karty [kaebedo]

107 17 12
                                    

Albedo nie przepadał za większością form rozrywek. Jego codzienność składała się głównie z eksperymentów, szkicowania otoczenia i obserwowania zjawisk na świecie. Z jednej strony nie lubił odstępować od swojego planu dnia, a z drugiej desperacko potrzebował czegoś, kogoś, co wyrwie go z męczącej rutyny.

Kimś takim był Kaeya, potrafiący sprawić, że wszystkie jego plany legły w gruzach i wnoszący do jego życia szczyptę niecodzienności i zaskoczenia.

— Ha! Znowu cię ograłem — oznajmił z dumnym uśmiechem kapitan, rzucając karty na stół. Albedo popatrzył z konsternacją na obrazki, wciąż nie pojmując, co te tak właściwie oznaczają, ale ta gra była... Całkiem miła, przyjemna, nawet jeśli nie umiał wygrać i nie rozumiał, co w ogóle ma zrobić. Mogła być też temu winna słaba głową blondyna i cała butelka wcześniej wypitego wina.

— Jeszcze raz.

━━❪ ☂

nienawidzę momentów w których tkwię na jakiejś liczbie słów i nie umiem tego ruszyć chryste

ale nie pójdę spać dopóki tego kaebedo nie skończę, więc najwyżej nockę zarwę i co

tak napisałem to tylko po to żeby się wyżalić, dziękuję dobranoc

bukiet białych róż • gi drabbleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz