Rozdział 1

2.6K 148 22
                                    

Mia

Gdy jechałyśmy ciemnym lasem, drogę rozświetlał jedynie blask reflektorów samochodu Zack'a, który pożyczyłyśmy na krótką chwilę, a którego kulczyki podobno zawsze były pozostawione w stacyjce. Myślę, że to był ostatni raz, kiedy Zack tak zrobił. Pewnie będzie pluł sobie w twarz na myśl o tym, jak bardzo ułatwił nam ucieczkę.

Sophie pędziła drogą z zawrotną prędkością. Trzymałam się kurczowo uchwytu w drzwiach, obawiając się, że roztrzaskamy się na najbliższym drzewie. Czy to by jednak coś dało, gdybyśmy się rozbiły? Nie sądzę, ale czułam się nieco lepiej, wiedząc, że mam w tej chwili jakieś oparcie, które pozwala mi utrzymać odrobinę równowagi.

Postanowiłam chwilę poczekać z moją historią z obawy, że jej zachowanie na drodze, może stać się jeszcze bardziej nieobliczalne niż do tej pory. Sophie starała się jak najszybciej oddalić od klubu, którego członkowie, w każdej chwili mogli zorientować się, że opuściliśmy jego mury i rzucić się w pogoń za nami, jak za leśną zwierzyną. Mogliby nas wytropić i zarzucić sidła, by nas złapać i ponownie doprowadzić do miejsca, w którym tak bardzo nie chciałam teraz przebywać.

Jeśli Liam znałby prawdę, nigdy niedopuściłby do takiej sytuacji. Jednak nic nie dawało mu prawa, by zamykać mnie z tymi bestiami twarzą w twarz. Okazał kompletny brak wiary w moje zapewnienia, mimo iż sam przyprowadził mnie do swojego klubu i przez jakiś czas siłą mnie w nim przetrzymywał. Prosiłam o odrobinę zaufania, o nie rozdrapywanie mojej przeszłości. Podejrzewał, że jestem kretem, tymczasem zdrajca nadal przebywał pod dachem jego ukochanego klubu. Czy będę mogła w jakiś sposób go ostrzec? Czy uwierzy w moje słowa, które do tej pory najwidoczniej niewiele dla niego znaczyły? Jak mało wystarczyło, by zachwiać jego pewną postawą. Ziarno niepewności zasiane w jego głowie wykiełkowało niczym fasola z bajki, stając się monstrualną rośliną, sięgającą nieba. Byłam rozczarowana, czułam się zawiedziona i oszukana. Oddałam się temu człowiekowi... Teraz musiałam puścić ten incydent w niepamięć i zacząć żyć tak, jakby nigdy nie miał miejsca. Nigdy więcej nie pozwolę sobie na taką lekkomyślność. Poczucie bezpieczeństwa, które biło od Liama i jego bliskość, spowodowały, że całkowicie się zagubiłam. Po wydarzeniach, które miały miejsca w moim życiu, mój umysł, chciał na chwilę odpocząć i uznał, że Liam będzie doskonałym lekarstwem na moje rany. Sądziłam, że ten człowiek zostanie w moim życiu na dłużej, jeśli nie na zawsze... Głupia, naiwna ja.. Tymczasem ten mężczyzna okazał się być plastrem, chwilowo przyklejonym na powstałą wyrwę, który ktoś następnie zdarł boleśnie i bez ostrzeżenia. Rana nadal pozostała niezagojona. Niestety... To wszystko, to były tylko złudne nadzieje... Czułam wewnętrzną wściekłość. Byłam wściekła na Willa, że zostawił mnie tu samą i pozwolił na przeżycie tego wszystkiego... Pogubiłam się w relacji z Liamem... Will nie przygotował mnie na taką ewentualność. Zawsze stał za mną murem. Był jak skała. Miał zasady. Szanował mnie i chronił przed wszystkim co mogło mnie skrzywdzić. Widziałam, że nie będzie tak zawsze, ale nie wiedziałam, że przyjdzie mi tak brutalnie zderzyć się z rzeczywistością. W jakiej bańce mydlanej musiał trzymać mnie mój mąż, że sądziłam iż świat potrafi być piękny, a ludzie dobrzy i sprawiedliwi?

Właśnie podjeżdżałyśmy pod dom, w którym do tej pory mieszkałam i który miał być mój już na zawsze. Poczułam ukłucie żalu w sercu na myśl, że ponownie stracę coś bezpowrotnie. Mimo iż nigdy nie przywiązywałam uwagi do rzeczy materialnych, ten dom miał stać się dla mnie czymś więcej niż tylko budynkiem. Czułam to. Jakaś część mnie pozostanie w tym miejscu na zawsze...

Sophie podjechała samochodem na tył budynku, po czym zwróciła się do mnie wyrywając z zamyślenia.

- Czy masz w środku jakieś rzeczy, które chciałabyś ze sobą zabrać?

Feniks - Powstając z popiołów. Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz