Tego samego wieczoru postanowiłam zjeść kolację w samotności w swoich komnatach, a Marcus się temu nie sprzeciwiał. Najważniejszy dla niego był wspólny obiad. Poprosiłam Violettę, żeby przyniosła mi do pokoju posiłek, a konkretniej ciepłą owsiankę na mleku i sałatkę z warzyw z naszego ogrodu.
Gdy zostałam już sama zjadłam drugą część kolacji, a owsiankę zostawiłam ukrytą niedaleko łóżka. Na palec założyłam obrączkę, żeby sprawiać wrażenie "pogodzenia się z losem", aby potwierdzić moje słowa we wcześniejszej kłótni z Marcusem, gdy dałam mu za wygraną. Spaliłam podarty szkic w kominku, wzięłam długą kąpiel w gorącej wodzie i położyłam się do łóżka.
Wpatrywałam się w ciemny sufit, rozświetlony drobnymi konstelacjami, przemyślając dokładnie moje dalsze posunięcia. Każdy krok musiał być dopracowany. Musiałam mieć plan B w razie niepowodzenia. Za oknem rozpętało się istne piekło. Burza zbierała żniwa, zalewając świat kaskadami wody, przerywając szum deszczu hukiem piorunów i elektryzującym światłem błyskawic. Uwielbiałam taką pogodę. Mogłam wpatrywać się w okno godzinami, przyglądając się wyścigowi kropel na oknie, ale teraz wolałam pójść spać, żeby zebrać siły na następny dzień.
Z samego rana, zanim Viola przyszła mnie obudzić, wysmarowałam się w białej kredzie. Nałożyłam warstwę na tyle cienką, żeby nie pozostawiała wyraźnych smug na ciele czy rzeczach, które dotknę, ale na tyle grubą, żebym wydawała się blada. Następnie wtarłam w linię wodną odrobinę kremu, którym smarowałam obolałe mięśnie, rany czy siniaki. Maść piekła, powodując łzawienie oraz zaczerwienienie oczu, ale o to chodziło. Gdy usłyszałam kroki przed drzwiami moich komnat, szybko wylałam pół owsianki do toalety, a drugie pół wzięłam do ust i stanęłam tyłem do wejścia, udając że wyglądam czegoś za oknem. Burza dalej trwała w najlepsze, zasypując niebo falami czystego ognia w postaci błyskawic. Nastało pukanie, po czym drzwi cichutko się uchyliły i do pokoju weszła służąca.
- Dzień dobry, Wasza wysokość. Czy mam naszykować kąpiel? - usłyszałam jej głos. Odwróciłam się powoli, kładąc dłoń w miejscu żołądka. Violetta dała się schwytać w moją pułapkę. - Na pradawne duchy... wszystko w porządku, Wasza miłość? - zaczęła iść w moją stronę.
Odwróciłam głowę i szybko pobiegłam do łazienki. Uklękłam przy toalecie, symulując wymioty. Kobieta przyklękła obok, odgarniając mi włosy z twarzy, delikatnie głaszcząc mnie po plecach.
- Dziś jest obiad u pani ojca... Jednak w takim stanie lepiej, żeby Wasza wysokość została.
Udałam, że zwracam resztę owsianki, którą przez cały czas trzymałam w ustach, po czym opadłam na podłogę, opierając się plecami o brzeg ubikacji. Służąca dotknęła mojego czoła, po czym dłoni, a na jej twarzy pojawiła się czysta zgroza.
- Jest pani taka zimna... Czy to możliwe, żeby ktoś znowu próbował zamachu? Ale ja sama próbowałam wczorajszych potraw i nic mi nie jest.
Musiałam się mocno wysilić, żeby nie pokazać zdziwienia malującego mi się na twarzy. Nie wiedziałam, że Violetta czuła się na tyle odpowiedzialna za tamten atak, że sama postanowiła sprawdzać moje posiłki. W myślach zapisałam, żeby zabronić jej tego robić w niedalekiej przyszłości, ale teraz musiałam odegrać swoją rolę. Pierwszy raz cieszyłam się z tego jak wiecznie zimna jest moja skóra. Medycy mówili, że to przez niedobór witamin, ale tak do końca nie wiedziałam jaka jest prawda.
- Nie, to raczej zwykłe zatrucie... - wysapałam - Chyba jeszcze się położę, strasznie mi zimno.
Spuściłam wodę w toalecie i pozwoliłam służącej odprowadzić mnie do łóżka, przykrywając się grubą warstwą kołdry.
CZYTASZ
Olympia
FantasyCo byście zrobili, gdyby kazano wam poślubić waszego największego wroga? Gdy na drodze Melody staje Marcus - jedyna nadzieja, aby zakończyć trzydziestoletnią wojnę, dziewczyna nie waha się ani trochę. Jednak życie królowej nie jest usłane różami. Wo...