Liam

183 16 0
                                    

Wyszedłem ze szpitala z praktyk padnięty. Marzyłem jedynie o tym, żeby wrócić do mieszkania, wziąć gorący prysznic i położyć się obok Poli, zasnąć wtulony w jej ciało. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy na chodniku zobaczyłem krążącego Noaha. W pierwszej sekundzie go nie rozpoznałem, wciąż nie mogłem oswoiłem się z jego nowym wyglądem. Nie tylko jego rysy twarzy się zmieniły. Zmizerniała jego postawa. Schudł i nieco się zgarbił. W świetle dnia jeszcze bardziej nie przypomniał starego Noaha. Nie mogłem uwierzyć, że było to możliwe. Jak wiele musiał przejść i wycierpieć.

- Stary, co tutaj robisz? Jak mnie znalazłeś?

- Nie trudno było to zrobić, wiedząc na jakiej uczelni studiujesz. Pamiętasz też miałem na niej studiować?

Czekałem na odpowiedź na drugie pytanie. Chrząknął i po chwili odpowiedział:

- Po naszym ostatnim spotkaniu, byłem w podłym nastroju. Nie tak wyobrażałem sobie nasze spotkanie - powiedział nieco posępnie.

- A jak je sobie niby wyobrażałeś? Myślałeś, że przygotuję ci komitet powitalny i wpadniemy sobie w ramiona? Noah, nie było cię cztery lata! Cztery pieprzone lata! Nie tak sobie wyobrażałeś nasz spotkanie? To powiem ci, że ja sobie go w ogóle nie wyobrażałem. Olałeś mnie na tyle lat! - mówiłem głosem pełnym żalu i dopiero, gdy skończyłem zdałem sobie sprawę, że za ostro go potraktowałem. Na jego twarzy malował się szok wymieszany z bólem. Jemu też nie było łatwo. Wywołałem w nim poczucie winy, a przecież powinienem postarać się choć trochę go zrozumieć.

Spuścił głowę i lekko nią potakiwał, dopiero potem się odezwał.

- Wiem. Wiem! Kurwa. - Wczesał dłonie w swoje długie, tym razem rozpuszczone włosy. - Dałem ciała. Ale myślałem, że tak będzie lepiej. Nie chciałem litości, tych zbolałych spojrzeń. Wystarczyło, że rodzice i Mary Jane tak na mnie patrzyli.

- Czego ode mnie oczekujesz? Dla mnie to wszystko też nie jest łatwe.

- Nie wiem. Po prostu brakowało mi ciebie.

- Więc czemu nie odezwałeś się wcześniej?! Czemu?

- Starzy odcięli mnie od wszystkiego. Natłukli mi do głowy głupot. Powiedzieli, że... - urwał. Zobaczyłem, że warga mu zaczęła drżeć. Był bliski łez. Co ci idioci znowu wymyślili? Noah miał najgorszych starych pod słońcem. Wielokrotnie mu współczułem, kiedy nie mógł wybrać się ze mną do skateparku, na koncert czy imprezę, bo musiał zakuwać czy chodzić na dodatkowe zajęcia. To jednak było nic w porównaniu z awanturami, które stały mu robił. Bez przerwy tłukł mu do łba, że ma być porządnym człowiekiem, że ma daleko zajść. I tak dalej.

- Chodź. Tutaj niedaleko jest knajpka. Pogadamy. - Zlitowałem się, choć jego pojawienie się w Groningen mogło zbyt wiele skomplikować. Mogłem myśleć jedynie o tym, co wydarzy się, gdy Pola się dowie. Nie mogła się dowiedzieć, nie teraz gdy tak nam ze sobą dobrze.

To by było na tyle z moich planów wtulenia się w moją narzeczoną. Nim weszliśmy do knajpy, Noah zapalił fajkę. Zaskoczyło mnie, że palił. Zawsze był temu przeciwny, jak i paleniu marihuany. Zamówiliśmy dwa browary i zajęliśmy wysoki stolik z dwoma barowymi hokerami.

- Dobra, nawijaj. Co to za akcja z twoimi starymi?

- Najpierw mi powiedz, jak to było z tym wypadkiem?

- Ja... - Kurde, co miałem mu powiedzieć? - Nie wiem. Nie było mnie tam, a potem niewiele się dowiedziałem.

- Powiedzieli mi, że prowadziłem na bombie. Podobno wjechałem w jakiś ludzi, ale nikomu nic się nie stało. Podobno rodzina się mnie wyparła, przyjaciele też. Kiedy doszedłem w miarę do siebie, początkowo nie chciałem w to wierzyć. Że niby prowadził pod wpływem? Powiedz stary, byłbym do tego zdolny? Ale nawet Mary Jane potwierdziła, że przez ostatnie miesiące zachowywałem się inaczej. Podobno strasznie rozrabiałem, buntowałem się, uciekałem z domu. To prawda? Liam powiedz mi, czy to prawdę?! Bo wariuję już od tych wszystkich domysłów i niedopowiedzeń.

"(Nie)przeznaczeni sobie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz