Rozdział 11

1.1K 77 12
                                        

Nadszedł dzień pikniku. Ostatnio zajmowałam się głównie nauką i treningami, które wyciskały ze mnie ostatnie poty. Mogłam jedynie ufać Andre, gdy mówił, że z każdym razem będzie łatwiej. Do tego zakwasy trochę ulżyły, więc było mi odrobinę łatwiej. Jednak dziś od rana emocje we mnie buzowały. Byłam szczęśliwa, że wreszcie zobaczę się z Victorią, jeśli Dorian pozwoli jej przyjechać, ale równocześnie zestresowana tym jak ludzie zareagują na wiadomość o połączeniu królestw. W najlepszym scenariuszu będą niezadowoleni, ale szybko się z tym pogodzą i nie wpłynie to na zabawę. W najgorszym - wszyscy zaczną krzyczeć i się buntować. Jednak nie ważne jak bardzo będą źli, zdegustowani czy sprzeczni - to już nic im nie da. Decyzja zapadła, została przypieczętowałam i nawet mój ojciec nic by nie mógł poradzić, gdyby nagle się rozmyślił. Liczyłam tylko, że wszystko pójdzie płynnie, a może nawet przekroczy moje oczekiwania. Moich myśli nie opuszczał fakt, że zostały dwa tygodnie od dzisiaj do ślubu. Od jutra przygotowania przyspieszą jeszcze bardziej, a ja najprawdopodobniej nie będę miała czasu na nic oprócz treningów. Mama i tata również będą zajęci bardziej niż do tej pory, więc spodziewałam się, że miłe wieczory z matką dobiegły końca. 

Teraz również panował chaos. Służba biegała z jednego końca pałacu na drugi z najróżniejszymi rzeczami na piknik. Inni byli na dworze i szykowali dla nas powóz z końmi, którymi mieliśmy podróżować na święto, a jeszcze inni starali się spełnić swoje codzienne obowiązki w tym całym zamieszaniu. 

Osobiście liczyłam, że przez męczące treningi będę lepiej spała bez malatononu, ale nic z tego. Gdy odstawiłam lek na zaledwie jedną noc, koszmary powróciły ze zdwojoną siłą i więcej nie próbowałam własnych sił jeśli chodzi o sen. Na całe szczęście miałam jeszcze zapas malatononu, ale nie chciałam wiedzieć co będzie jeśli mi go zbraknie, a Artur z jedenastki nie będzie mieć więcej. 

Dzisiejszego dnia wstałam później niż zazwyczaj, a dzięki temu wyjątkowo się wyspałam. Działanie leku zapewniało mi brak snów co bardzo mi pasowało. Było koło południa, gdy Cecil weszła do mojego pokoju, budząc mnie, a potem przygotowała mi ciepłą kąpiel. Dłuższą chwilę leżałam w wannie aż poczułam jak woda ostyga. W dzień pikniku zawsze miałam odwołane wszystkie lekcje i typowe zajęcia, więc się nie spieszyłam. Miałam dużo czasu zanim będziemy wyjeżdżać, a makijaż i fryzura nie zajmowały mi długo, dlatego nie stresowałam się, że nie zdążę. 

Uspokajająca kąpiel i przespana noc zapewniły mi rozluźnione mięśnie oraz odgoniły zmęczenie - czułam się gotowa do działania. To był wielki dzień nie tylko dla mnie, ale też dla całej Arii i byłam pewna, że zapisze się na kartach historii. 

Usiadłam przy toaletce, gdzie czekała na mnie taca ze śniadanio-obiadem i zaczęłam posiłek. Kilka chwil później do mojego pokoju weszła Cecil wraz z trzema innymi służącymi i zabrały się za moje włosy oraz makijaż. Przez to, że jadłam, jedna z nich czekała, bo nie miała jak mnie pomalować, a pozostałe dwie układały mi fryzurę. Słuchałam ich rozmowy o tym w co ubiorą się na ich piknik. Wydawały się być podekscytowane i uradowane. Ten dzień uwielbiali wszyscy w królestwie, zwłaszcza za czasów wojny, kiedy następował rozejm. Biedne, nie wiedziały jaka informacja ich czeka. Co prawda ojciec ogłosi to na naszym przyjęciu, a one dowiedzą się o wszystkim nazajutrz lub później, ale tak czy siak było to coś czego na pewno by się nie spodziewały. 

Szczerze mówiąc nie byłam do końca pewna czy służba i strażnicy wiedzą o planie taty czy nie. Niektórzy przywozili do pałacu rzeczy związane ze ślubem jak na przykład próbki tortów. Inni znowu wysyłani byli do nowego pałacu, żeby załatwić za nas pewne sprawy, dlatego mogli być wtajemniczeni. Byłam prawie pewna, że Andre wiedział. Wcześniej był strażnikiem mojego taty i to jednym z bardziej zaufanych, więc było to bardzo prawdopodobne. Poza tym, wydawał się być bardzo poważny i po części smutny. Może dlatego, że o wszystkim wiedział?  Pewnym też było, że nikt nie poinformował Enzo z Kryspinem. Znałam ich za dobrze, więc wiedziałabym, gdyby ich wtajemniczono. Źle czułam się z tym, że ich okłamywałam. Bardzo chciałam im powiedzieć o wszystkim, ale ojciec by mnie zabił, a chłopaki raczej nie potrafiliby utrzymać języka za zębami. 

OlympiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz