnie na szczęście nie. Nie spodziewasz się moich ruchów, więc będzie Ci trochę trudniej. Przynajmniej powinno.

Skinęłam głową na słowa brata mojego mate. Miałam tylko nadzieję, że nie użyje za dużo siły w stosunku do mnie. Jego mięśnie były dokładnie zarysowane pod jego t-shirtem, a każdy jego ruch był płynny, szybki i dobrze przemyślany. Od razu widać było, że nadawał się na przywódcę stada. Jego pewność siebie, sarkazm i brak zaufania do obcych był bardzo dobrze wyczuwalny, ale dzięki temu budził respekt i nikt kto nie miałby konkretnego powodu nie odważyłby się do niego zbliżyć.
Stanęłam na przeciwko niego, a gdy Isaac powiedział start mężczyzna zaczął walkę. Mimo wszystko każdy jego ruch odpierałam i nie miałam z tym problemu, co było dość dziwne. Odnosiłam wrażenie, że doskonale przewiduję jego ruchy, w mojej głowie od razu rodził się swojego rodzaju instynkt. Wiedziałam co zrobić oraz w którym momencie.
Nie wiem, po której rundzie ostatecznie byliśmy, ale nie odczuwałam zmęczenia, podczas gdy mężczyzna powoli tracił zdrowy oddech. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi, zablokowałam jego atak, złapałam rękę i przerzuciłam go przez ramię.

- Ja pierdole. - odpowiedział na to działanie ciemnowłosy.

Zobaczyłam siwy ślad na jego ręce od mojej dłoni i od razu zdałam sobie sprawę dlaczego ten ruch nie sprawił mi problemu. Miałam za dużo siły, a on teraz zwijał się z bólu na ziemi.
Jego oczy błysnęły mocnym złotem, a kły wysunęły się gdy uleczał złamany kręgosłup oraz prawdopodobnie zmiażdżoną rękę. Od razu przy nim uklęknęłam.

- Cholera, Jasper, przepraszam - złapałam jego rękę i poczułam dziwną energię przepływającą przez moje ciało.

Nagle miałam mroczki przed oczami, słyszałam szum w uszach i nie do końca wiedziałam co się dzieje. Dosłownie tak jakby ktoś przejął sterowanie moim ciałem, a ja zajęła drugi plan. Moje żyły na dłoniach zaczęły wystawać, a ich kolor zmienił się na czarny. Czułam okropny ból w kręgosłupie i mrowienie w tym miejscu, miałam ochotę wygiąć się w pół, jednak nie zrobiłam tego. Jasper leżał pode mną i nabierał siły podczas gdy ja uleczałam go odbierając całe cierpienie na siebie. Widziałam, że mężczyzna patrzył na mnie przerażony, widziałam też kątem oka Malcolma, który prawdopodobnie zaciekawił się hukiem jaki rozszedł się gdy jego brat poleciał na ziemię. Jednak najbardziej moją uwagę przyciągnął Isaac, który przykucnął przy mnie i złapał mnie za policzki, patrząc prosto w moje oczy. Jego tęczówki zmieniły kolor na błękit, który powodował, że nie chciałam stać z tyłu. Potrzebowałam znowu być sobą, a nie odnosić wrażenie, że moje działanie jest spowodowane kimś innym.
Siłowałam się sama ze sobą, żeby puścić rękę Jaspera, a gdy mi się udało od razu znalazłam się przy lesie zdala od nich. Masowałam dłoń, która była obolała od mocnego uścisku i starałam się uspokoić swoje drżące ciało, które ciągle gdzieś odczuwało ból kręgosłupa.
Jasper powoli podniósł się z ziemii, a obok niego znalazł się Malcolm. Cała trójka była w szoku i szukała mnie wzrokiem, ale ja schowałam się za drzewem. Doskonale jednak słyszałam ich rozmowę dzięki bardzo dobremu słuchowi.

Pod Osłoną NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz