Rozdział 10

1.5K 83 46
                                    

Regulus siedział trzymając w jednej ręce książkę i próbując cokolwiek zrozumieć. Nie miał chociażby najmniejszej ochoty na naukę. Czuł się jak wrak człowieka. Zbliżał się mecz Quidditcha — drużyna wciąż była beznajdziejna, zdaniem kapitana — było coraz chłodniej i było dużo nauki. Siedząc w zakurzonej sali czuł jedynie poirytowanie, bo ten zapach zapach świdrował mu już w nosie i doprowadzał wręcz do szaleństwa. Callie również czuła się dziwnie tego dnia.

— Muszę iść do toalety. Poczekasz na mnie? — zapytała dziewczyna po zaklęciach patrząc na czarnowłosego, który tylko przytaknął.

Oparł się o ścianę czekając na Callie, gdy nagle zauważył znajomego ślizgona, który uśmiechnął się do niego kpiąco i oparł o ścianę tuż obok niego.

— Czego chcesz, Crucher? — zapytał Regulus.

— A nic. — odparł brunet wciąż kpiaco się uśmiechając — Tylko zauważyłem, że... Znów spędzasz czas z Callie Geller. Chcę cię tylko ostrzec... No wiesz... Jej reputacja może Ci poważnie zaszkodzić, a tego by Twoi rodzice nie chcieli. — powiedział.

— Do czego zmierzasz? — zapytał Regulus.

— W zasadzie, do niczego ważnego. Po prostu znajomość z nią to nie jest dobra decyzja. — stwierdził.

— Ja wiem co jest dla mnie najlepsze. — odparł patrząc na ślizgona — A ty lepiej się nie wychylaj z tłumu. — doradził.

— Nie bądź taki, Regulus. Callie zasłużyła sobie na to jak ją traktują. — powiedział ślizgon.

Mimo, że te słowa poważnie zdenerwowały Regulusa postanowił stłumić cały gniew w sobie. Zacisnął zęby i spojrzał na ślizgona.

— Nie twoja sprawa z kim spędzam czas. — wycedził przez zaciśnięte zęby — Spadaj.

— Hej, ja nie szukam kłótni, Reg. — powiedział Axel Crucher.

— Wydaje mi się wręcz odwrotnie. — powiedział Regulus.

— Ale jak sobie życzysz. Idę. — powiedział Axel odchodząc.

Regulus znał Axela praktycznie od zawsze. Walburga i Orion często zapraszali rodziców Axela na bankietu a oni zapraszali ich, dlatego Regulus i Axel zmuszeni byli do widywania się częściej niż by sobie tego zażyczyli. Takie bankiety nie zdarzały się znowu aż tak często, ale były bardzo nudne i nic się na nich nie działo. Ludzie tylko ze sobą rozmawiali i obrażali mugoli. Syriusz równie mocno ich nie lubił i często kończył w swoim pokoju. Regulus nie wiedział co właściwie tam robił, ale był pewien, że słyszał dwa głosy. Jeden zdecydowanie należał do jego brata a drugi zaś, młodszy z braci nie był pewny, do Jamesa Pottera.

Axel w końcu odszedł a Callie po chwili też wyszła z łazienki. Regulus uważnie przyjrzał się jej twarzy. Była nieco bladsza niż wcześniej. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.

— W porządku? — zapytał.

— Tak. Zrobiło mi się trochę niedobrze ale to wszystko. — wyjaśniła.

— I mam Ci wierzyć, że jest w porządku? — zapytał.

— Tak, zdecydowanie tak, bo czuję się lepiej. — powiedziała — Nic mi nie jest Reg. — dodała widząc niepewną minę chłopaka.

— No dobra. — powiedział Regulus.

— Słyszałam co mówił Axel. — powiedziała.

— Tak?

— Tak i jeśli to naprawdę jest dla ciebie ciężar...

— Callie. Nie chcę tego słuchać. — powiedział Regulus — Crucher niech myśli co chce i niech mówi co chce. Mam to gdzieś, naprawdę. — dodał.

— Jesteś pewny? — zapytała.

— Na sto procent. — odparł a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.

— Dziękuję. — powiedziała uśmiechając się do niego.

Następnego dnia kapitan drużyny obudził go o czwartej nad ranem i zwołał trening z samego rana. Chcieli się popisać, szczególnie, że dla niektórych była to ostatnia szansa aby zagrać w szkolnej drużynie. Tego dnia może i nie padało ale wciąż było śmiertelnie zimno przez co Regulus wzdrygał się na eliksirach. W lochach było jeszcze zimniej niż zwykle. Coraz więcej osób łapało przeziębienia i Pani Pomfrey miała nawał pracy. Regulus na szczęście miał lepszy układ odpornościowy.

— Wczoraj się źle czułaś...

— To nic takiego. — zaznaczyła Callie patrząc na Regulusa — Przysięgam, że czuję się dobrze.

Black jednak i tak nie ufając jej w tej kwestii przyłożył dłoń do jej czoła chcąc wyczuć czy nie ma gorączki. Nie miała, ale i tak przez cały dzień patrzył na nią podejrzliwie.

— Straciłem apetyt. — powiedział Regulus robiąc grymas, gdy jakaś dziewczyna głośno kichnęła w swój posiłek.

— Ta, ja też. — przyznała Callie wstając od stołu.

Resztę dnia spędzili ucząc się. Regulus w dalszych ciągu nie znalazł nic na Czarnego Pana więc chciał uzbroić się w cierpliwość. Czuł się jednak coraz bardziej poirytowany, że nic nie znalazł. Miał nadzieję, że w ogóle mu się uda coś znaleźć, bo to byłby dla niego sukces.

— Och nie...

— Co się stało? — zapytał Regulus spoglądając na Callie.

— Moja ciotka zmarła. — powiedziała ze łzami w oczach — Dwa dni temu.

— Przykro mi. — odparł Regulus nie za bardzo wiedząc co jeszcze dodać.

— Nie mogę w to uwierzyć. — powiedziała.

Regulus położył dłoń na jej plecach i pogładził delikatnie.

— Została zabita. — szepnęła — Dlaczego to wszystko się dzieje tak szybko?

— Nie mam pojęcia, ale jestem przekonany, że kiedyś Czarny Pan zniknie. — odparł Regulus.

Chłopak nieśmiało przyciągnął do siebie Callie a ta pociągnęła nosem wtulając się w jego koszulę.

— Nie martw się. — szepnął.

Inside Your Head | Regulus Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz