rozdział 5

1.4K 66 3
                                    

- Czkawka! Musimy wrócić na Koniec Świata - wydyszała Astrid zaraz po otworzeniu drzwi od chatki wodza. Przebiegła przez całą wioskę tak szybko jak to tylko było możliwe, przy okazji posyłając Wichurę na odpoczynek do stajni. Jednak zamiast chłopaka zastała tam samego Stoika jedzącego śniadanie.

- A to dlaczego musicie już lecieć? Jesteście na Berk zaledwie kilka dni. - zdziwił się wiking.

- Viggo zaatakował Koniec Świata - powiedziała blondynka - Gdzie jest Czkawka? - zapytała po chwili, przypominając sobie cel niezapowiedzianej wizyty.

- Pewnie w kuźni. Skąd wiesz, że łowcy zaatakowali?

Wojowniczka postanowiła na razie nie wydawać nieznajomej wodzowi znając jego charakter.
- Hethera przelatywała akurat obok i podobno zauważyła statki na plaży. Przed chwilą przyleciał straszliwiec. - skłamała gładko.

- Jeśli musicie to lećcie. Jednak macie wziąć tą całą Emmę. Niedługo mają przypłynąć Łupieżcy przedłużyć rozejm i nie mam czasu na pilnowanie rozbitków.

Astrid nie za bardzo się to podobało, ale z drugiej strony będzie mogła mieć brunetkę cały czas na oku. Teraz musi tylko pójść po resztę jeźdźców.

                                 ***
Emma biegła przez wioskę szukając domu Astrid. Nie wiedziała czy chce powiadomic blondynkę o zajściu na klifach, ale zdecydowanie nie podobał jej się ten cały Viggo. Na jej "czarną listę" wpisywał go sam fakt, że był łowcą i to nie byle jakim. Z tego co mówił był kimś w rodzaju wodza czy przywódcy. Nie zrozumiała co miała na celu ta rozmowa, bo Viggo jedynie dowiedział się, ze jest ona nowa na Berk i kazał jej przynieść smocze oko, cokolwiek to by nie było. Dziewczyna oczywiście nie miała zamiaru mu tego przynosić mimo gróźb. Przecież to łowca smoków. Polują i zabijają smoki dla kupki złotych monet,  bezwartościowych dla brunetki przez całe dotychczasowe życie.

Kiedy Emma wreszcie dobiegła do miejsca w którym zaczynały się drewniane chatki wikingów pojawił się nowy problem. Nie miała pojęcia w którym mieszkała Astrid, bo dla niej wszystkie były takie same. Brunetka była zmuszona poszukać któregokolwiek z jeźdźców. Na jej szczęście ( albo nieszczęście ) znalazła takowych, a raczej usłyszała bliźniaków "skradających się " do zagrody z owcami.

- Mogliśmy po prostu wziąć smoka, byłoby szybciej. - jęknął najprawdopodniej Mieczyk. Brunetka miała drobne problemy z ich rozróżnieniem z daleka.

- Faktycznie, to dlaczego tego nie zrobiliśmy? - zapytała Szpadka i gwizdnęła. Po chwili do bliźniaków podleciał zielony zembiróg, na którego wsiedli wznosząc się wysoko ponad wioskę. Nagle zaczęli lecieć w dół krzycząc jakieś pojedyncze słowa, których Emma nie zrozumiała. Chyba nie trzeba dodawać, że spłoszyli tym owce zapędzając je w sam róg zadrody. Z chaty nieopodal wybiegł łysy wiking grożąc bliźniaką pięścią. Oni tylko zawrócili i ciężko wylądowali na ziemi.

- Gdybyśmy nie wzięli smoka by nas nie zauważył! - stwierdził głośno Mieczyk.

- No właśnie! To był twój pomysł! - oskarżyła brata Szpadka

- Ale to ty się zgodziłaś, więc to twoja wina!

- Nie, twoja!

- A właśnie, że twoja! - bliźniaki właśnie przechodzili do rękoczynów kiedy brunetka postanowiła wreszcie iść się ujawnić

- Spokój! - krzyknęła Emma, kiedy rodzeństwo się uspokoiło dziewczyna zapytała już ciszej - Wiecie może gdzie jest Astrid?

- Pewnie jest gdzieś z Czkawką. My tu pracujemy a oni... - zaczął Mieczyk ale przerwała mu niebieska smoczyca lądująca za bliźniakami

- Zbierać się, lecimy na Koniec Świata. - oznajmiła blondynka - ty też - dodała zwracając się do brunetki

- Koniec Świata? - zdziwiła się Emma.
- Taka wyspa. Wyjaśnie ci, ale nie tutaj. - powiedziała wojowniczka patrząc na powiękrzający się tłumek gapiów. - Szybciej będzie jak polecimy. Nie musisz się bać smoków. Dopóki ich nie zaatakujesz nic ci nie zrobią. - brunetka zaśmiała się z myślach. Ona bać się smoków? Niedorzeczność. Chociaż blondynka nie miała skąd wiedzieć o jej wcześniejszym życiu to widzała przecież jak leciała na nocnej furii i Koszmarze Ponocniku. Chociaż jak się zastanowić mogła uznać, że wolała to od pewnej śmierci.

Emma szybko wdrapała się na grzbiet zębacza i momentalnie przypomniała jej się Laguna. Pewnie teraz biedna lata od wyspy do wyspy. A co jeśli coś jej się stało, zraniła się albo złapali ją łowcy? Brunetka potrząsnęła gwałtownie głową odganiając niepotrzebne myśli. Zamartwiając się nic nie zdziała.

- Coś się stało? - zapytała Astrid widząc, że pasażerka nie krzyczy ani nie podziwia widoków tylko jest trochę jakby nieobecna.

- Nie, nic - odpowiedziała Emma szybko. Za szybko.

                                 *** 
Czkawka siedział w kuźni poprawiając protezę ogona Szczerbatka. Na Berk nie miał obowiązkowych patroli, przez co miał dużo więcej czasu dla siebie. Te kilka dni na rodzinnej wyspie zazwyczj pozwalały odpocząć od łowców smoków. Jednak nie tym razem. Jeźdźcy opuszczając wyspę zostawiali ją bez opieki ale Viggo nie mógł o tym wiedzieć. Przecież nie śledzi ich cały czas. Teraz o ich odwiedzinach wiedzieli tylko wikingowie z Berk i Johan Kupczy, którego spotkali po drodze. Wandale byli wyjątkowo wierni wodzowi mimo ich nagannych manier i miłości do dużych biesiad, które odbywały się często bez wiekszego powodu. Teraz, kiedy smoki już nie atakowały jedzenia zrobiło się nagle  więcej, co wikingowie oczywiście wykorzystali. Ten cały pokój z latającymi gadami pierwszy zawarł pewien nastolatek zaprzyjaźniając się z najgroźniejszym smokiem znanym Wandalą - Nocną Furią. Trafił ją kiedy leciała podczas ataku na wioskę ale nie umiał jej zabić. Jednak czarny smok podczas upadku stracił jedną z lotek i nie mógł wylecieć z Kruczego Urwiska. Nastolatkowi udało się oswoić smoka. Następnie szatyn wygrał smocze szkolenie. Chciał na oczach całego plemienia oswoić koszmara ponocnika, żeby udowadnić, że smoki nie są bezrozumnymi bestiami. Oczywiście ktoś mu musiał przeszkodzić, a tym kimś był ojciec Czkawki, Stoik Ważki, wódz Wandali. Osądził syna o zdradę i za pomocą nocnej furii znalazł smocze leże. Potem była walka z ogromną czerwoną śmiercią. Czkawka ze Szczerbatkiem zabili ją, dzięki czemu latające gady nie musiały już dawać jej jedzenia. Szatyn zrobił to kosztem nogi ale nigdy nie żałował. Jeśli to ma być zakończenie czterystuletniej wojny pomiędzy Wandalami a smokami ( w której jedna jak i dróga strona poniosła ogromne straty ) to można się tylko cieszyć.

Smocza Siostra /Jws (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz