Podróż minęła bez większych przeszkód. Nikt nas nie napadł ani nie zatrzymał. Martwiłam się, że po jakimś czasie Marcus będzie chciał się przesiąść do mojego powozu, ale i to nie nastąpiło.
Pałac Olympii zmienił się od czasu, gdy ostatni raz w nim byłam. Wielkością dorównywał pałacowi mojego ojca czy Eryka. Otaczał go wielki mur, wysoki na kilka metrów zza którego widać jedynie było wieże. Wjeżdżało się przez wielką żelazną bramę, okutą we wzory czterech duchów, następnie był długi podjazd przepełniony kwiatami, krzewami i fontannami, który prowadził do głównych drzwi pałacowych. Zamek sam w sobie wykonany został z białego budulca nieznanego mi pochodzenia. Dachówki wierzy miały odcienie głębokiego granatu, tak samo jak okiennice, drzwi i mniejsze elementy. Gdy byłam mała i spędzałam tu czas, większość utrzymana była w barwach zieleni i szarości. Najwidoczniej Eryk maczał palce w kolorystyce.
Gdy nasze powozy się zatrzymały, woźnica otworzył mi drzwi i pomógł wyjść. Nie dawało mi spokoju, że skądś go znam.
- Pokaż mi swoją twarz. - poprosiłam.
Woźnica jakby się wahał. Spojrzał w stronę powozu Marcusa, a gdy zobaczył, że chłopak jeszcze nie wyszedł, szybko podniósł hełm.
- Andre? - zdziwiłam się. Podobno nasi starzy strażnicy nie mogą z nami zostać.
- Cicho. W razie czego Wasza wysokość mnie nie zna. Wszystko wytłumaczę, ale nie teraz. - założył hełm z powrotem na głowę.
Byłam zdezorientowana, jednak najwyraźniej Andre prowadził jakąś grę, a ja musiałam w nią zagrać. Marcus podszedł do nas, ale nie wziął mnie pod rękę, ani nic co miałoby świadczyć o sympatii do mnie, za co byłam niezmiernie wdzięczna. Ostatecznie po prostu rzucił mi nienawistne spojrzenie, po czym nie czekając na cokolwiek, poszedł do pałacu. Czekała tam na nas służba gotowa przyjąć wszystkie prośby. Chłopak nawet na nich nie spojrzał tylko wszedł na górę po schodach, kierując się najprawdopodobniej do jego komnat.
Od wewnątrz pałac również się zmienił. Odrestaurowane wnętrze olśniewało w każdy możliwy sposób. Wcześniej przygnębiające, ciemne ściany - teraz jasna, otwarta przestrzeń. Zauważyłam, że niektóre drzwi są w innych miejscach, korytarze jakby stały się większe i dodano wiele lamp, żeby oświetlić każdy cal pałacu. Podłogi pokryte były płytkami, mozaikami lub dywanami, a wszystko idealnie pasowało do siebie kolorystycznie.
Poszłam zobaczyć sale tronową, a za mną podążył Andre. Pomieszczenie wyglądało prawie tak samo, gdyby nie liczyć świeżo pomalowanych ścian i dwóch nowych tronów. Oba były tej samej wielkości, wykonane z półprzezroczystego kryształu, odbijającego wiązki światła. Dół wyłożony był białym futrem dla wygody, za to góra została pominięta. Jedynym co się w niej wyróżniało było rzeźbienie w krysztale, przedstawiające cztery duchy. To była dla mnie lekka przesada, że wszędzie stosowali ten motyw, biorąc pod uwagę, że mało kto rzeczywiście w nie wierzył.
Pomimo tego trony były piękne. Wyobrażałam sobie jak siedzę tam z koroną na głowie, wysłuchując próśb moich wiernych poddanych. Nie mogłam odpuścić sobie tej satysfakcji, więc przeszłam przez całą salę, wspięłam się po trzech małych schodkach i usiadłam na tronie po prawej stronie.
Pomimo tego z czego był wykonany, tron zdawał się wyjątkowo ciepły oraz wygodny. Futro na siedzisku okazało się być niewielką poduszką.
- Ten jest mój. - usłyszałam ostatni głos, który miałam ochotę słyszeć. Marcus podszedł tak cicho, że nawet Andre się wzdrygnął i w pierwszym odruchu wyjął miecz. Chłopak zmierzył go zimnym spojrzeniem, a strażnik schował broń do pochwy.

CZYTASZ
Olympia
FantasíaCo byście zrobili, gdyby kazano wam poślubić waszego największego wroga? Gdy na drodze Melody staje Marcus - jedyna nadzieja, aby zakończyć trzydziestoletnią wojnę, dziewczyna nie waha się ani trochę. Jednak życie królowej nie jest usłane różami. Wo...