Rozdział 35

266 16 0
                                    

- Do przodu, głupi smoku. Do przodu! - denerwowała się Szpadka z całej siły wbijając nogi w twardą skórę smoka. Gad warknął niezadowolony i zwolnił. Zdecydował się na dalszy lot dopiero po zachęcającym geście Emmy.

- One naprawdę cię słuchają - zachwycił się Dagur - Mnie jakoś nigdy nie chciały. Z wyjątkiem Demolka. Próbowałem oswoić kiedyś Wandersmoka i...

Ostra strzała przecięła powietrze między nimi.

- Było blisko - odetchnęła brunetka i uniosła miecz. Jeden ruch w stronę statków skierował na nie kolorową, skrzydlatą masę. Wkrótce do ataku ruszyli także jeźdźcy.

Emma starała się wypatrzeć kogoś znajomego pośród wielu broniących się łowców. Zainteresował ją dziwnie trzęsący się żaglowiec, na którym panował względny spokój. Podleciała nieco bliżej cały czas wypatrując pułapki.

- Postaraj się trzymać w pobliżu - poprosiła wreszcie wierzchowca schodząc na pokład. Drgania pod nogami utwierdziły ją w przekonaniu, że coś musi być pod nim być. Schowała miecz, odsunęła klapę i zeszła po drabinie do magazynu.

Ostatnie łuczywa jeszcze się tliły, więc biorąc jedno z nich do ręki dziewczyna przeszła przez korytarz. Co chwilę do jej uszu docierały pojedyncze szelesty, skrobania i wiele innych różnych odgłosów. Po jakimś czasie brunetka zaczęła mijać puste klatki, każdą z nich oświetlając wypalającą się pochodnią. Zapomniała o bitwie, która toczyła się na zewnątrz i tego, jak ważną rolę w niej odgrywała. Tylko na krótkie parę minut.

Zimny metal przy szyi zatrzymał ją w pół kroku. Zaczęła rozróżniać oddech od reszty odgłosów. Ktoś stał za nią widocznie nie mając najlepszych zamiarów.

- Dlaczego was tak łatwo zwabić? - zawiedziony głos Viggo odbił się echem po korytarzu - Chociaż muszę przyznać, że to wyjątkowo nie moja zasługa. Miecz działający tylko w jednych rękach. Jak to możliwe?

- Smoki właśnie niszą twoją flotę - Emma wysiliła się na odważny ton - Przegrałeś.

Miecz dalej był centymetry od jej gardła, więc dziewczyna doskonale widziała jak łowcy drga ręka. Nawet jeśli akurat wolałaby tego nie wiedzieć.

- Muszę przyznać, że cię nie doceniłem. Inaczej sam zadbałbym o powodzenie planu. Wielu trudno jest przyznać się do błędu. Jednak to co tak długo starałem się osiągnąć, zwycięstwo, przysłoniło mi zdrowy rozsądek. Takie coś już więcej się nie zdarzy. Zachowałem się jak mój brat. Ale przecież nie jestem tu, żeby się tobie spowiadać. Dla każdego zwycięstwo to coś innego. Mi wystarczy zysk, jednak wy jesteście tak mocno przywiązani to tego wszystkiego co was otacza, że sami robicie sobie słabości. Wygrana, ale dużym kosztem powoli was złamie.

Brunetka przyznała mu poniekąd rację. Viggo zdążył się już zorientować w ich słabościach. Teoretycznie znał ich wszystkich na wylot. Nie wziął pod uwagę tylko jednej, najważniejszej kwestii. Nigdy nie można przewidzieć do czego posunie się ktoś, aby uratować ważne dla siebie osoby. Tacy ludzie wychodzili poza wszelkie schematy, wymyślali nowe, skuteczne rozwiązania i zwyciężali.

- Myślałeś kiedyś o tym, czemu jeszcze nie odcieliśmy się od uczuć? Bylibyśmy wtedy niepokonani. Jednak bez tego nie byłoby jeźdźców, mnie ani więzi smoków z ludźmi. Upadki są naturalną koleją rzeczy. Ważne jest aby potem wstać. My mamy dla kogo walczyć. Kiedy w grę wchodzi bezpieczeństwo rodziny przelecimy cały świat nawet się nie zastanawiając. Poświęcimy się. A w taki sposób nasza słabość zamienia się w siłę.

Łowca zachichotał

- To gdzie jest teraz twoja rodzina?

- Na tym statku jest Laguna. Z pewnością nas usłyszała - oznajmiła pewnie Emma. Miecz przy jej szyi zadrżał jeszcze bardziej ukazując zdenerwowanie Viggo. W tym momencie dziewczyna cieszyła się, że nie trafiła na nikogo innego. Ryker zabiłby ją bez zbędnego gadania. Za to przywodca łowców brudną robotę zostawiał komuś innemu.

Smocza Siostra /Jws (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz