Pod nogami miałam leśną ściółkę, co było nie małym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że właśnie wpadłam do czarnej dziury. Klęczałam na ziemi dłuższą chwilę zanim podniosłam wzrok, żeby ujrzeć Marcusa w tej samej pozycji. Jednak gdy on zorientował się gdzie jesteśmy, głośno zaklną i mocno uderzył ręką w ziemię.
- O czym ty myślałaś?!
- O domu, tak jak mi kazałeś!
- Gdybyś o nim myślała to nie bylibyśmy teraz w cholernym lesie! - zamachnął się rękami, pokazując otoczenie wokół nas.
- Przestań się na mnie wydzierać i może wytłumacz mi co się stało!
Jak mógł tak na mnie krzyczeć? Po tym wszystkim co się stało, jak uciekliśmy i omal co nie zginęliśmy? I po tym co się o nim dowiedziałam? To ja musiałam pokaleczyć sobie dłonie, a nie on! To ja wysłuchiwałam jak zabijał niewinnych ludzi, podczas gdy on nawet tego nie żałował!
- Monety skoczków. Prezent ślubny od moich rodziców. - wytłumaczył, gdy już się uspokoił.
Do tej pory o nich nie myślałam. Pamiętam, że miałam spytać o nie matki, ale wyleciało mi to z głowy.
- Można trochę jaśniej? - poprosiłam.
Chłopak wziął kilka wdechów jakby musiał się zastanowić czy nie woli mnie udusić, ale po chwili wstał z ziemi i podał mi rękę. Skrzywiłam się jakby jego skóra pokryta była co najmniej trądem, po czym wstałam bez jego pomocy i otrzepałam suknię z kolek oraz błota. Kreacja nadawała się już tylko na śmietnik, podarta w każdym możliwym miejscu, brudna i gdzieniegdzie zakrwawiona.
- Nie wiem skąd się wzięły, ani jak zostały stworzone, ale wystarczy, że rzucisz jedną na ziemię i pomyślisz gdzie chcesz się udać, a ona cię tam zabierze. Najwyraźniej myślałaś o lesie skoro tutaj się pojawiliśmy. - wytłumaczył.
- Nie! Myślałam o domu, tak jak mi kazałeś.
- O którym domu?
- Mojego ojca? - zawahałam się.
Marcus znowu zaklną, chociaż mocno mnie dziwiło, że w ogóle zna takie słowa.
- Miałem na myśli NASZ dom. Pałac Olympii. W takim razie musieliśmy wylądować gdzieś w połowie między pałacem naszym, a Kaspiana.
Przyglądał mi się takim wzrokiem jakby zaraz miał mnie zabić.
- Nie traktuję pałacu Olympii jak domu. Było się wyrażać jaśniej. - splotłam ręce na piersi. Mojej uwadze nie umknęło, że cienkie strużki krwi dalej skapywały z poranionych dłoni. Pomimo pieczenia mocniej ukryłam je w splocie, żeby Marcus nic nie zauważył. Ostatnim czego chciałam była jego udawana troska.
- Oczywiście... Oczywiście wszystko to moja wina! - krzyknął wymachując rękami.
- Gdyby nie ty, to nawet nie bylibyśmy w tej sytuacji!
- Ja nas stamtąd wyciągnąłem, moja droga!
- Wypraszam sobie! To ja mam pocięte ręce, a nie ty! I przestań na mnie krzyczeć!
Nastała chwila ciszy, w której przyglądaliśmy się sobie nienawistnymi spojrzeniami. Żadne z nas nie miało zamiaru ustąpić, a tym bardziej przeprosić, więc rozmowa, a raczej przekrzykiwanie się, utknęło w martwym punkcie.
- Tędy. - oświadczył chłopak i skierował się w prawo.
- Skąd możesz wiedzieć?
- Po prostu wiem!
- Wybacz, że ci nie ufam po tym wszystkim!
A więc znów wracamy do krzyków.
- Nasz pałac jest na wschodzie, pałac twojego ojca na zachodzie. My jesteśmy gdzieś w połowie, ale wokół naszego zamku nie ma żadnego lasu, więc bliżej będzie do Kaspiana. Mech na drzewach rośnie po północnej stronie, więc musimy kierować się tędy. Zadowolona?! - wymachiwał rękami na wszystkie strony świata, jakby to miało mu pomóc pozbyć się złości.

CZYTASZ
Olympia
FantasyCo byście zrobili, gdyby kazano wam poślubić waszego największego wroga? Gdy na drodze Melody staje Marcus - jedyna nadzieja, aby zakończyć trzydziestoletnią wojnę, dziewczyna nie waha się ani trochę. Jednak życie królowej nie jest usłane różami. Wo...