Rozdział 16

1.1K 63 25
                                    

Do pałacu Eryka jechaliśmy jakąś godzinę. Od razu po opuszczeniu miejsca ceremonii, rodzice zaczęli mi gratulować jak świetnie się spisałam i jacy są dumni.

- Już po wszystkim. - powiedział ojciec. Jednak to był dopiero początek.

Nie miałam już siły, żeby zaczynać kłótni o sztylet ani całą resztę, więc przez całą drogę się nie odzywałam. Kiedy weszłam do powozu tata próbował mnie przytulić, jednak mu nie pozwoliłam. Pewnie zastanawia się, kiedy przestanę się złościć, ale ja długo trzymam urazę. Poza tym na razie nie dostałam powodu, żeby mu wybaczyć.

Droga minęła stosunkowo spokojnie. Przez cały czas zastanawiałam się nad złożonymi przysięgami oraz czy coś mi grozi za złamanie ich. Ta czerwona poświata sprawiała wrażenie bardzo poważnej i niebezpiecznej. Myślałam nad Marcusem i jakim cudem wytrzymam z nim miesiąc sam na sam. Ciekawiło mnie czy już powinnam się pożegnać z bliskimi, na wypadek gdyby nowy mąż chciał się mnie pozbyć. Nie sądziłam, że moja nienawiść do niego może być tak wielka, a jednak teraz czułam wielką motywację przejęcia tronu i rządzenia jako jedyny, prawowity władca.

Gdy dotarliśmy do celu poczułam słoną wodę oraz szum fal w oddali. Wiedziałam, że pałac Eryka jest położny blisko morza południowego, jednak nie wiedziałam, że tak blisko. Chłodny wiatr, przyciągnął ze sobą bryzę, a ptaki skrzeczące w oddali dodawały klimatu. Sam zamek wielkością przypominał nasz, czyli był ogromny.

Zbudowany był z ciemnoszarego kamienia, a większość porośnięta była zielonym bluszczem, wpadającym w niebieski odcień. Wielkie okiennice wpuszczały do środka dużo słońca, a ogromne wrota z ciemnego, niebieskiego i lśniącego kryształu, do których prowadziły długie schody w tym samym kolorze, otwarte były na oścież, wpuszczając wszystkich do środka. Pałac posiadał wiele ostrych wież, zakończonych blachówką pasującą kolorystycznie do reszty. Większość tego pokrycia dachu, obrośnięte było mchem w odcieniach głębokiej zieleni oraz granatu. Gargulce w niektórych miejscach wprawiały w zaniepokojenie. Były wychudzone i rozwrzeszczane jakby zaraz miały zlecieć z dachu i nas wszystkich rozszarpać. Pasowały do ich właściciela.

Dosłownie za nami, pod pałac zajechała Karoca Eryka z jego żoną i synem. Powitały nas fanfary wygrywane na trąbkach oraz wszyscy zebrani goście. Ich ilość wcale mnie nie zaskoczyła, ani różnorodność wyglądu. Widziałam twarze każdego rodzaju, sylwetki każdej wielkości i włosy w najróżniejszych kolorach. Wszyscy klaskali, wykrzykując nasze imiona. Jeszcze większy chór się podniósł, gdy ja i Marcus wysiedliśmy z powozów, podeszliśmy do siebie, a on wziął mnie pod rękę.

Wcześniej, ciągle będąc w karocy mama odczepiła jedną z warstw sukni ślubnej. Teraz wyglądała prawie identycznie, jednak nie była już tak ogromna. Poza tym, dzięki poluzowaniu gorsetu wreszcie mogłam prawie normalnie oddychać. Przed nami ustawili się parami nasi rodzice, machając do gości z ogromnymi uśmiechami. Tłum oddzielały od nas zastępy gwardii królewskiej zarówno Aryjskiej jak i Gardeńskiej.

Ja również machałam do ludzi i kiwałam im głową. Niech przynajmniej myślą, że się cieszę. Weszliśmy do pałacu po długich schodach, a następnie przez otwarte wrota. Eryk z Dalią szli pierwsi, za nimi moi rodzice i my, a na końcu strażnicy razem z gośćmi. Przeszliśmy przez długi korytarz do sali na samym końcu, gdzie odbywać się miało wesele.

Sala balowa była przeogromna. Czułam, że zmieściłoby się tam całe nasze wojsko, a przynajmniej trzy czwarte. Ściany miały kolor złota, bieli i błękitu. Cały sufit pokryty był malowidłami z Erykiem i jego ojcem w roli głównej. Malowidła przedstawiały polowania, wojny czy platoniczne sceny rodzinne. Wokół ścian rozstawione były stoły nakryte na biało i krzesła przy których widniały imiona przypisanych im osób. Wszędzie znajdowało się mnóstwo jedzenia, napojów, a zwłaszcza alkoholi. Potrafiłam rozpoznać zapach owoców morza, unoszący się w całym pomieszczeniu. Na przeciwko wejścia, stół był nakryty w innym kolorze niż reszta, ponieważ na złoto. Oznaczało to, że należy on do głównych gości - mnie i Marcusa. Za nim było miejsce z instrumentami dla muzyków, którzy zaczęli grać kiedy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia. Na środku był wielki parkiet do tańca wyłożony mozaiką w kolorach muru pałacu.

OlympiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz