Wojna Z Gwiazdą

237 27 6
                                    


„Czy nigdy nie zastanawiał się pan nad tym, dlaczego chmury i drzewa, złotogniade jesienią, bure zimą, ten pejzaż deklinowany przez pory roku, dlaczego wszystko wali w nas pięknem jak młotem, jakim prawem się tak dzieje? Przecież powinniśmy być czarnym prochem międzygwiezdnym, strzępami mgławicy Psów Gończych, przecież normą jest huczenie gwiazd, potop meteorów, próżnia, ciemność, śmierć..."

Już od samego rana z domu Jeona i Jimina słychać było śmiechy, krzyki i piski radości.
Kook uciekał, a blondynek gonił go i obsypywał brokatem ze swoich skrzydełek.
Trwało to nieco ponad godzinę.
W końcu wymęczony Jeon klapnął na kanapie w saloniku i odetchnął głęboko.

-Jiminnie może pora zrobić śniadanie? Miałbyś ochotę zamiast owoców zjeść to co ja?

-Tak! Tak! Tak! - chłopiec zaczął podskakiwać radośnie. Oczywiście, że chciał spróbować. Ile można jeść owoce?

-Rozkoszny. - młody mężczyzna zabrał wróżka do kuchni gdzie naszykował wszystkie składniki na oblędną bułę z warzywami i jajkiem sadzonym.

Wręczył Jiminowi szpatułkę do przewracania, która była niemal dwa razy większa od chłopca. Ten jednak doskonale sobie z nią radził.
Rozgrzał patelnie na kuchence, rozlał minimalną ilość oliwy z oliwek po czym rozbił dwa jajka.

I już chciał powiedzieć by Jimin pilnował by za bardzo się nie przypiekły jednak ten zaczął na niego krzyczeć.

-Smażysz dzieci pani kury?! Ty potworze! Nie jedz tego?! - blondynek zaczął piszczeć, gestykulować, machać skrzydełkami i sypać czerwonym brokatem. Był zły. Ba... Był wściekły na przyjaciela.

-Jiminnie spokojnie. Te jajka są ze sklepu. Nie ma w nich małych kurczaczków. Jajka od pani kury nigdy bym nie zabrał. - Kook plątał się nieco nie wiedząc co ma powiedzieć.

-Czyli nie smażymy dzieci pani kury? - chłopiec upewnił się.

-Nie. Nie smażymy. - Jungkook przełknął ciężko to małe kłamstewko.

-To dobrze. To przewracam bo się spali. - wróżek płynnie obrócił jajka na patelni, a młody mężczyzna obserwował jak czerwony pyłek zmienia się w odcień brzoskwinek.

Zafascynowało go to zjawisko do tego stopnia, że gdy kroił ogórka rozciął sobie palec. Syknął po czym wsunął go do ust.

Oczywiście zaaferowany Jimin chciał zobaczyć czy wszystko w porządku więc już po chwili latał nad zranionym palcem.

-Ale nie umrzesz? Dusza z ciebie nie wyleci?

-Wszystko jest dobrze. Nie ma co się martwić. - uspokajał i siebie i jego.

-A bardzo boli?

-Trochę tylko. - Kook skrzywił się. Małe ranki były najgorsze. Zwłaszcza na palcu. I zwłaszcza wtedy gdy przychodziło do krojenia cytryny. Piekło strasznie.

W momencie kiedy młody mężczyzna wyjął palec z ust poczuł delikatne muśnięcie.
Jimin podleciał by ucałować rozcięcie twierdząc, że tak szybciej przestanie boleć.

I Kook stał zarumieniony, a Jimin przekładał jajka na talerz.

Czy to tylko przyjaźń?
Czy szalone serce bijące tak szybko wie, że to przyjaźń?

---------------------------------------------
Miłego dnia słoneczka! ❤️

Kto wie ten wie dla kogo ten rozdział
Czekam na zdjęcie nowej fryzurki 😇

My fairy friend || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz