Rozdział 35

846 57 4
                                        

Zapadł zmrok. Selene nie oczekiwała wyjaśnień ani zwierzeń. Zajmowała się swoimi sprawami, gdy ja kręciłam się od ściany do ściany, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Wyglądałam przez okienka, sprawdzając czy Marcus dał sobie spokój, jednak on przesiadywał w okolicy chatki, nie wychodząc poza krąg z kamieni. Chciał zrobić mi na złość. Wiedział, że to wyprowadzi mnie z równowagi.

Od wejścia do chaty nie odezwałam się ani słowem. Emocje we mnie buzowały, chociaż nie mogłam powiedzieć co tak naprawdę czuję. Złość? Żal? Zaskoczenie? Momentami chciałam wyjść i znów na niego nakrzyczeć, ale się nie odważyłam.

Razem z zachodem słońca pojawił się chłód. Lato dobiegało ku końcowi, a noce zaczęły przejawiać jesienną aurę. Selene rozpaliła w kominku, wypełniając domostwo przyjemnym ciepłem i zabrała się za robienie kolacji. Marcus nadal nie zmieniał pozycji. Wyglądał jakby przez te kilka godzin w ogóle nie ruszył się z miejsca. Podniósł jedynie miecz, który zostawiłam na dworze i przyglądał mu się dokładnie, choć twarz pozostawała niezmienna.

Wypiłam niezliczoną ilość mikstur, wywarów oraz grzańców, które Selene przyprawiała szeptanymi zaklęciami. Nie pytałam co to. Ona podsuwała kubek, a ja go opróżniałam. Tak czy siak ból prawie całkiem znikł, czego nie można było powiedzieć o siniakach i ranach. Przyłapałam ją jak przygląda się bliznom na moich dłoniach, choć nie spytała. Wcześniej opatrzyła również moje obite kostki za co podziękowałam jej skinieniem głowy.

Znałam ją krótko, ale ta cecha u niej była moją ulubioną. Obie miałyśmy przeszłość i tajemnice. Pomogła mi, ale nie zagłębiała się w sens tego wszystkiego. Sprawiała, że miałam ochotę zostać u niej kilka dni dłużej.

Nie wiedziałam czy plan z udaniem się do woski wypali. Nawet gdybym przywiązała Marcusa do drzewa, on i tak by raczej za mną poszedł, a z nim wszystko nie miało sensu. Zrujnował mi życie w pałacu, a teraz planował to zrobić poza nim.

W głowie powtarzałam wszystko co mi powiedział i chociaż bardzo chciałam mu zaufać, to nie mogłam być naiwna. Jednak przed rozmową z Erykiem, zanim jeszcze zaczął się dziwnie zachowywać, powiedział: "pamiętaj kto jest twoim wrogiem", tak jakby miał swój własny, okrutny plan, w sekrecie przed ojcem. To było strasznie dziwne. On był dziwny. Chciałam tylko spokoju, który on mi odbierał.

- Uważam, że powinnaś go wysłuchać. - Selene odezwała się po raz pierwszy od kilku godzin.

Puściłam jej wymowne spojrzenie.

- Wczoraj ci wszystko opowiedziałam. Słyszałaś i widziałaś co się stało przed domem. Myślisz, że tak po prostu pójdę do niego, wyciągnę rękę i jakby nigdy nic wrócę do pałacu?

- Tego nie powiedziałam.

Zapanowała między nami cisza, wypełniona moim wrogim nastawieniem oraz jej przejmującym spokojem. Powoli gładziła błony między palcami, co po tylu latach musiało wejść jej w nawyk.

- Kochałam go, a on mnie... zdradził. - powiedziałam ostatecznie. W ostatniej sekundzie słowa uwięzły mi w gardle. Nie chciałam o tym myśleć, bo zaraz miałam ochotę krzyczeć i płakać. Bolało jak diabli, a na to nie mógł pomóc żaden wywar.

- Nic nie jest czarno-białe, Melody. Jesteś młoda i niedoświadczona, ale powinnaś o tym wiedzieć.

- Nie widzę drugiego dna w tym co zrobił. - splotłam ręce na piersi i spuściłam głowę. Prawda była taka, że miałam po prostu dość. Byłam zmęczona i nie wiedziałam jak długo jeszcze dam radę z tym wszystkim walczyć.

- Jak możesz widzieć, gdy masz zamknięte oczy?

Pokręciłam głową, nie wierząc jej słowom. Stała po jego stronie, nawet po tym wszystkim!

OlympiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz