Rozdział 26

1.6K 126 5
                                    

Liam

Mimo iż w klubie zapanował chaos, ja nadal skupiałem całą swoją uwagę na Matt'cie.

- Stary, idziesz? - zapytał jeszcze Zack, zanim niemal w popłochu wybiegł.

- Zaraz do was dołączę, najpierw muszę coś tu jeszcze załatwić - byłem wściekły na siebie za to, że zamiast stać u boku moich braci, jeśli nie na ich czele, zmuszony byłem do tego, by pilnować tego parszywego, cuchnącego na kilometr fałszem, obłudnika.

- Cokolwiek masz na myśli, zrób to szybko - krótka i jakże trafiającą w punkt odpowiedź Zack'a, miała mi jasno wskazać, co tak naprawdę jest aktualnie najważniejsze.

Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, dochodziłem do wniosku, że przyczyną tego całego zamieszania, jest właśnie osobnik stojący przede mną. Wyglądał na zniecierpliwionego. Wyglądał tak, jakby był niezadowolony z takiego obrotu spraw.

- Bracia cię potrzebują. Pójdziesz do nich, czy zamierzasz marnować ze mną swój cenny czas? Chyba nie chcesz, żeby historia sprzed lat się powtórzyła?

- Coś ty powiedział? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby, po raz kolejny przypierając jego ciało do ściany - Skąd masz wiedzę o tym, co tu się kiedyś wydarzyło?

Ponownie w jego oczach dostrzegłem coś, czego nie zdążył ukryć. Powiedział zbyt wiele i był o to na siebie wściekły, a odpowiedź, którą mi zaserwował, była jak strzał w kolano... W jego kolano.

- Mia wiele mi opowiadała...

- Gówno prawda! W dniu kiedy ją odnalazłem, zaprzeczyła, gdy Joshua zapytał, czy znasz jej historię! Poza tym, nie wiedzę powodu, dla którego miałaby mówić o sprawach klubu.

- Opowiedziała mi o wszystkim później, w samolocie. Mieliśmy sporo czasu na rozmowy.

- Kłamstwo! Nie wierzę w ani jedno twoje słowo!

Matt w odpowiedzi wzruszył jedynie lekceważąco ramionami, co doprowadziło mnie na skraj irytacji.

- Zachowujesz się co najmniej dziwnie... Od samego początku coś mi w tobie nie pasuje. Możesz być pewien, że jak tylko sytuacja się uspokoi, wyjaśnię sobie wszystko z Mią. Zobaczymy, co wtedy będziesz miał do powiedzenia i czy parszywy uśmiech z twojej twarzy w końcu zniknie. Wyjaśnimy twoją kwestie tak, że nie będziesz miał już tu czego szukać.

Matt spiął się lekko, co wyczułem nadal przypierając jego ciało do muru.

- Zostaniesz tu. Na wypadek, gdybyś chciał stąd uciec, pozwolę sobie ciebie związać. Coś mi mówi, że jak tylko poznam prawdę, wolałabyś być daleko stąd...

- Chyba sobie żartujesz!

- Jeśli jesteś tak krystalicznie czystym człowiekiem, nie będziesz miał nic przeciwko, aby tu chwilę na mnie poczekać, prawda?

Matt nie miał za bardzo wyboru. Gdyby zaprotestował, przyznałby mi rację.

Wskazałem mu krzesło, a sam wyciągnąłem sznur z górnej szuflady biurka, który leżał tu od jakiegoś czasu, przygotowany na taką właśnie okoliczność.

Związałem ciasno obie jego ręce, które założył za oparcie krzesła. Podobnie postąpiłem z nogami.

Słysząc gdzieś w oddali strzały, nie zastanawiałem się dłużej i zostawiłem go tak, licząc na to, że nie będzie w stanie się wyswobodzić.

Zanim wyszedłem, sprawdziłem swoją broń, uzupełniłem amunicję, a na wszelki wypadek wziąłem jeszcze jeden pistolet. To wszystko, co aktualnie miałem pod ręką, a co najpewniej mogło mi się za chwilę przydać.

Feniks - Powstając z popiołów. Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz