Pola. 5 lat wcześniej...

176 11 0
                                    

Nie poszłam kolejnego dnia do parku na spotkanie z Noah.

Co on sobie myślał? Że tak po prostu spotkam się z obcym chłopakiem? W obcym kraju?

Nie pojawiłam się w parku przez cały kolejny tydzień, choć bracia nudzili mnie uparcie, żebym się z nimi wybrała. Chyba bardziej niż ja polubili to miejsce. Nic dziwnego, było tam sporo miejsca do grania w piłkę, a oni to po prostu uwielbiali. Raz udałam, że bolała mnie głowa, ale głównie tłumaczyłam im, że musiałam mamie pomóc w nauce angielskiego. Stawała po mojej stronie, gdyż za parę dni miałyśmy zacząć pracę w firmie sprzątającej. Mama okropnie się stresowała, więc uczyła się, gdy tylko miała na to czas. Zwykle całe popołudnie po sprzątnięciu kuchni po obiedzie.

Pierwszy dzień w pracy minął nam bardzo szybko. Po dotarciu na firmę, otrzymałyśmy ubiór i obuwie robocze, od razu musiałyśmy się przebrać. Potem odebrał nas bus pracowniczy i wraz z innymi sprzątaczkami pojechaliśmy na punkt, który mieliśmy sprzątać. Okazało się, że mieliśmy sprzątać domki letniskowe, które nazywały się bungalow. Na miejscu pokazano nam, że sprzęt i środki potrzebne do sprzątania znajdowały się w bagażniku, a także co mieliśmy robić. Każdy domek sprzątały dwie osoby, więc rozdzielono mnie z mamą, żebyśmy mogły najpierw przyjrzeć się, jak powinno się sprzątać, a potem przydzielono nam domek, który musiałyśmy posprzątać samodzielnie. Oczywiście nas sprawdzono, ale Hendrika, kobieta, która zarządzała zmianą, nie miała zastrzeżeń. Była pulchna, ale twarz miała przyjazną. Wszystko tłumaczyła mi na spokojnie, a ja przekazywałam mamie.

Kolejnego dnia okazało się, że miałyśmy zostać na firmie. Oprócz kilku biur w budynku była również myjnia samochodowa, myjnia dywanów i tapicerek mebli oraz pralnia. Samochody w myjni myło się ręcznie i to miałyśmy tego dnia robić. Podejrzewałam, że uczono nas różnych zajęć, żebyśmy były obyte z pracą w tej firmie. Po skończonym dniu, kiedy szłyśmy do szatni się przebrać, zatrzymała nas Hendrika.

- Twoja mama musi wrócić do myjni.

- Ale dlaczego? - zapytałam grzecznie, choć byłam bardzo zaskoczona.

- Odkurzała wnętrze samochodu, ale pominęła parę miejsc.

- Pójdę za nią - odpowiedziałam, widząc wystraszoną minę mamy.

- Nie Polin. - Tak Hendrika się do mnie zwracała. - Twoja mama musi wiedzieć na przyszłość, co zrobiła źle. To zajmie tylko chwilkę. Poczekaj tutaj.

Mama kiwnęła głową, dając mi znać, że rozumiała i poszła za Hendriką. Stałam w korytarzu i na nią czekałam. Wtedy z sali obok wyszedł on, Noah i w kilku krokach znalazł się tuż przy mnie. Kiedy poczułam jego zapach, zakręciło mi się w głowie. Założyłam ręce na piersi i odwróciłam się od niego, opierając plecami o ścianę.

- Cóż za spotkanie. Nie spodziewałem się, że cię tutaj spotkam. Polin? W końcu poznaje twoje imię.

- Pola - poprawiłam go, robiąc nadęta minę.

- Pola. Łanie.

Prychnęłam ledwo słyszalnie.

- Wiesz, że mnie zawiodłaś? - kontynuował bawiąc się czymś w ręce. Nie patrzyłam na niego, więc nie wiedziałam co, to było. - Nie pojawiłaś się na umówionym spotkaniu. Ani razu nie pojawiłaś się w parku od zeszłej soboty.

- Na nic się z tobą nie umawiałam - odpowiedziałam śmiało.

- To lepiej zmień zdanie! - powiedział zaczepnie.

- Bo co? Coś mi zrobisz? - zapytałam udając zaciekawienie i strach. Nie miałam pojęcia dokąd zmierzała nasza wymiana zdań, ale grubo się mylił, jeśli myślał, że mnie przestraszy. Wiedziałam, że tego nie chciał. Zależało mu pewnie dlatego, że mu odmówiłam.

- Tobie nie. Ale jak myślisz, kto naskarżył na twoją mamę?

Popatrzyłam na niego zszokowana. Jak on mógł!? Do tego stał tak blisko mnie, opierał się luzacko ramieniem o ścianę, a zadziorny uśmieszek nie schodził mu z ust. Czemu był tak kusząco słodki? Schował do kieszeni bluzy to co trzymał w ręce i założył ręce na piersi, stając w lekkim rozkroku.

- To, co umówisz się ze mną?

- Nie! Zapomnij o tym.

- To będę musiał w dalszym ciągu utrudniać twojej mamie funkcjonowanie w naszej firmie.

W naszej firmie? Poważnie? Nie przesłyszałam się? Popatrzyłam na niego. Zlustrowałam go całego wzrokiem. Jego postawa była niebywale arogancka. Emanował pewnością siebie, aż miała ochotę zrobić mu na przekór. Nie podobało mi się, że tak sobie ze mną pogrywał.

- Jesteś bezczelny!

- Decyzja należy do ciebie.

- Nie zrobisz tego!

- Chcesz się przekonać? - zapytał, unosząc brew. Matko! Dlaczego on był taki uroczy?! W tych okolicznościach powinnam pałać do niego nienawiścią, a ja podziwiałam jego piękne rysy twarzy i zastanawiałam się, jakby to było ich dotknąć opuszkami palców.

Chwilę milczałam. Przeciągałam to, co było nieuniknione. Musiałam się zgodzić, bo jakie miałam wyjście? Mama wystarczająco stresowała się nieznajomością języka. Nie mogłam pozwolić, aby przybyło jej nowych powodów do zmartwień. Noah był okrutny. Nie miał skrupułów, żeby została upomniana i upokorzona. Byłam pewna, że cały wieczór będzie przeżywać to zajście. Niby nic, ale mama przejmowała się o wiele za bardzo drobnostkami.

- Zgoda - powiedziałam w końcu. - Jutro w parku o osiemnastej.

- Świetnie. Nie można było tak od razu? Trzymaj się, mała.

Obrócił się na pięcie i odszedł.

- Tylko spacer - zawołałam za nim, ale nie zareagował. Tak jak ja ostatnio.

Minął się z moją mamą, która wracała z myjni uśmiechnięta. Dziwne.

- Co ci tak wesoło?

- Poznałam Irenę. Polkę. I wiesz, co okazało się, że to nie ja nie byłam nie dokładna.

Ulżyło mi. Mogłyśmy spokojnie wracać do domu.

"(Nie)przeznaczeni sobie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz