17

2.9K 138 0
                                        

Byłam zrozpaczona, ciągle czułam ból w sercu, który rozrywał je na pół. Nie potrafiłam zatrzymać łez, które wylewały się z moich oczu jak wodospady. Kiedy wróciliśmy do domu głównego Malcolma zabrali do skrzydła szpitalnego, a ja starałam się uspokoić. Znaleźć nadzieję na to, że będzie dobrze, ale nie potrafiłam. Usiadłam przy ścianie obok drzwi od jego sali i skuliłam się łkając cicho.
Nie umiałam sobie poradzić z tym wszystkim, nawet nie chciałam czułam się okropnie i jedyne czego teraz chciałam to móc się znaleźć tam gdzie był on. Nie mogłam tak tutaj siedzieć, to miejsce jeszcze bardziej mnie dołowało. Podniosłam się powoli i wytarłam policzki, żeby następnie udać się do jego gabinetu.
Czułam z niego zapach Jaspera, Isaaca i Ambrosa. Zmarszczyłam więc brwi i weszłam do niego, teleportując się, co spowodowało, że cała trójka się wystraszyła i patrzyła na mnie jakby robili coś złego, a ja ich nakryła.

- Przepraszam bardzo, ale co wy robicie w gabinecie mojego przeznaczonego? Skąd mieliście klucz? - warknęłam lekko mając wrażenie, że naruszają jego przestrzeń.

- Marie, bo pamiętasz, chciałaś mi coś pokazać dotyczące Malcolma, ale nie zdążyłaś. - zaczął mój brat.

- Wiele rzeczy nie zdążyłam zrobić. - pomyślałam czując jak zbierają się we mnie na nowo gorzkie łzy i w ramach odpowiedzi skinęłam tylko głową.

Nic nie mówiąc odsunęli się od biurka, przy którym grzebali i mogłam wyciągnąć księgę czarownic z jednej z półek. Widziałam niedowierzanie na ich twarzach, ponieważ widać było, że księga jest w bardzo dobrym stanie, ale jednocześnie jest cholernie stara. Jednak mnie to nie dziwiło, takie rzeczy w domu głównym były utrzymywane oraz chowane przed oczami innych, żeby zapobiec zniszczeniu. Otworzyłam powoli księgę, po czym starałam się znaleźć odpowiednią stronę.

- Poczekaj. - Ambrose złapał mnie za rękę zatrzymując się na jednej z stron, na co się odsunęłam i pozwoliłam mu spojrzeć.

- O co chodzi, Ambrose?

- Widziałaś Wilczą Matkę, tak? Więcej niż raz? - zaczął czytając.

- Tak, ale co to ma wspólnego z tym wszystkim?

- Malcolm jest teraz u niej, jak każdy wilkołak o dobrym sercu. Oddał za ciebie życie, więc jest w jej domu.
Nie mam pewności, ale chyba możemy go przywrócić.

- Malcolm miał pieczęć życia na plecach. - powiedział Jasper - Jedna z czarownic, z którymi bratała się nasza matka oddała mu całą moc, a później życie za niego. Chciała go ochronić przed wszystkim, doskonale wiedząc, że weźmie udział w przepowiedni. Ostrzegła naszą matkę co go czeka, ale nikt po za nią nie wie. Teraz jest w cholerę daleko, więc nawet nie ma co liczyć, że nam pomoże i zdradzi sekret, bo nikt nie ma z nią kontaktu.

- To jest właśnie to co chciałam Ci pokazać. - przewróciłam kilka kartek do przodu.

- Wiedziałem, że czuję od niego nietypową aurę. Jakby ktoś sprawował nad nim pieczę, ale w takim razie będzie mi trudno go przywrócić. Nie mam na tyle magii w sobie, bo nie jestem pełnym czarownikiem, żeby złamać pieczęć. Z resztą, żeby się przedostać przez barierę, którą stworzyła zdecydowanie potężna magiczna, to nie wiem czy dam radę. Ciężko jest złamać pieczęć i przedostać się na tamten świat.

- Przedostać się na tamten świat? - zapytał Isaac. - Co ty kombinujesz?

- Jest pewne zaklęcie, które jest zapisane w tej księdze. Opiera się na braniu mocy z ziemi przodków. Czarodziej dostaje się do zaświatów i jeżeli jest na tyle silny to może kogoś przywrócić do życia, jednak najczęściej to się nie udaje i umiera razem z tym, kogo chciał na nowo przywrócić do życia.

Pod Osłoną NiebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz