Rozdział 32

242 21 3
                                    

Heathera coraz bardziej niepokoiła się o Astrid. Łowcy znikali w lesie na coraz dłużej, a niektórzy nawet już nie wychodzili. Jej przyjaciółka poszła przecież za bliźniakami. Tam mogło wydarzyć się wszystko! Na dodatek do wyspy przybiły następne statki. Tym razem była to cała flota zaopatrzona jak na okręt łowców przystało. I - jak się okazało - dowodzona przez Rykera.

Dziewczyna wiedziała, że powinna komuś o tym powiedzieć. Jednak nie wiedziała gdzie jest obecnie reszta drużyny, a pod jej nieobecność mogło wydarzyć się coś ważnego.

- Na Thora - westchnęła rozdarta pomiędzy działaniem a obserwacją. Zerknąła jeszcze raz na łowców - A co jeśli już ich zaatakowali?

I oglądając się jeszcze raz za siebie pobiegła przez las tam, gdzie zostały smoki.

***

- Śledzik, podejdziesz tu na chwilę? - poprosił Czkawka kucając obok wyraźnych śladów pazurów. Pulchny chłopak podbiegł do szatyna, w miedzy czasie wyciągając notes. Za nim powlókł się Sączysmark z ewidentnie znudzoną miną.

- Ooo! To nie są świeże ślady. Widzisz jak deszcz już rozmył skałę? Musiały być kiedyś bardzo głębokie - ekscytował się Śledzik - A smok musiał mieć bardzo ostre i twarde pazury. Po kształcie można stwierdzić, że to któryś z cięższych zmiennoskrzydłych!

- I co z tego? - bruknął Sączysmark - Lepiej zmywajmy się z tąd dopóki coś nas nie zjadło.

- Myślę, że powinniśmy juz wracać do smoków - poparł go Czkawka - Może Emmie z bliźniakami udało się coś znaleźć.

- Mówię wam, na tej wyspie nic nie ma - powiedział Smark z wyższością - Tracimy tylko czas.

- Jeśli nadal będziesz stał w miejscu to stracimy go jeszcze wiecej - stwierdził Śledzik dreptając z powrotem w stronę z której przyszli.

***

- Szpicruta! ‐ zawołała Heathera dysząc głośno. Srebrna smoczyca zainteresowana podniosła łeb. Za nią zrobił to też Szczerbatek i Laguna.
- Myślę, że Astrid i reszcie mogą grozić łowcy. Odpoczełaś już trochę?

Zbiczatrzasł mruknął twierdząco stając obok swojej jeźdźczyni. Szczerbatek ryknął cicho, jakby przepraszająco machając lotką na ogonie. Za to Laguna wstała i otrzepała się jasno dając do zrozumienia, że jest gotowa do lotu.

- Cóż. Wsparcia nigdy za wiele - Heathera wzruszyła ramionami i usiadła w siodle - W drogę.

***

- Astrid, uwaga! - ostrzegła Emma, chwilę później posyłając strzałę w stojącego za blondynką łowcę. Mężczyzna padł nieprzytomny na ziemię, od razu zostając zastąpiony przez nastęnego.

- Bez smoków nic z tego - krzyknęła Astrid - Nie przedostanę się na zewnątrz.

- Zawsze możemy poczekać na resztę. Może kiedyś się zoriętują, że nas nie ma - zaironizowała Szpadka - Ale raczej wcześniej tu pomrzemy.

- Poumieramy się mówi. Przynajmniej tak mówił Śledź - przypomniał sobie Mieczyk na chwilę tracąc uwagę. I gdyby nie ojciec Emmy dawno leżał by już na ziemi.

- Dziwnych sobie znalazlaś znajomych - powiedział mężczyzna kiedy walka prznieniosła go bliżej brunetki - Wikingowie to najgorszy wybór.

- Gdybyś nie kazał mnie porwać, to pewnie moi znajomi byliby zgodni z twoimi kryteriami - odpała Emma kąśliwie - I w tym jednym zrobiłeś mi przysługę.

- Nie takim tonem..

Dziewczyna nie zdążyła usłyszeć dalszej części wypowiedzi przez nowy nakład łowców, który zaciągnął ją jeszcze dalej od wyjścia.

Właśnie brała zamach by unieszkodliwić kolejnego przeciwnika, gdy została chwycona za ręce. Boleśnie wykręcono jej je do tyłu i kompletnie unieruchomiono.

- Wódz będzie dumny - usłyszała za sobą radosne nucenie - Ruszaj się.

Szarpnięto ją i postawiono na nogi. Emma wierzgnęła się bezskutecznie. Próbowała deptać po stopach i kopać, ale osoba, która ją prowadziła wydawała się mieć skórę z kamienia. Nad głową coś jej przeleciało, ale zajęta czymś ważnejszym nie zwróciła na to uwagi. Jedyne czego chciała to się wydostać. Ręce zaczęły boleć ją coraz bardziej.

‐ Nie wierć się tak - zirytował się łowca.

Coś znowu przeleciało im nad głowami wbijając się w niedalekie drzewo.

- To mnie puść!

- Ha! Chciałoby się, co? - mężczyzna złapał ją jeszcze mocniej - Chronicie te wstrętne gady, które nadają się tylko na broń, jaby były jakimiś ludźmi. Jesteśmy gatunkiem którego przeznaczeniem jest kierować i wykorzystywać inne. Kop sobie ile chcesz, ale natury nie oszukasz. Nie ważne jak będziesz broniła smoki one nigdy ci nie zaufają.

- Zadziwiająco długi monolog jak na takiego tępaka - zezłościła się Emma. Następnie popchnęła zaskoczonego przeciwnika do tyłu, sama na niego spadając. Nie udało jej się wydostać, ale znalazła się dokładnie takm gdzie chciała. Gdy wściekły łowca podniósł się na nogi zaparła sie nogami przechylajac go coraz bardziej w stronę klifu.

- Chcesz nas zabić?

- Nie - odparła brunetka ostatkami sił odpychajac się nogami jeszcze raz. Udało jej się zrzucić mężczyznę i przy okazji siebie.

- Zwariowałaś. ZGINIEMY - krzyknął osiłek przekrzykując nawet pęd powietrza. Gdyby nie prędkość Emma uśmiechnęłaby się najpewniej złośliwie. Bardziej doświadczona, i przede wszystkim spokojna oswobodziła się z uścisku łowcy, który jako cięższy szybciej spadał. Więc gdy on wpadł z pluskiem do wody, zostało jej jeszcze kilka cennych sekund. Tuż przed błękitną cieczą brunetka została złapana przez Lagunę. A akurt ten łowca miał już nigdy już jej nie zobaczyć. Jak z resztą niczego innego.

- Nie my zginiemy. To ty zginiesz - poprawiła.

- To było wredne.

- Próbował zaprowadzić mnie do Rykera na pewną śmierć. To też było wredne.

Kiedy Emma z Laguną wróciły na pole bitwy grasowała już tam Szpicruta z Heatherą. Wszyscy zebrali się w jednym miejscu, chroniąc siebie nawzajem.

- My damy sobię radę - powiedziała matka dziewczyny, a reszta przyznała jej rację.

- Idź po miecz. Bez niego może i wygramy bitwę, ale wojna będzie z góry przegrana - uznał jej ojciec - Znajdziesz go w najwyższym punkcie wyspy.

- Rozumiem. Uważajcie na siebie.

- Walcząc? - zdziwił sie Mieczyk - Nie ma sprawy.

‐ Wiecie o co mi chodzi.

- Leć już - pogoniła ją Astrid.

- Widzimy się tutaj za... parę godzin.

***

- Kto by pomyślał, że te góry są aż takie wysokie - oznajmiła Laguna zaraz po lądowaniu na półce skalnej. Był tam piękny widok na wyspę i ocean. Brunetka po zerknięciu w dół widziała zieloną masę, która musiała być lasem i, ku jej niezadowoleniu brązowe plamy przy plaży będące bez watpienia statkami łowców.

- Jest i miecz - zauważyła Emma. Broń stała na specjalnym podwyższeniu, samotnie opierajac się o metalowy stojak. Była dłuższa od przeciętnego miecza, idealnie wypolerowana i zrobiona z dziwnej mieszanki metali, która roztaczała dziwną niebieską poświatę. Dziewczyna wyciągnęła do niej dłoń, wahajac się. Jednak wkrótce musnęła delikatnie palcami rękojeść. Materiał mimo upływu czasu nadal był w dobrym stanie. Wreszcie wzięła i podniosła cały miecz. Ostrze błysnęło odbijając promienie słońca. Metal był lekki, idealnie wyważony, chociaż brunetka czuła, że długość była dostosowana masywnego meżczyzny.

Minęła sekunda, następnie dwie i tak dalej. Nic jednak się nie stało.

- Myślisz, że on nie działa?

- Działa. Ale inaczej niż myślałyśmy.

***

Smocza Siostra /Jws (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz