Pierwszy rok mojego związku z Liamem był trudny. W dalszym ciągu przecież leczyłam złamane serce. Wszystko przypominało mi o Noah, ale nie mówiłam o tym nowemu chłopakowi. Nie mogłam, choć był też moim najbliższym przyjacielem. To by go zraniło. On zresztą też nie wspominał o Noahu. Bolesny temat.
Szybko wyznał mi miłość, jakoś miesiąc po tamtym pierwszym pocałunku. Mi zajęło to cały rok. Wyznałam mu uczucia dopiero, gdy byłam ich naprawdę pewna. Było to w nasza pierwsza rocznice związku, w Giethoorn. Był cierpliwy, nie poganiał mnie, lecz czasem widziałam w jego oczach smutek i obawę.
Noahowi byłam skłonna wyznać miłość po tej naszej pierwszej randce, która w zasadzie randką miała nie być.
Będąc z Liamem ciągle analizowałam i porównywałam bycie z nim, do bycia z Noah. Nieświadomie, a może wręcz świadomie katowałam się. W końcu musiałam przestać. Musiałam odpuścić. Jeżeli chciałam być szczęśliwa, to musiałam odpuścić. Minęły dwa lata! Dwa lata bez żadnych wieści od Noah. Nikt nie miał z nim kontaktu, nikt go nie widział. Ilekroć przyjeżdżam do Zwolle krążyłem uliczkami miasta wypatrując go. Oczywiście zrobiłam to za plecami Liama.
Kolejne dwa lata związku były cudowne. Miałam naprawdę wspaniałego chłopaka, teraz już narzeczonego. Wspierał mnie we wszystkim, był czuły i opiekuńczy. Spokojny, odpowiedzialny, a jego rodzice zaakceptowali mnie z miejsca. Widziałam przyszłość u jego boku, bo wiedziałam, że nic lepszego nie spotka mnie po Noahu.
Po tych kilku latach w jednym musiałam przyznać mu rację. Nasz związek był psychiczny. Kochałam go aż do szpiku kości i z tej miłości byłam skłonna robić rzeczy, których normalnie bym nie zrobiła. Byliśmy od siebie uzależnieni, a nie tak powinno być. Zaczęłam zastanawiać się czym jest miłość. Czy miłość jest wtedy, gdy do związku wkrada się obsesja, zaborczość i kłótnie? Nie. Miłość jest wtedy, gdy przy drugiej osobie czujesz się bezpieczny, doceniany i pożądany. Tak czułam się przy Liamie.
A jednak czegoś brakowało mi do pełni szczęścia.
Maleńkie ziarenko wątpliwości zaczęło kiełkować, gdy na progu naszego mieszkania stanął pewien nieznajomy.
- Hej, ty pewnie jesteś Pola. Jestem Luuk, znajomy Liama. Rano tak bardzo się spieszyłem do wyjścia, że chyba zostawiłem tutaj portfel. Mogę zerknąć?
Stałam przy drzwiach, jak bryła lodu. Rozpoznałam w znajomym Liama, młodzieńca który parę dni temu zaczepił mnie w parku w Zwolle. Teraz mogłam uważniej przyjrzeć się jego oczom i były one... Były takie znajome. I ten głos. Zachrypnięty, ale dziwnie znajomy.
- Wejdź - wydukałam.
Luuk wszedł do środka i od razu skierował się do stolika, który stał przed kanapą. Nawet nie zauważyłam, że tam leżał.
- Tutaj jest. Dobrze, że się po niego wróciłem. Gdyby złapano mnie bez dokumentów, mógłby wpaść w kłopoty - powiedział trzymając w ręce portfel. - To będę już leciał. Cześć.
- Długo się znacie z Liamem? - palnęłam bez zastanowienia, bo nie chciałam, żeby jeszcze sobie poszedł. Było w nim coś takiego, że nie mogłam na to pozwolić.
- W zasadzie od dzieciństwa.
- Tak? Jak się poznaliście?
- Chodziliśmy do jednej szkoły w Zwolle. Ale potem się przeprowadziłem. - Dodał szybko.
- Do Groningen?
- Eee tak. Ale teraz mieszkam na drugim końcu kraju.
- Można wiedzieć gdzie?
- W Hadze.
- I teraz tam jedziesz?
- Tak. Wybacz, naprawdę muszę uciekać - powiedział nieco zmieszany.
- Jasne. Miło było cię poznać - powiedziałam i wyciągnęłam do niego rękę. Kiedy ją uścisnął przeszył mnie dreszcz. Miałam wrażenie, że nasze dłonie idealnie do siebie pasują.
Pożegnał się i zbiegł po schodach. Zamknęłam drzwi i usiadłam na szafce na buty, która znajdowała się zaraz obok. Miałam wrażenie, że doznałam jakiegoś pieprzonego deja vu. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że czułam się już kiedy podobnie. Najwidoczniej wyobraźnia płatała mi figle.
Dokończyłam pić kawę, ubrałam się i poszłam do pracy. Cały dzień jednak myślami byłam nieobecna. Nawet koleżanka ze zmiany zwróciła mi uwagę, że zawieszam się podczas składania młodzieżowych podkoszulek na wyspie wystawowej.
- Ogarnij się, bo zaraz dostaniesz burę od szefowej. Co się stało, że jesteś taka zamyślona?
Odpowiedziałam jej, że cały czas rozmyślam o oświadczynach Liama, co oczywiście nie było prawdą. Dziewczyny w pracy piszczały na widok pierścionka zaręczynowego, choć był bardzo skromny. Mi się jednak bardzo podobał.
Kilka dni później, gdy wracałam z Bedum, wpadłam na Luuka. Krążył w pobliżu naszego mieszkania.
- Znowu odwiedziny? - zapytałam.
- Tak, przyjechałem na kilka dni.
- Czekasz na Liama? Chyba nie ma go jeszcze w domu.
- W zasadzie czekałem na... Na ciebie. Dasz zaprosić się na kawę? - zapytał, czym zaskoczył mnie tak, że przez kilka chwil nie mogłam dojść do siebie. Nawet po tym, gdy mu odpowiedziałam.
CZYTASZ
"(Nie)przeznaczeni sobie"
RomancePola właśnie skończyła studia w Holandii, gdzie przeprowadziła się przed pięcioma laty i wiedzie szczęśliwe życie u boku Liama. Jej poukładaną codzienność burzy pojawienie się kogoś, kto przypomina jej Noaha, chłopaka dla którego straciła głowę, a k...