Rozdział 11. Kot

621 41 61
                                    

Po tygodniu Langa był już całkowicie zdrowy, więc postanowił z samego rana udać się do przyjaciela. Idąc do jego domu spotkał go po drodze.

Langa: Reki!

Reki: Właśnie miałem do ciebie iść.

Langa: Niedługo kończą się ferie.

Reki: Połowa zimy za nami.

Langa: W następnym tygodniu są walentynki.

Reki: Podoba ci się ktoś?!

Langa: N-nie jestem pewny. A ty? - jednak Langa dobrze wiedział kto mu się podoba.

Reki: Sam nie wiem. Patrz kot!

Langa: Co on tu robi o tej porze roku.

Reki: Może się zgubił.

Reki podszedł do zwierzęcia, jednak to odskoczyło.

Langa: Reki zostań tam i zwróć uwagę kota.

Reki: Okej.

Reki patrzył się na kota wyciągając do niego powoli rękę, nie robiąc żadnych gwałtownych ruchów. Wtedy Langa podszedł od tyłu i złapał futrzaka.

Langa: Mam go!- Ała! Drapie!

Reki wziął wiercącego się kota na swoje ręce.

Reki: Nie ma obroży ani nic takiego.

Langa: Poszukam ogłoszeń na necie.

Reki: Racja.

Langa wyciągnął telefon, dopiero teraz oriętując się jak wiele ma zadrapań od kocich pazurów.

Langa: Krew!

Reki: Spokojnie! Tylko mi tu nie zemdlej!

Langa: S-spróbuję!

Langa próbując zignorować rany na rękach, przeglądał ogłoszenia zaginionych kotów w ich mieście. 

Langa: Patrz, chyba znalazłem!

Reki: Zadzwoń do właściciela.

Langa: Mhm. - przytaknął wybierając numer. - Nie odbiera.

Reki: Trzeba będzie go gdzieś przetrzymać. Zrobisz to?

Langa: Wolałbym nie, podniósł do góry poranione dłonie.

Reki: U mnie w domu siostry by go zamęczyły.

Langa: A może pan Oka!

Reki: Właśnie! Sketchy miałby się z kim bawić!

Chłopcy zadzwonili do swojego menadżera, lecz ten nie zgodził się przyjąć go, ponieważ jego lisek niezbyt lubił towarzystwo innych.

Reki: Co teraz zrobimy?

Langa: Może zostać na razie u mnie.

Reki: Naprawdę?

Langa: Moja mama nie będzie mieć nic przeciwko, a nie mam też rodzeństwa, ale ty będziesz się nim zajmował!

Reki: Czyli mam u ciebie siedzieć dopóki kot będzie z tobą?

Langa: Tak.

Reki: Niech ci będzie.

Udali się, więc do domu Langi, gdzie Kanadyjczyk od razu poprzyklejał na rany plasterki. Tymczasem Rudy wyciągnął z lodówki rybę, ukroił kawałek i nakarmił kota. Następnie biorąc zwierzaka na ręce poszedł do pokoju przyjaciela.  Nagle kot zeskoczył z Reki'ego na łóżko Langi, gdzie zwinął się w kłębek i poszedł spać. Do pokoju wszedł wtedy Langa.

Langa: Co on robi na moim łóżku?

Reki: Chyba znalazł sobie miejsce do spania.

Langa: Czemu moje łóżko? - mówił niezadowolony.

Reki: Bo tam mu się spodobało. Uroczy prawda?

Langa: Czemu?!

Reki: Bo twoje łóżko jest wyjątkowo wygodne! - dopiero chwilę później zrozumiał jak to zabrzmiało. - Znaczy- nie wiedział jak to teraz odkręcić, więc nic już nie powiedział.

Langa *myśli*: W porównaniu do ciebie ten kot wcale nie jest uroczy.

Langa: A gdzie ja będę spał?

Reki: Na materacu.

Langa: A ty?

Reki: Ja?

Langa: Miałeś zostać aż się go pozbędziemy.

Reki: Nawet w nocy?!

Langa: Tak.

Reki: Rany.

Langa: Więc będziesz spał na podłodze.

Reki: Ha?!

Lecz nagle zadzwonił telefon. Okazało się, że to właściciel. Kiedy Langa skończył rozmawiać, chłopcy zabrali kota pod podany adres.

Dziewczyna: Bardzo wam dziękuję! Wszędzie go szukałam! Gdzie był?

Reki: Zważając na to gdzie mieszka, dosyć daleko.

Wzięła pupila z rąk Reki'ego.

Dziewczyna: Podrapał cię?!

Reki: Mnie tylko trochę! - wskazał na dłonie Langi całe w plastrach.

Dziewczyna: Bardzo przepraszam!

Reki: Nie, nie musisz! Nic się nie stało! My już pójdziemy.

Dziewczyna: Pa!

Przyjaciele, wracali razem do domu.

Reki: Apsik!

Langa: Zaraziłem cię?!

Reki: Nie, tylko coś mnie podrażniło.

Langa *myśli*:  „gdyby był chory próbowałby udowodnić, że jest zdrowy…” To o tym mówiła Koyomi!

Langa: Jeśli jesteś chory po prostu chodźmy do domu!

Reki: Ale ja nie jestem chory, to pewnie przez tego kota.

Langa: Przecież nie masz alergii.

Reki: A nie mogłem zwyczajnie kichnąć?

Langa: Reki, przestań udawać!

Reki: Ja nie udaje!

Langa: Bo ci uwierzę.

Sprzeczali się tak przez całą drogę. Po części każdy z nich miał trochę racji. Bo Reki był chory z miłości tyle, że tego nie zauważył.

Renga: Snow flakes in Okinawa and another infinity adventuresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz