Rozdział 1

4.3K 135 141
                                    

Gdy tylko Regulus otwarł oczy tego dnia, całe życie wręcz przeleciało mu przed oczami. Zadawał sobie pytanie czy to chce robić. Czy ma to wszystko sens. Nie myślał nad tym jaki może mieć to skutek na przyszłość, że równie dobrze może się to  równać z pewną i bolesną śmiercią, z rąk samego Czarnego Pana. Jego rodzice, są tacy dumni z niego, jego kuzynka Bellatriks, która również ma przybyć, a on tak się waha, że robi coś źle.

Gdyby tylko miał jakikolwiek kontakt z Syriuszem. Gdyby miał tę odwagę pójść do niego albo chociaż napisać list. Tęsknił za nim i to ogromnie. W końcu to jego brat. Jego najdroższy i jedyny Black.

Chociaż Regulus nie był ani trochę zdziwiony, gdy postanowił uciec. Przecież czemu miałby się dziwić. Jego rodzice faktycznie byli potworni, szczególnie w stosunku niego, ale Regulus czasem był zły, że go tak zostawił, że nie zabrał go ze sobą.

Młodszy Black zapiął guziki swojej koszuli i odchylił głowę do tyłu. W końcu pociągnął za klamkę lecz zanim zszedł na dół, wszedł jeszcze do pokoju brata.

Wchodzenie do pokoju Syriusza było zakazane, nawet skrzat domowy nie mógł tam wejść by posprzątać. Wszystko leżało tak jak tej nocy gdy wyszedł. Niektóre ubrania, których nie zabrał. Kołdra rozwalona. W pokoju zaległo się już wiele kurzu. Plakaty na ścianach, które Syriusz potraktował zaklęciem trwałego przylepca, przedstawiające motory, kobiety.

Regulus nigdy nie wstawiał nic w swoim pokoju co jest sentymentalne. Już odkąd podjął decyzję o wstąpieniu do Śmierciożerców zaczął odsuwać się ludzi.

Chociaż jest jedna osoba, która wraca do niego we wspomnieniach. Byli blisko póki Ślizgoni nie postanowili znów zachować się jak świnie. Callie Geller. Jej rodzina uznawana była za zdrajców krwi, bo lubili się z mugolami. Ona i Regulus się przyjaźnili, była pierwszą osobą, którą poznał na pierwszym roku, a jednak jak głupiec poszedł za tłumem zostawiając dziewczynę sam jak ten palec.

Callie Geller pochodziła z niegdyś szanowanego rodu, który mieszkał w Francji. Jednakże gdy młode małżeństwo Adara i Leonis wyjechali do Angli by stworzyć rodzinę zostali wydziedziczeni. Zaprzestali również tradycji nazywania dzieci po gwiazdach, jednak pech chciał by ich córka Callie ją kochała. Nie tyle co tradycję a unikalność imienia, którą można nadać dziecku. Dlatego, że gdy jeszcze przyjaźniła się z Regulusem zazdrościła mu, że jego imię jest po gwiezdzie.

Regulus zamknął za sobą drzwi i dostojnym krokiem zszedł na dół, gdzie siedział Orion Black, czytający Proroka Codzienniego, a jego twarz jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji, Walburga za to spojrzała na syna, a w jej oczach Regulus zdołał wyczytać coś w rodzaju wsparcia, ale niestety ta potworna kobieta nie potrafiła tego okazać.

Regulus miał o wiele bardziej udane dziecistwo niż Syriusz. Jego rodzice bardziej się nim przejmowali, nie dostawał tyle kar. Mimo, że nie można tego nazwać opieką. Syriusz czasem potrzebował jej o wiele bardziej. Walburga i Orion mieli niezwykłą umiejętność ignorowania najstarszego syna. Nie byli przykładnymi rodzicami dla obu z nich. Regulus wątpił, że w ogóle chcieliby potomstwo, gdyby nie to, że im kazali, aby nie byli ostatnimi Black'ami w historii.

— Jesteś gotów, synu? — zapytał Orion, podnosząc głowę z nad gazety.

— Owszem. — powiedział krótko.

Jego matka wstała z fotela i podeszła do niego bliżej i przyglądając mu się. Jej ręka powędrowała w stronę jego włosów.

— Zetniemy Ci te włosy. — powiedziała.

To było oczywiste. Syriusz miał długie włosy. Jego imię było w tym domu wręcz zakazane. Regulus nie mógł w najmniejszym stopniu przypominać Syriusza, który przez wiele lat był dla niego wzrorem do naśladowania.

— Oczywiście, matko. — odparł Regulus, siadając na fotelu.

Walburga jednym, szybkim ruchem różdżki pozbyła się niemalże połowy jego czarnych jak smoła włosów.

— Elegancko. — szepnęła.

— Zrobiłem herbatę, przepani. — wycharczał Stworek, kłaniając się w taki sposób, że dotknął długim nosem o podłogę.

Orion został sam na sam z Regulusem. Spojrzał na niego wyciągając papierosa z kieszeni. W tym świetle, którego praktycznie nie było, ledwo było go widać, przez co wyglądał na jeszcze bardziej przerażającego. Wyciągnął opakowanie w stronę syna.

— Poczęstuj się. — powiedział twardym tonem.

Regulus niechętnie wziął papierosa i włożył do buzi. Jego ojciec ruchem rozdzki go podpalił. Młody Black się zaciągnął, lecz się zakrztusił. Jego ojciec nie wyglądał na zadowolonego z tego powodu.

— Widzisz, Regulusie. — zaczął wypuszczając dym z ust — To na co się decydujesz wyjdzie Ci na dobre. — powiedział — Nie potrzebujemy na świecie mugoli, mugolaków czy zdrajców krwi. Zapewne niedługo zostaną wszyscy zabici, ale tak będzie najlepiej, Regulus, wiesz o tym. Chcę Ci uświadomić abyś przestał martwić się o osoby, które nie są tego warte, a my wszyscy dobrze wiemy o kogo chodzi.

— Nie podniosę ręki na Syriusza, jeśli o to Ci chodzi, ojcze. To mój brat, nie chcę rozlewać jego krwi. — odparł twardo  Regulus

— Nie mów jego imienia na głos. — upomniał go ojciec — Nie zasługuje na to, sam się na to pisał, to wszystko jego wina.

— Miał powód ucieczki. — odparł.

— Jeśli próbujesz go bronić, Regulusie, to przestań. — powiedział — Nie zasługuje na to, dobrze o tym wiesz.

— Jasne. — odparł Regulus wypuszczając dym z ust, w jego głosie zabrzmiała iriona.

Po niecałej godzinie drzwi wejściowe się otworzyły. Jako pierwsza ukazała im się kuzynka Regulusa, Bellatriks. Jej wzrok był utkwiony w chłopaku.

— To on? — zapytał wysoki głos, Regulus spojrzał na dół, wokół nóg Czarnego Pana wił się wąż.

Krwiste oczy wpatrywały się w niego z taką siłą, że Regulusowi zgięły się kolana. Postać odrzuciła czarny kaptur, a wtedy chłopak mógł dostrzec jego twarz. Voldemort był blady jak ściana, na głowie nie miał ani jednego pojedynczego włoska. Był przerażający. Regulus starał się nie okazać strachu, gdy Voldemort wyciągnął rękę, chwycił go za nadgarstek i pociągnął podbijając jego  koszulę.

— Regulusie, to prawda, chcesz wstąpić do mnie i moich śmierciożerców? — zapytał.

Regulus się zawahał, był tak bardzo wystraszony, a Voldemort zdawał się cieszyć ich strachem.

— Tak. Chcę. — powiedział Regulus przybierając jak najpewniejszy ton głosu.

— Byłbyś świętym sługą. — stwierdził.

— Jestem absolutnie pewny, Panie. — powiedział Regulus.

— Czy wiesz, że w chwili gdy stworze Mroczny Znak na Twojej dłoni, będziesz należał tylko do mnie, póki śmierć nas nie rozłączy? Czy to wiesz? — zapytał.

— Tak. — wycharczał Regulus.

— Czy wiesz, że będę musiał Cię ukarać, gdy postawisz odejść ode mnie?

— Tak, wiem.

— Zaczynajmy więc. — wycedził zaciskając lodowate dłonie na skórze Regulusa.

Voldemort przycisnął różdżkę do jego ręki, gdzie powoli zaczął pojawiać się Mroczny Znak przedstawiający czaszkę i węża. Regulus zacisnął zęby, gdy jego kuzynka, Bella, podeszła do niego bliżej. Czuł jej oddech na szyi. Czuł się strasznie dziwnie. Nie wiedział czy właśnie powinien to robić, ale nie miał już wybory.

— Świetnie, Regulusie. — powiedziała mu do ucha — Świetnie.

Od tej jednej w chwili, gdy Regulus Arkturus Black, zdobył znak jego życie zaczęło się komplikować. A najbardziej bolesną sprawą było, już nigdy nie pogodzi się z bratem.

Inside Your Head | Regulus Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz