4 lat później. Pola.

278 19 0
                                    

- Wyprzedź tę hondę. Dawaj! Bo się spóźnimy! - Pogoniłam Liama. - Jesteś dzisiaj jakiś nieswój.

Spieszyliśmy się na uroczystą kolację z okazji zakończenia moich studiów. Nasi rodzice zarezerwowali stolik w najlepszej restauracji w mieście, choć bardzo protestowałam. Gdybyśmy poszli na pizzę, też by było dobrze. Zgodziłam się jednak ze względu na państwa De Boer, rodziców Liama.

Z Groningen do Zwolle przy dobrych wiatrach jechało się godzinę czasu. Oboje studiowaliśmy w tym mieście, jak większość z naszej paczki, lecz na innych uczelniach. Liam miał studiować razem z Noah na Uniwersytecie, jednej z czołowych uczeni w kraju, ale na różnych kierunkach. Noah wybrał oczywiście prawo, Liam natomiast medycynę. Naukę tam zaczął jednak tylko Liam. Nie miałam tak dobrych wyników w nauce, żeby dostać się na tę uczelnię, co było jednym z głównych powodów ingerowania rodziców Noaha w nasz związek. Zresztą nawet tam nie aplikowałam, gdyż zwyczajnie nie było mnie stać. Razem z Finnem i Yarą studiowałam, więc na NHL Stenden. Na kierunku edukacja. Chciałam zostać nauczycielką. Marzyłam o tym od zawsze.

Tylko Ruben i Miriam się wyłamali i poszli na studia do innych miast, choć w zasadzie Ruben od kilku miesięcy nie należał już do naszej paczki. A Miriam należała do niej głównie ze względu na mnie.

Liam od roku był na studiach magisterskich, które miały potrwać jeszcze dwa lata.

Wszystko tego dnia mieliśmy zaplanowane. Zaraz po mojej pracy i jego stażu w szpitalu mieliśmy tylko wpaść do mieszkania, które wynajmowaliśmy wspólnie od roku, żeby wziąć prysznic i przebrać się w eleganckie stroje, które uszykowałam dzień wcześniej. Dla Liama granatowy garnitur, choć wiedziałam, że nie założy marynarki, więc wyprasowałam mu również granatową koszulę, lubiłam, gdy ją ubierał. Dla siebie wybrałam klasyczną małą czarną oraz szpilki tego samego koloru.

Jak na złość wszystko szło na opak. Najpierw zepsuła mi się suszarka, a potem Liam musiał zjechać na stację zatankować, gdyż zapomniał to zrobić dzień wcześniej. Żeby tego było mało, pod restauracją nie było żadnego wolnego miejsca do zaparkowania.

W końcu udało się zaparkować kawałek dalej. Liam złapał mnie za rękę i niemal biegiem ruszyliśmy do lokalu. Przy drzwiach prawie zderzyliśmy się z parą, która właśnie opuszczała lokal.

- Państwo Gels! Dzień dobry - przywitał się Liam. Mówiąc to pobladł na twarzy. Ciekawe jak wyglądała moja.

- Noah przyjechał z państwem? - zapytałam, choć wcale nie miałam zamiaru się do nich odzywać. Musiałam jednak to wiedzieć.

- Nie! - odpowiedział surowo mężczyzna.

- Noah ma swoje życie z dala od Zwolle - dodała pani Gels.

Wyminęłam ich i weszłam do środka. Liam podążył za mną. Na szczęście mama i tata od razu poderwali się od stolika, który stał przy oknie po lewej stronie. Rodzice Liama również wstali i pocałunkami w policzek zaczęli się z nami witać. Zerknęłam w stronę okna i zauważyłam, że Gelsowie przyglądają nam się z niesmakiem. Niegdyś przyjaźnili się z rodzicami Liama, ale cztery lat temu odcięli się od towarzystwa. Podobno nawet rodzinę bardzo rzadko odwiedzali.

- Nasza zdolna absolwentka.

- Gratulacje! Wznieśmy od razu toast - zawołał pan Mees De Boer.

Usiedliśmy przy sześcioosobowym stoliku i tato Liama od razu przywołał kelnera, żeby zamówić szampana. Miałam ochotę przewrócić oczami. Właśnie dlatego nie chciałam żadnej eleganckiej restauracji. Chciałam, żebyśmy tost wznieśli piwem i podczas kolacji obecni byli by również moi młodsi bracia. Odkąd mieszkałam w Groningen tak rzadko ich widywałam. Mama jednak stwierdziła, że nie wypadało. Jasiek na pewno nie usiedziałby spokojnie. Miał dopiero dziewięć lat.

Wznieśliśmy toast szampanem, na którego nie było stać moich rodziców i zaczęły się pytania, czy rozglądam się już za nową pracą. Obecnie pracowałam w znanej sieciówce z ubraniami. Zarabiałam na studia i na utrzymanie, chociaż Liam początkowo nie chciał wziąć ode mnie ani grosza. Przez trzy lata podnajmowałam pokój w mieszkaniu z innymi studentami. Liam od początku miał swoje mieszkanie. Kawalerkę. Kiedy zaczęłam częściej nocować u niego, niż w studenckim pokoju zdecydowaliśmy, że wynajmiemy coś większego i zamieszkamy razem. Teraz mieliśmy mieszkanie z salonem i jedną sypialnią. Znajdowało się niedaleko centrum i uczelni Liama. Ja miałam trochę dalej, ale nie przeszkadzało mi to, gdyż miałam idealne połączenie miejskiego autobusu. Rzadko jednak z niego korzystałam, bo wolałam poruszać się na rowerze.

- Rozesłałam już kilka podań do szkół w Groningen. Ale chyba spróbuję jeszcze w miasteczkach sąsiadujących. Trudno, najwyżej będę dojeżdżać.

- Albo się tam przeprowadzimy i ja będę dojeżdżać - wtrącił Liam i pocałował mnie w policzek.

Spodziewałam się jakiegoś komentarza ze strony jego rodziców, ale oni tylko kiwnęli głową i uśmiechnęli się czule. Jak mogli zaprzyjaźnić się z takimi ludźmi jak rodzice Noaha? Całkiem inne priorytety i charaktery.

Rozmowa przy stoliku toczyła się swoim rytmem. Martwiło mnie jedynie, że Liam cały czas był nieco milczący, co było do niego nie podobne. Tuż po posiłku Liam przywołał kelnera i zamówił kolejną butelkę szampana. Położyłam mu rękę na ramieniu i szepnęłam:

- Zwariowałeś? Przecież wiesz, że moich rodziców na to nie stać. A nie pozwolą zapłacić za całą kolację twoim.

Już same dania kosztowały majątek. Dobrze, że jednak Jaśka i Kuby z nami nie było.

Liam położył dłoń na mojej i uśmiechnął się lekko.

- Nie martw się, ja płacę za tego szampana - powiedział.

Kiedy kelner postawił przed nami kolejną butelkę w wiaderku wypełnionym lodem, mój chłopak wstał i nalał wszystkim. Gdy nie usiadł z powrotem na miejsce, spojrzałam na niego podejrzanie.

- Pola! Jesteś największym szczęściem, które mnie spotkało - wyrzucił z siebie na jednym wdechu, a potem uklęknął. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Przyłożyłam rękę do ust, zakrywając rozdziawione usta. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kompletnie nie spodziewałam się oświadczyn. Nie wiedziałam, czy byłam gotowa na kolejny krok. Spojrzałam na Liama, któremu lekko podrygiwała noga. Denerwował się tak słodko. W trzech palcach trzymał skromny pierścionek. Potem spojrzałam na rodziców, moich i jego. Siedzieli w bezruchu, wyczekując mojej odpowiedzi, która chwilę potem sama spłynęła z moich ust.

- Tak. Tak! - Drugie tak wypowiedziałam już pewniej, jakby samą siebie chciała przekonać.

"(Nie)przeznaczeni sobie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz