Rozdział 23

426 26 6
                                    

Od razu piszę, że nie wiem na kiedy uda mi się napisać następny rozdział. Wyjeżdżam na parę dni i nie wiem jak będzie z internetem, a przede wszystkim z czasem.

A przy okazji zachęcam do poprawiania mnie jeśli coś pomieszałam i pisania o błędach!

***

Walki pomiedzy smokami a ludźmi wyglądały zupełnie inaczej niż bitwy tylko pomiędzy ludźmi. Mimo, że Astrid od paru dobrych lat ratowała smoki nigdy nie widziała ich tak wiele za jednym razem. Gady ustawiły się z bardzo przemyślanej formacji, co dodatkowo zdziwiło dziewczynę.

Szykowała się bitwa, łowcy jak szaleni biegali po pokładzie nie raz przewracając się o niedbale rozrzucone bronie. Za to smoki groźnie warczały w ich stronę, pokazując ostre, białe kły.

- Dlaczego nie atakują? - zdziwiła się Heathera - Teraz byłby dobry moment. Łowcy są w rozsypce.

Astrid przyznała jej rację i wyciągnęła z małej torby jeden z wynalazków Czkawki. Mogła dzięki temu lepiej przyjrzeć się temu, co dzieje się na statkach. Przyłożyła urządzenie do oka, a drugie przymróżyła. Najbardziej zainteresowała ją ostatnia, najwieksza łódź. Jako jedyna płynęła się schować, najwyraźniej planując śledzić przebieg walki z bezpiecznego miejsca.

- Wreszcie! - rozległ się uradowany głos Śledzika - Długo was szukałem. Sztusia ledwo utrzymuje się w powietrzu. Może gdzieś wylądujemy?

Astrid momentalnie spojrzała na zmęczoną Wichórę i przeklnęła siebie w myślach. Była tak zafascynowana tymco działo się dookoła niej, że kompletnie zapomniała o własnym smoku. Po minie przyjaciółki wywnioskowała, że ta pomyślała dokładnie to samo.

Cała trójką znaleźli sobie dość duży, osłonięty kawałek plaży i zostawili tam latające gady by mogły w spokoju coś zjeść i odpocząć. Wichóra pierwsza rzuciła się w stronę oceanu, postanawiajac złowić sobię rybę. Do niej dołączyła Szpicruta, a Sztukamięs podreptała do cienia i położyła się na chłodnym piasku. Za to jeźdźcy wdrapali się po łagodnym zboczu jak najwyżej, by móc mieć na oku wrogie statki. Tam usiedli i zaczęli wypatrywać reszty wikingów.

- Wiecie już skąd pochodził ten ryk? - spytał Śledzik po paru minutach bezcelowego wypatrywania Sączysmarka, bliźniaków i Czkawki.

- To musiało być coś dużego - stwierdziła Heathera skubiąc trawę.

- Właśnie niekoniecznie! To mógłbyć zwykły smok, ale w wielkich tarapatach! Kiedyś czytałem, że smoki są zdolne przywołać pomoc nawet w obrębie kilkudziesięciu kilometrów!

- Ale jeśli Emma nas nie oszukała, to ta wyspa ma o wiele więcej niż kilkadziesiąt kilometrów. To znaczy, że to nie są wszystkie smoki? - zdumiała się Astrid - Bo nie mam wątpliwości, że jesteśmy na Smoczej Wyspie.

- Ja też nie - zgodziła się Heathera - Nigdy nie widziałam tylu smoków naraz. Może umieją tak jakby przekazywać wiadomości między sobą?

- Hakokieł! Co ty wyrabiasz?! - krzyk Sączysmarka postawił trójkę jeźdźców na nogi. T

eraz mogli podziwiać jak brunet siłuje się z Koszmarem Ponocnikiem próbując mu wyrwać swój hełm. Smokowi się to po chwili znudziło i poszybował do reszty gadów. Nie żeby oddał jeźdźcowi skradziony przedmiot. Smark pogroził mu pięścią i oburzony podszedł do wikingów, mrucząc coś o kompletnym braku szacunku. Teraz brakowało im tylko bliźniaków i Czkawki.

Rodzeństwo znalazło się niedługo po Sączysmarku. Bliźniaki jak szalone wyleciały z lasu gonione przez stado małych, ale upartych Straszliwców.

- Sio, sio, siostra zrób coś! - krzyknął Mieczyk.

Smocza Siostra /Jws (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz