Epilog

512 24 8
                                    

- To wszystko? - zapytała Astrid z nutą zawiedzenia w głosie.

Emma przestała na chwilę przymocowywać torbę.

- Tak właściwie to zdażyło się dość sporo. Mi to w zupełności wystarczy. Pokonaliśmy łowców, znaleźliśmy skarb. Pora wracać.

- Ale... spodziewałam się czegoś większego po takim artefakcie - wyznała blondynka klepiąc gotową już do drogi Wichurę - Tych zagadek było całkiem sporo. Lataliśmy od jednej wyspy do drugiej, przez prawie cały archipelag. Po co w ogóle został on tak bardzo schowany, skoro i tak może go użyć tylko wybraniec?

- Potraktuj to jako głupie legendy mojego ludu. Przez nie straciłam rodziców na pięć lat - odparła Emma - Będziemy musieli się od nowa uczyć żyć ze sobą. Ale dość już o mnie. Wracacie na Berk, prawda? Skoro łowcy nie są już wielkim zagrożeniem to co będziecie robić?

Astrid wyglądała jakby tylko czekała na to pytanie.

- Wiesz, że Czkawka nie odpuści. Opuszczenie Krańca nie powstrzyma go przed ratowaniem smoków, odkrywaniem nowych gatunków i czego on tam jeszcze nie wymyśli. Za to ja myślałam o wstąpieniu do straży.

Emma zacisnęła ostatni węzeł.

- Nadajesz się. I nie zrozum mnie źle. Po prostu tam... pasujesz. Tak przynajmniej mi się wydaje.

Blondynka zachichotała cicho, wprawiając brunetkę w zdumienie.

- Szczerze, nie zaufałam ci aż do wygrania bitwy. Dopóki nie sprawiłaś, że na jeden twój gest zareagowały wszystkie smoki kompletnie nie potrafiłam stwierdzić, czy nas przez ten cały czas nie okłamujesz.

- Mówiłam. Nadajesz się do straży. Cokolwiek to u was znaczy.

Dziewczyny zaśmiały się jeszcze raz i wspólnie udały się na miejsce zbiórki. Nie brakowało już nikogo. Została tylko jedna rzecz do zrobienia.

- Chyba czas się pożegnać - Czkawka jako pierwszy zabrał głos. Wszyscy umilkli, wyjątkowo nie mając ochoty ani siły mu przerywać - Musimy już wracać na Berk, wy na Smoczą Wyspę. Chociaż i tak myślę, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Mamy ten sam cel - bronimy smoków. Może to trochę zbyt oficialne, ale mój ojciec poprosił abym zawarł z wami sojusz. Tak na wszelki wypadek.

Wystąpił ojciec Emmy, z dumnym wyrazem twarzy odbierajac od szatyna zapieczętowane pismo. Zanim zdążył je otworzyć, jego żona przyjeła ofertę, puszczając córce oczko.

- Ale... - protestował mężczyzna - Ja nawet tego nie...

- Po prostu to podpisz - kobieta podsunęła mu pod nos węgielek - I tak wiesz co tam jest napisane. Nie musisz o tym z nikim dyskutować. Najlepiej w ogóle nie dyskutuj.

Emma oderwała wzrok od rodziców i podeszła do Heathery. Nigdy nie poznała siosty Dagura na tyle dobrze, jakby tego chciała, ale mimo wszystko nawet nie miała na to czasu.

- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - wyznała, krótko przytulając dziewczynę - Nie zdążyłyśmy tak właściwie pogadać.

- Wyspa Berserków jest otwarta. Co chwilę mamy jakieś uroczystości. Jak będziesz chciała to śmiało, wpadaj.

Heathera uśmiechnęła się jeszcze do brunetki, gdy ta poszła się żegnać z następnymi jeźdźcami.

- Pewnie jeszcze i tak kiedyś się spotkamy ale mam dla ciebie radę. Nie jestem do tego może najlepszą osobą, ale Heathera to wspaniała dziewczyna. Pasujecie do siebie.

Śledzik zrobił się czerwony i wyjąkał coś pod nosem.

- Aż tak to widać?

Emma skinęła głową.

Smocza Siostra /Jws (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz