Rozdział 12

1K 65 15
                                    

Ludzie podchodzili co chwilę do naszego stołu, prosząc mnie do tańca. Nie chciałam im wszystkim odmawiać, ale zdawałam sobie sprawę, że chcą się tylko dowiedzieć czegoś więcej o połączeniu królestw, a sam taniec jest tylko wymówką. Na całe szczęście miałam Andre u swojego boku, a ten delikatnie odmawiał za mnie. Powodem był ból głowy, który uniemożliwiał mi w pełni korzystanie z zabawy. Nie było to do końca kłamstwo, ponieważ przez cały ten chaos, krzyki, muzykę oraz stres związany z przemową, głowa naprawdę dawała mi się we znaki. 

Po zejściu ze stołka i wrócenia do namiotu, odciągnęłam ojca na bok. Nie chciałam kłócić się w takich okolicznościach, ale to było silniejsze ode mnie.

- To był twój plan? Nie dawać ludziom odpowiedzi, żeby zmusić mnie do zabrania głosu? - spytałam. 

- Oczywiście, że nie. Przecież o nic cię nie prosiłem, to była wyłącznie twoja decyzja. Równie dobrze mogłaś nic nie mówić.

Widziałam, że kłamał. Na pierwszy rzut oka był słabym kłamcą, jednak gdy wprowadzał mnie w błąd tyle razy, zdążyłam zauważyć, że przychodzi mu to bardzo łatwo. O wiele ciężej było mu mówić prawdę - wtedy się zastanawiał, powtarzał niektóre rzeczy po parę razy albo mylił. Jednak, gdy kłamał mówił prosto, szybko i zdecydowanie - jakby urodził się aby oszukiwać.

- Jednakże cieszę się, że zabrałaś głos. Weź to jako pierwszą lekcję wystąpień. Kiedy zostaniesz królową to będzie dla ciebie codzienność. Jestem dumny z tego jak sobie poradziłaś. - tata próbował mnie przytulić, ale odsunęłam się o duży krok. 

Kłamał mi prosto w oczy, po czym mówił wszystko, żeby tylko potwierdzić swój blef. Nigdy nie sądziłam, że stoczy się tak nisko, tracąc całe moje zaufanie. Gdy się odsunęłam ojciec ściągnął brwi jakby nie wiedział, dlaczego postępuję w ten sposób.

- Nie dotkniesz mnie, póki nie przestaniesz być fałszywy. Mówisz, że mogę ci ufać, że robisz wszystko dla mojego dobra i że się zmienisz, a na końcu zawsze wbijasz mi nóż w plecy. Nie taki mężczyzna mnie wychował. - odpowiedziałam i wróciłam do stołu.

Kiedyś ojciec był wzorem do naśladowania. Miał czyste serce, pragnące dobra jego królestwa. Teraz jednak każdy jego czyn przykryty był przekrętami i kłamstwami. Kto wiedział, co jeszcze mógł zrobić przez ten czas, o czym nie wiem? Może podpisał z Erykiem kolejne porozumienie, które tylko pogorszy sprawę? Szczerze, nie zdziwiłabym się.

Teraz siedziałam sama przy stole pod naszym namiotem, a pilnowała mnie połowa naszej straży - w tym Andre i Kryspin. Z tego co wiedziałam, Enzo zrobił sobie przerwę i zmienił się w króla parkietu, zapraszając do tańca każdą wolną kobietę. Próbowałam coś zjeść, ale z jakiegoś powodu zacisnął mi się żołądek, więc jedzenie odpadało. Ojciec z mamą poszli przywitać się z resztą gości, zabierając ze sobą połowę straży. Generał z jego rodziną, również gdzieś zniknęli, więc pozostało mi samotne spoglądanie na bawiących się ludzi. Po jakimś czasie przyszło moje wybawienie od nudy w postaci mojej najukochańszej osoby po słońcem. 

Gdy Victoria próbowała wejść do namiotu kilku strażników zastawiło jej drogę.

- Yyyy cześć. Ja jestem przyjaciółką księżniczki i nie mam przy sobie żadnej broni. - powiedziała.

- Przepuście ją. - odkrzyknęłam, a strażnicy wykonali mój rozkaz. 

Victoria przyszła do mnie w paru susach i zajęła miejsce obok.

- Cieszę się, że przyszłaś. - uściskałam ją mocno.

- Oczywiście, macie tu o wiele więcej jedzenia. - zaśmiała się i odwzajemniła uścisk. - Świetnie poszło ci z ludźmi, nie spodziewałam się, że masz taki dar przemowy.

OlympiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz