Pola. 5 lat wcześniej...

120 4 0
                                    

Weszłam do przymierzalni wskazanego przez Noaha sklepu. Według smsów od niego miał pojawić się po dziesięć minut później. Tak też się stało. Znalazł mnie i od razu przygniótł do ściany przebieralni.

- Tęskniłem - szepnął przy moich uchu, a potem zassał skórę na szyi. Przeszył mnie dreszcz.

- Noah - szepnęłam podniecona. Uwielbiałam w takich chwilach wypowiadać jego imię.

- Nie mamy dużo czasu, zaraz będzie po mnie mama. Naściemniałem jej, że potrzebowałem kupić coś do szkoły. Nie wiem, kiedy znowu się zobaczymy, ale coś wymyśle. Obiecuję skarbie.

- Oby szybko, kochanie. Nie wytrzymam długo bez ciebie.

- Tak bardzo cię kocham - powiedział czule, spoglądając mi prosto w oczy.

- Ja Ciebie też.

- I przepraszam za tamto. - Nie musiał znowu mnie przepraszać, zrobił to już wielokrotnie w smsach.

Pocałował mnie delikatnie w usta, przyciągając mnie bliżej do siebie.

- Dziękuję, że załatwiłeś mojej mamie z powrotem posadę.

Rano zadzwonili do mamy z pracy, twierdząc, że nastąpiła jakaś pomyłka. Początkowo mama nie wiedziała co, o tym myśleć i nie bardzo chciała wracać do pracy, ale tata zaczął z nią rozmawiać i przekonywać, a potem jeszcze zadzwoniła pani Irena. Jak dobrze, że mama ją miała.

- Musimy być teraz ostrożni. Bo następnym razem nie będę mógł nic poradzić.

Przytaknęłam, a potem objęłam go za szyję i trwałam w tym uścisku, dopóki nie zaczął dzwonić jego telefon.

- To na pewno mama.

- Nie chcę się z tobą rozstawać.

- Ja też, skarbie, ja też, ale nie mamy wyjścia.

- Może zakradnę się do ciebie wieczorem?

- Nie, to nie jest teraz dobry pomysł. Stary na każdym kroku mnie kontroluje. Może za parę dni zluzuje.

Dał mi ostatniego całus i nim zniknął z przymierzalni, poprosił, żebym nie wychodził z niej zaraz po nim. Kiedy zostałam sama, smutek rozdzierał moje serce. To wszystko było strasznie popieprzone. Nie wiedziałam jak długo bez niego wytrzymam. Jeden dzień, dwa? Potem uschnę z tęsknoty. Zwłaszcza po tym, gdy myślałam, że z nami koniec. Niby sama zainicjowałam zakończenie związku, ale tak naprawdę nie wyobrażałam sobie życia bez niego.

Zobaczyliśmy się dopiero po tygodniu. Noah zadzwonił i umówił się ze mną w kawiarni, mówiąc, że urwał się z zajęć pozalekcyjnych. Nierozsądnie, ale nie zważałam na to, gdyż tęsknota za nim była przytłaczająca. Nic mnie nie cieszyło. Ani bracia, którzy nie odstępowali mnie na krok, jak nigdy, ani Miriam, która próbowała mi poprawić humor na wszelakie sposoby. A to zabrała mnie na pyszny deser, a to zakupy. Zrobiła mi nawet bransoletkę z koralików. Na jednym z nich był napis "BFF". Podobała mi się, ale myślami i tak byłam przy Noahu.

Zamówiliśmy po caffee latte i usiedliśmy w najbardziej oddalonym stoliku w lokalu, który zapewniał nam odrobinę prywatności. Noah wciągnął mnie sobie na kolana i objął w pasie.

- Jak idzie ci w szkole? - zapytał.

- Naprawdę chcesz o tym teraz rozmawiać? - Zaczęłam się dąsać. Pisaliśmy sporo wiadomości ze sobą, więc byliśmy na bieżąco ze swoimi sprawami. Potrzebowałam teraz usłyszeć od niego coś miłego i pokrzepiającego. Choćby jak wyglądała sprawa z jego starym. Za wiele ostatnio nie poruszał jego tematu.

"(Nie)przeznaczeni sobie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz