Rozdział 54

668 59 30
                                    

Zimny wiatr mierzwił Regulusowi przydługie włosy i przyprawiał o gęsią skórkę. Serce kotłowało mu w piersi, a do nosa docierał zapach soli. Bloki skalne sterczały obok niego zapierając dech w piersiach, morze i skały, tylko to widział w ciemności, ale wątpił by coś jeszcze tam się było. Strach i nerwy wierciły dziurę w jego żołądku. Spojrzał na przestraszonego skrzata domowego, który zawsze żywił do niego większą sympatię niż do Syriusza. Było mu nieco żal, że musi narażać skrzata na niebezpieczeństwo, że znów nakłada na niego tak wielki obowiązek, ale nie było innego sposobu by tu się znaleźć. Jest tu tylko dzięki Stworkowi. Szedł za skrzatem w stronę klifu po śliskich skałach, rozjaśnił okolicę różdżką. Stworek spojrzał na Regulusa, a potem wszedł do wody i zaczął w bardzo dziwny sposób płynąć, młodszy z Blacków zrobił to samo, wszedł do lodowatej wody i płynął za skrzatem, którego ledwo widział. Szczelina zamieniała się w ciemny tunel, ściany błyszczały, biegnący daleko w głąb klifu. Tunel był wąski i lekko przerażający. Wyszli z wody i Regulus się rozejrzał, a gdzieś daleko za nimi usłyszał plusk wody.

— Co to było? — zapytał Regulus Stworka — Są tu jakieś stwory?

— Nie. Stworek nie wie. — powiedział skrzat. Regulus poświęcił różdżką na wodę, ale nic nie zobaczył.

— Co dalej? Jak mamy tam wejść? — zapytał Regulus.

— Wejście zostało ukryte. — odpowiedział głośno Stworek.

— Ciszej. — syknął Regulus wyciągając różdżkę, ukazał się jaśniejący bielą zarys drzwi, który po chwili zniknął nic nie zostawiając — I co dalej?

— Trzeba zapłacić. Trzeba zapłacić by tam wejść, panie. — powiedział Stworek.

— Zgaduję, że krwią? — zapytał Regulus — Oczywiście, że tak. — mruknął biorąc od Stworka nóż, którym rozciął sobie skórę.

Weszli do środka, stali na skraju wielkiego, czarnego jeziora, tak wielkiego, że nie było widać gdzie jest brzeg, na środku był cel Regulusa, zielona poświata świeciła w ciemności odbijając się od nieruchomej wody. Ruszył za Stworkiem skrajem jeziora, który się w końcu zatrzymał i pokazał Regulusowi długim palcem kawałek łańcucha. Regulus stuknął w niego różdżką. Oboje weszli łódki, a Regulus spojrzał w głąb jeziora. Wiedział co tam na niego czeka. Wiedział co to jest i krew przez to mroziła im się w żyłach. Dotarli i stanęli na małej wysepce na środku jeziora, a gdy Regulus się obejrzał, był pewien, że kogoś zobaczył na brzegu i na pewno były to dwie osoby, chowające się przy skałach, gdy wytężył wzrok aby dostrzec kto to już ich nie było. Na środku stała szmaragdowa, kamienna misa pełna szmaragdowego płynu, który świecił blaskiem. Regulus spojrzał na Stworka, który był już gotowy by wypić ten eliksir.

— Nie, Stworku. — powiedział Regulus — Ty nie będziesz tego pił. Już wystarczająco wycierpiałeś przez Czarnego Pana i nie pozwolę byś znów się na to zdawał. Świetnie się sprawowałeś przez ostatnie tygodnie...

— Ależ panie...

— Stworku, wysłuchaj mnie. Mogę umrzeć. — powiedział Regulus — Gdy umrę, chcę abyś najpierw odwiedził Syriusza i go o tym poinformował, dał mu list, który dałem Ci wcześniej, ale jeśli Syriusz otworzy i będzie miał na rękach małą dziewczynkę przekaż mu tylko list. — dodał — Potem masz znaleźć Callie i Zaydana i poinformować ich o mojej śmierci, a na koniec rodziców, powiedz im, że zabił mnie Voldemort, bo okazałem się tchórzem. Czy to jest jasne? Stworku?

— Jasne, panie Regulusie. — powiedział Stworek.

Regulus nabrał do naczynia trochę eliksiru i się go napił. Żar najpierw rozpalił jego gardło, a potem żołądek zostawiając po sobie palący ból, a z każdym łykiem było coraz gorzej. Czuł jakby robił złego, czuł się jakby krzywdził wszystkich do okoła, żar zostawiał mu nieczyste sumienie.

— Zabij mnie, Stworku, zabij. — wrzasnął Regulus, gdy z bólu zaczął klękać na kolana — Nie chce! Nie chcę! — wrzasnął.

Wypił do końca. Mimo bólu, który eliksir zostawiał to wypił do końca i wyciągnął z kieszeni fałszywy medalion Salazara Slytherina i podał Stworkowi wciąż dysząc ciężko. Skrzat Domowy wyjął z pustej misy prawdziwy medalion Salazara Slytherina.

— Trzymaj go. — powiedział Regulus próbując wstać.

Miał medalion. Miał prawdziwy medalion Salazara Slytherina. Udało mu się. Ten sukces sprawiał, że ból powoli znikał, wciąż był osłabiony, wciąż miał trudności z oddychaniem i staniem na własnych nogach, ale miał medalion. Pół sukcesu była zanim. Teraz tylko zostało wrócić. Gdy Regulus zaczynał triumfować coś chwyciło go za kostkę. Regulus nabrał jak najwięcej powietrza, a czyjeś martwe ciało pociągnęło go mocno i wciągnęło do wody. Żywy trup go puścił i Regulus wynurzył głowę, ale teraz chwyciły go ze trzy inferiusy, dwa za nogi, jeden za ramiona i pociągnęły go do wody tak mocno, że aż powodując ból. Regulus nie mógł się ruszyć, gdy jeszcze parę trupów go zaczynało wciągać coraz głębiej i głębiej. Zaczynał trącić rozum, nie miał czym oddychać, nie miał jak nabrać powietrza, był za mocno trzymany by coś zrobić. Już prawie tracił oddech, czuł się jak na pograniczu śmierci z życiem, bo tak było, umierał, ale coś błysnęło i wszystkie inferiusy go puściły i Regulus wypłynął na zewnątrz. Dyszał ciężko nagle czując, że żyje, a potem wziął różdżkę, której o mało nie puścił i rzucił zaklęcie na pozostałe inferiusy, gdy z jeziora wynurzyła się znajoma głowa pół przytomnego człowieka.

— Zaydan. — powiedział Regulus, gdy chłopak wyszedł z jeziora.

— Już myślałem, że po tobie, stary. — powiedział Zaydan.

— Co ty tu do jasnej cholery robisz? Chyba wyraziłem się jasno, że macie zostać w zamku. — powiedział Regulus rozglądając się za Callie.

— Hej, jej tu nie ma. Została. — powiedział Zaydan, a Regulus nagle poczuł się zawiedziony, chciał by się nie narażała i by została w zamku, dlaczego teraz czuł się zawiedziony gdy dowiedział się, że jej tutaj nie ma.

— Zay. Musisz stąd iść. — powiedział Regulus — Bardzo Ci dziękuje za ocalenie mnie. Jestem Ci naprawdę wdzięczny, byłbym martwy gdy nie ty, ale musisz stąd iść. — dodał — Idź. Skontakuję się z tobą gdy uda mi się stąd wyjść. Idź. Proszę. Idź.

Weszli do łódki, ledwo zmieścili się całą trójką i gdy pewoli zaczęli płynąć do brzechu żywe trupy zaczęły chwytać łódkę i ściągając ją pod wodę. Błysnęło jednak światło i przestały. Znów łódka dryfowała po wodzie, a inferiusy były odpedzane za każdym razem gdy chociaż dotknęły łódki, a Regulus zastanawiał się co takiego je powstrzymuje.

Spodziewał się, że drzwi znów trzeba będzie otworzyć składając ofiarę, jednakże, ku zaskoczeniu Regulusa, zostały otwarte. Po tylu godzinach i staraniach w końcu znów wyszli na ciemne ulice wdychając zapach kwiatów.

— Przeżyłem. — powiedział krótko Regulus.

— Więc co teraz? — zapytał Zaydan.

— Zay, ty wróć do zamku tak jak mówiłem, ale powiedz wszystkim, że jestem martwy. Nawet Callie, zasługuje na kogoś lepszego, kto nie musi się ukrywać. — powiedział Regulus.

— Reg, nie jesteś sam. — powiedział Zaydan.

— Wiem, ale to jest coś co muszę zrobić. — powiedział Regulus — Stworku, proszę daj mi medalion. — powiedział Regulus wyciągając dłoń.

— Tak panie. — powiedział skrzat wyciągając długie palce i podając Regulusowi szmaragdowy medalion.

— Powiedz moim rodzicom, że nie żyje, że jestem martwy, bo okazałem tchórzem. — powiedział Regulus — Nie szukajcie mnie, będziecie w niebezpieczne, zostanę w Anglii jeszcze parę tygodni, idę do mojego brata.

Regulus się teleportował, tak samo jak Stworek, a Zaydan wypuścił powietrze z ust podchodząc do ławki, na której usiadła również Callie.

— Co teraz zrobisz? — zapytał.

— Pójdę do jego brata. — powiedziała — A potem wylecę razem z nim. Gdziekolwiek będzie.

Inside Your Head | Regulus Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz