Rozdział 32

1.4K 64 17
                                        

Siedziałam w wannie zbyt długo, aż woda zdążyła zrobić się zimna. Chciałam się rozluźnić i uwolnić od natrętnych myśli, ale nie ważne jak bardzo się zanurzyłam, stres nie mijał.

Dziś kończyłam dziewiętnaście lat. Byłam jednocześnie podekscytowana i przerażona. Ile dziewiętnastolatek zdążyło wyjść za mąż, objąć władzę nad królestwem i próbować powstrzymać bunt? Chciałam być naraz w wielu miejscach, jednocześnie załatwiając sprawy dworu i poświęcając trochę czasu rodzinie czy Victorii, ale nie mogłam się rozdwoić.

Marcus uznał, że wolny dzień dobrze mi zrobi, a jeśli teraz odpocznę, to niedługo wrócę do gry ze zdwojoną siłą. Może i miał rację? Może ten dzień mi się należał? Tak czy siak nie mogłam się pozbyć cichego głosiku w mojej głowie, który podpowiadał mi, że na to wszystko nie zasługuję. Jak mogę tańczyć, śpiewać i cieszyć się urodzinami, wiedząc co aktualnie dzieje się w królestwie?

Jednak zanim zdążyłam go powstrzymać, Violetta poleciła mi się ładnie ubrać, ponieważ Marcus zaplanował dla nas już cały dzień, który jak stwierdził "będzie pełen niespodzianek i na pewno mi się spodoba". Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale po ujrzeniu tej radosnej iskierki w jego oczach, nie byłam w stanie odmówić.

Dowiedziałam się tylko tyle, że kareta już czeka na nas przed pałacem, więc po kąpieli założyłam zwiewną suknię w kwieciste wzory, z rękawami wykonanymi z cienkiego materiału, przyozdobionego w kryształy. Pierwsze pasma włosów związałam wstążką z tyłu, a na głowę założyłam srebrny diadem, opleciony jakby diamentowym bluszczem. Miałam już wychodzić, gdy w rogu pokoju ujrzałam ogromny bukiet kwiatów w najbardziej nasyconych i wyrazistych kolorach. Mała karteczka na dole, świadczyła od kogo był.

Niech żyje królowa! Wszystkiego najlepszego Melody!

Andre

Uśmiechnęłam się pod nosem i zanotowałam w pamięci, żeby podziękować mu za ten gest. Pomimo tego, że rozmawialiśmy teraz o wiele mniej niż zazwyczaj, Andre był moim najlepszym przyjacielem. Nie zgadzaliśmy się w wielu kwestiach, z których najbardziej sporną był Marcus, ale odmienne zdania nie mogły spowodować trwałego rozpadu naszej relacji. Postanowiłam, że na wieczornym balu z nim zatańczę, nawet jeśli miałby to być królewski rozkaz.

Chłopak czekał na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha, ubrany w białą, bufiastą koszulę oraz czarne spodnie. Wyglądał tak swobodnie, że gdybym go nie znała, nigdy bym nie przypuszczała iż jest najwyższym władcą królestwa. Żaden łuk nie podtrzymywał mu włosów, które niesfornie opadały na bliznę, przysłaniając ją w pół. Gdy jeszcze byłam od niego w sporej odległości, wyciągnął do mnie rękę, a zaraz po tym jak ją ujęłam, porwał mnie w ramiona i mocno przytulił.

- Wszystkiego najlepszego! - powiedział.

- Dziękuję. - jeszcze chwilę rozpływałam się w jego ramionach, ale ostatecznie chłopak odsunął się na metr, żeby dokładnie móc mi się przyjrzeć. - Rozumiem, że gdzieś mnie zabierasz.

Patrzyłam na białą dorożkę, udekorowaną barwnymi kwiatami, wstążkami oraz herbami wszystkich Hrabstw i Klanów. Ciągnęły ją cztery masywne ogiery, również odświętnie przybrane, a z jednej i drugiej strony otaczał ją cały zastęp gwardii królewskiej, zarówno mojej jak i Marcusa.

- Zaufaj mi, będziesz zachwycona. - złapał mnie za rękę i pomógł wejść do dorożki. Chwilę później byliśmy już w drodze.

Pogoda była idealna. Ciepłe promienie słońca opadały na nas ogrzewającym nurtem, a chłodny wiatr sprawiał, że nie było za gorąco. W powietrzu unosił się zapach letnich kwiatów oraz woda kolońska Marcusa. Jechaliśmy najpierw lasem, a następnie rozległymi równinami, pełnymi w łąki i tereny uprawne. Pracujący tam ludzie uśmiechali się do nas, machali lub krzyczeli pozdrowienia, a my witaliśmy ich z pełnym entuzjazmem, chociaż za każdym razem, gdy Marcus unosił dłoń, na twarze wypływał im grymas.

OlympiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz