Zapanowała między nami dziwna, niezręczna cisza. Od rozmowy z Erykiem, Marcus zaczął się ode mnie wyraźnie oddalać. Dalej spaliśmy w jednym łóżku, chociaż nie rozmawialiśmy, a chłopak leżał odwrócony do mnie plecami. Nie poświęcał mi ani krzty troski, nie mówiąc już o jakiejkolwiek fizyczności.
Gdy pytałam jakie są jego plany, wzruszał ramionami. Gdy podejmowałam inny temat, zbywał mnie krótkimi westchnieniami, po czym wychodził z pokoju. Nie patrzył na mnie, nie uśmiechał się i mnie nie dotykał. Odkąd wrócił pijany po rozmowie z Erykiem, stał mi się całkiem obcy.
Violetta wyzdrowiała, a gdy któregoś dnia czesała mi włosy, zauważyła, że coś jest nie tak. Nie mając nikogo innego do rozmowy wszystko jej wyznałam, roniąc przy okazji kilka łez.
- Zżera go poczucie winy. - twierdziła służąca.
Uniosłam zaciekawiona brwi, gdy ona tłumaczyła:
- Znam go całe swoje życie, praktycznie go wychowałam. Umiem rozpoznać co go trapi. Musiał coś przeskrobać, a teraz kara się brakiem kontaktu z tobą.
Wcześniej ustaliłam sobie z nią bezpośrednie zwroty, ponieważ bardziej traktowałam ją jak przyjaciółkę niż służącą. Czasem nadal kobieta mówiła do mnie tytułem, ale szybko się poprawiała z małym uśmiechem.
Niedługo później nie wytrzymałam i wdałam się w kłótnie z Marcusem. Chociaż ciężko to było nazwać kłótnią, gdy tylko ja się odzywałam.
- Porozmawiaj ze mną! Cokolwiek by się nie stało, jakoś sobie z tym poradzimy. - wykrzyczałam, uderzając ręką w blat stołu.
Marcus nie dał żadnej oznaki, że mnie usłyszał.
- Co takiego ci zrobiłam?! Myślałam, że się dogadujemy!
Cisza smażyła całą moją duszę.
- Odezwij się!
Podniósł wzrok, a gdy zobaczył moje łzy, wstał od stołu i wyszedł. Ta sytuacja już więcej się nie powtórzyła, bo powoli traciłam siły. Nie ważne jak bardzo czułby się winny i z jakiego powodu, nie miał prawa mnie tym karać. Wiedział co do niego czuję, a jednak rzucił mnie na pożarcie otchłani pustki w jego oczach.
Nienawidziłam Eryka. Nienawidziłam Dalii. Za to co mu zrobili i że odbija się to na nim w każdym momencie jego życia. Każda obronna reakcja na ból oraz metody karania się, wynikały wyłącznie z ich zaniedbania. Kochałam Marcusa, byłam tego w stu procentach pewna. Możecie mi wierzyć, że nie łatwo było do tego dojść, przez wszystkie wrzaski i ciernie pomiędzy nami, ale nie było rzeczy, której bym mu nie wybaczyła. Nawet teraz, kiedy był na mnie obojętny. Najbardziej bolało, gdy chciałam go dotknąć, a on odsuwał się niczym podpalany żarem. Czym zawiniłam?
Rebelianci dziwnie się uspokoili. Przez ostatnie dni nikt nie został wysłany do obozów pracy, a moi rodzice bezpiecznie wrócili do domu. Teraz w naszym pałacu przebywali wyłącznie rodzice Marcusa, zbyt przerażeni wizją długiej podróży, częściowo przez tereny zagrożone atakiem. Powinno mnie to cieszyć, ale czułam, że to wyłącznie cisza przed burzą, która nastąpi wraz z dniem zaćmienia.
W głowie powtarzałam słowa przepowiedni:
Zmuszona do miłości, śmierć w jej progach zagości. Gdy księżyc słońce zakryje, miecz jej ciało przebije. Ognisty ptak szponami ziemię przeora, w krzyku zatopi się on i ona. Strzeż się kwiatu czarnego, nie przepuść królestwa całego. Wygrana jest na wyciągnięcie ręki, nie obędzie się bez straszliwej męki. Armia wroga się gromadzi, najbliższy twemu sercu cię zdradzi. Twe dni może i są policzone, jednak w kropli życie tkwi nieskończone.

CZYTASZ
Olympia
FantasyCo byście zrobili, gdyby kazano wam poślubić waszego największego wroga? Gdy na drodze Melody staje Marcus - jedyna nadzieja, aby zakończyć trzydziestoletnią wojnę, dziewczyna nie waha się ani trochę. Jednak życie królowej nie jest usłane różami. Wo...