Rozdział 20

1.1K 81 24
                                    

Sukienka, którą miałam założyć na koronację była istnym arcydziełem. Śmiało mogłam powiedzieć, że mama i Dalia włożyły w nią całe serce.

Dół sukienki sięgał ziemi, a na środku miał spore rozcięcie ukazujące nogi. W talii wszyte było coś na kształt gorsetu, ale w przeciwieństwie do kreacji którą miałam na ślubie, ten mnie nie uciskał. Głęboki, uwydatniający moje kształty dekolt i długie rękawy dopełniały całość. Z tyłu miałam cienką, prześwitującą pelerynę w ledwie widoczny wzór imitujący pióra. Peleryna połączona była w niektórych miejscach z rękawami, więc przy każdym uniesieniu rąk, wyglądałam jakbym miała skrzydła. Największy efekt dawało jednak warstwowe połączenie tkanin w różnych kolorach. Na samym dole suknia była krwisto czerwona, potem przechodziła w jasno karmazynowy, żeby następnie pojawiła się pomarańcz i żółć. W wielu miejscach powplatane były złote nici, które pięknie błyszczały, nawet gdy nie padało na nie słońce. Dzięki temu suknia wyglądała jakby płonęła żywym ogniem, do czego idealnie pasowały moje rude włosy.

Inspiracją miał być opiekun Arii, ciągle powtarzający się na każdym możliwym wzorze - feniks. Przywoływał mi on niezbyt miłe wspomnienia, związane z wczorajszym wydarzeniem. Tak jak ustaliliśmy z Radą, nikomu nie powiedziałam o przechwyconym liście ani żarzącym się buncie. Bardzo kusiło mnie, żeby podzielić się tym z matką, ale nie chciałam dokładać jej stresu, który i tak ciągle jej towarzyszył. Poza tym wcześniej musiałabym ustalić to z Najwyższą Radą, ponieważ tak zrobiłby dobry władca.

Włosy pokręciłam i rozpuściłam, a Violetta związała ich pierwszą część w koszyczek z tyłu głowy.

- Korona pięknie będzie się na nich prezentować. - powiedziała.

Usta pomalowałam pomadką w kolorze głębokiej czerwieni, pasującej do pierwszego koloru widniejącego na sukni. Oczy podkreśliłam złotą kreską i byłam prawie gotowa. Oczywiście nie zapomniałam o biżuterii - obrączce, moim pierścieniu rodowym, złotej kolii, wiszącej bardzo blisko szyi i złotych, wysadzanych diamentami kolczykach. Normalnie założyłabym na głowę tiarę, ale dziś ma na niej spocząć korona, więc pominęłam tę formalność.

Gdy mama i Dalia przyszły do mnie rano z kilkoma służącymi, od razu dostałam burę za zdarte kostki. Do tego na ramieniu został mi granatowy siniak po konfrontacji z Marcusem, co nie pomagało w uspokajaniu matki.

- W nocy wstałam do łazienki. Było ciemno i nic nie widziałam, a nie chciałam rozbudzać się szukaniem świecy, więc poszłam po omacku. Zapomniałam, że łóżko stoi na podwyższeniu, dlatego chwilę później z niego spadłam, a żeby nie uderzyć głową o ziemie, zaparłam się rękami i jakoś tak wyszło. - starałam się mówić jak najbardziej przekonująco, ale szczerze mówiąc, sama sobie nie wierzyłam.

Matka na pewno poznała kłamstwo, ale nie ciągnęła tematu. Może ze względu na Dalię, a może bo nie chciała znać prawdziwego powodu rany - tak czy siak cieszyłam się, że nie dopytywała.

Gdy byłam gotowa, zostałam sama w swoich komnatach. Służące poszły pomagać w sali tronowej, gdzie miała się odbyć koronacja, a Dalia i mama same poszły się przebrać. Miałam zostać królową za niecałą godzinę, więc emocje buzowały we mnie równie mocno co w dzień ślubu. Patrzyłam przez okno na karety w oddali, zmierzające w kierunku naszego pałacu. Zamku nie otaczał żaden las, ani góry, więc wszystko było widoczne jak na dłoni. W każdym powozie jechał ktoś ważny - zagraniczni władcy z rodzinami, politycy, sojusznicy i szlachta. Chciałam dobrze się przed nimi prezentować, żeby widzieli we mnie pełnoprawną władczynię, a nie tylko niegroźną księżniczkę.

Usłyszałam pukanie do drzwi, a gdy się odwróciłam do pokoju wszedł Marcus.

Miał na sobie elegancki czarny garnitur z ciemnymi, zamszowymi wzorami w pióra, posiadający złote wykończenia na rękawach, nogawkach i kołnierzyku. Pod oczami widniały ciemne sińce, świadczące prawdopodobnie o nieprzespanej nocy, jednak powieki podkreślił cienką, złotą kreską podobną do mojej. Złoto widniało również na jego skroniach, z których opadało na mocne kości policzkowe, jeszcze bardziej je uwydatniając. Z tyłu ciągnęła się za nim czarna peleryna z grubego, metalicznego materiału.

OlympiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz