Rozdział 34

272 17 0
                                    

- Szybciej! - ryknął jakiś wyjątkowo zirytowany łowca. Z bliska wydawał się Emmie wręcz śmieszny, ale nowicjuszowi, którego pogonił wcale do śmiechu nie było. Brunetka wiedziała jaki wyrok padł na nią i jeźdźców. Wiedział to każdy z nich. I czy to dziwne, że zaraz przed śmiercią miała dobry humor? Pewnie tak. Jednak na ile było to wymuszone? Nawet ona sama nie była w stanie tego powiedzieć. Cały świat wydał jej się nagle o wiele szczęśliwszy i kolorowy niż przedtem. Niczym zasłona oddzielał ją od strachu przed śmiercią. Ale ten strach nadal tam był, ztłumiony na wszystkie możliwe sposoby. Emma już raz nieomal zginęła. Przez długi czas nie chciała do tego wracać, myśleć o tym i zastanawiać się czemu jeszcze żyje. Uznała, że widocznie tak właśnie być miało. Tamtą walkę wygrała. Tą właśnie przegrywała, i to na całej lini.

Smoki zostały już zamknięte na pokładzie, a na lądzie zostało paru łowców, ona i bliźniacy. Ci uznani za najmniej groźnych. Wreszcie kim była bez Laguny? Nikim istotnym w wojnie pomiędzy jeźdźcami a łowcami, Czkawką a Viggo.

- Puść mnie! - warknęła Szpadka, pospieszana przez ewidentnie grubego mężczyznę - Gdzie mnie wleczesz na Lokiego. Sama umiem isć!

Blondynka szarpnęła się z całej siły, ale łowca pozostał obojętny, jakby wcale tego nie poczuł. W głowie brunetki zaświtała nieśmiała myśl.

- Szpadka, walnij go! Wyobraź sobie, ze to Mieczyk! - zawołała. Prowadzący ją przeciwnik nie powstrzymał warknięcia.

- Nic wam to nie da. Kiedy wy wreszcie zrozumiecie, że wygraliśmy. Mógłbym cię zabić tu i teraz. Chroni cię tylko wola Viggo.

Emma po raz kolejny uśmiechnęła się pod nosem. Nie mogli ich jeszcze skrzywdzić. Dobrze wiedzieć.

- Ty myślisz, że ja nie próbowałam! - odkrzyknęła jej zirytowana bliźniaczka, tym razem próbując skakać łowcy po stopie - Jest jak głaz. Głupi głaz.

Wyzwany mężyzna mruknął coś pod nosem i mocniej ścisnął ramię dziewczyny. Nikt nie zauważył jak na twarzy Emmy pojawiał się coraz większy uśmiech. Cała uwaga skupiła się teraz na wrzeszczącej Szpadce. Na szczęście nie z bólu, a złości. Łowca prowadzący brunetkę znacząco zwolnił, jak z resztą każdy na plaży. Po chwili do siostry dołączył Mieczyk.

Wystająca spod miasku rękojeść miecza zbliżała się do Emmy z każdym krokiem. Łowcy już dawno udowodnili swoją głupotę, z czego dziewczyna cieszyła się bardziej niż kiedykolwiek. Zdążyła nawet pokierować prowadzącego ją osiłka nieco okrężną drogą.

- Daj ją. Trzeba to skończyć - odezwał się ktoś stojący nieco z tyłu. Porzucił swoją robotę i zbliżył się do Szpadki wyciągając miecz

- Ale... - zaprotestował prowadzący ją mężczyzna.

- I tak mieli zostać zabici, nie?

Wreszcie łowca ustąpił. Mieczyk zaczął wyrywać się jeszcze zacieklej.

Emma poczuła jak ucisk na jej rękach stopniowo maleje. Odczekała chwilę i szarpnęła się z całej siły. W kilka krótkich, ale cennych sekund zgarnęła miecz i znokautowała najbliższego przeciwnika. Zagrał róg, a mężczyzni zaczęli się niespokojnie rozglądać. Po chwili cała uwaga skupiła się na jej postaci. Na statkach coś się poruszyło, a łowcy małymi łódeczkami zaczęli pospiesznie wracać na brzeg.

- Na nią! Odebrać jej miecz! Dalej, co się tak wleczecie! — rozkazywał ktoś za jej plecami. W tym czasie brunetka zdążyła uwolnić Szpadkę, unieszkodliwiając następnych dwóch łowców. Mieczyk jeszcze podczas zdezorientowania zdołał wyrwać się samodzielnie.

- Jakieś pomysły? - zapytał, gdy całą trójką zerwali się do ucieczki. Emma dopiero zdała sobię sprawę jak ciężki jest miecz. Niby mogłaby go zostawić, ale wtedy tym bardziej nie miałaby szansy uciec. Łowcy starali się zagradzać jej drogę na wszystkie możliwe sposoby. W większości byli nieuzbrojeni i szybko kończyli na ziemi. Jednak tylko cud mógłby sprawić, aby w trójkę pokonali ich wszystkich. Brunetka doskonale zdawała sobię z tego sprawę. Bez Laguny nie była dla nich przeszkodą.

Smocza Siostra /Jws (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz