Po dwóch dniach zalała mnie fala wiadomości od Noaha. Dzwonił, pisał, a ja nie miałam serca ignorować go w nieskończoność. Chciałam potraktować go, tak jak on mnie, ale najwidoczniej nie potrafiłam. Kiedy nie odebrałam od niego połączenia, pisał wyjaśniając dlaczego nie było z nim kontaktu. Wersja, że ojciec zabrał mu komórkę i zawiózł do znajomych, wydawała mi się naciągana. Trudno było uwierzyć mi w to, że nie mógł się ze mną w żaden sposób skontaktować. Bardziej uwierzę w to, że nie chciał.
Ja: Dobrze się bawiłeś z Mary Jane?!
Odpisałam w końcu.
Noah: Co? Nie byłem z nią. Byłem u jej rodziców, ale jej nie było!
Ja: Taa! Jasne. Nie musisz kłamać. I tak ci nie uwierzę.
Noah: Ale to prawda! Musisz mi uwierzyć. Byłem u jej rodziców i nie mogłem się z Tobą skontaktować.
Ja: Nie mogłeś czy nie chciałeś?
Noah: Chciałem ale nie mogłem. Gdy się wszystkiego dowiesz, zmienisz zdanie.
Ja: Noah, to jest strasznie słabe. Powiedz po prostu, że nie chcesz ze mną już być. Dostałeś przecież to czego chciałeś. Od początku byłam głupia. Myślałam, że taka dziewczyna może być z takim chłopakiem jak ty. Dałam sobie zamydlić oczy. Ale już koniec!
Noah: Nie wierzę, że to piszesz! Spotkaj się ze mną. Muszę Ci wszystko wyjaśnić.
Ja: Nie chcę. Zostaw mnie w spokoju!
Noah: Nie mogę do Ciebie przyjechać, bo jestem pod obserwacją starego. Ale za godzinę mogę być u Liama. Przyjedź do niego wcześniej. Porozmawiamy, proszę, to ważne.
Nic mu już nie odpisałam. Biłam się z myślami, czy jechać się z nim spotkać, czy nie. Bardzo chciałam. Chciałam uwierzyć, że mówił prawdę. Ostatecznie zdecydowałam zostać w domu. Musiałam pomyśleć. Nie odzywał się tyle dni, a teraz myślał, że tak łatwo mu wybaczę i uwierzę w jego bajeczki?
Po godzinie znowu zaczął do mnie wydzwaniać i pisać z pytanie, czemu się nie zjawiłam. Nie odpisałam mu, bo niby co miałam mu odpisać. Zranił mnie. Czułam się opuszczona, olana i to po naszym pierwszym razie, po moim pierwszym razie.
Wyłączyłam telefon.
Wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi, a po chwili mama mnie zawołała. Serce mi przyspieszyło, czyżby Noah? Skrycie pragnęłam, żeby to był on, ale zamiast niego w progu stał Liam. Trzymał w ręce bukiet czerwonych róż i kopertę.
- To od Noaha.
- Aha - odpowiedziałam, w taki sposób jakby było mi to obojętne.
Wzięłam od niego prezent i zapytałam czy coś jeszcze. Przyjaciel mojego chłopaka się zmieszał i zaczął odchodzić. Nim zamknęłam drzwi, odwrócił się i rzucił:
- Daj mu szansę. Biedak jest załamany. Nie widziałem go jeszcze w takim stanie. Jego starzy są naprawdę okro...
- Dobra, nie tłumacz go.
- Sam powinien, ale nie dajesz mu szansy. Mam mu coś przekazać?
- Nie. Cześć.
Starałam się być twarda, ale było to strasznie trudne.
- Liam? - zawołałam go, gdy był już parę metrów dalej. Zatrzymałam go, choć
sama nie wiedziałam po co.
- Tak?
- Podziękuj mu za kwiaty - powiedziałam dopiero po chwili.
- Sama możesz to zrobić.
CZYTASZ
"(Nie)przeznaczeni sobie"
RomantizmPola właśnie skończyła studia w Holandii, gdzie przeprowadziła się przed pięcioma laty i wiedzie szczęśliwe życie u boku Liama. Jej poukładaną codzienność burzy pojawienie się kogoś, kto przypomina jej Noaha, chłopaka dla którego straciła głowę, a k...