Mia
Wieść o tym, że Eliot zniknął nie przeraziła mnie na tyle, abym wpadła w panikę, która mogłaby sprawić, że zapadnę się pod ziemię. Wręcz przeciwnie. Dziecko, które najprawdopodobniej nosiłam w swoim łonie, sprawiło że napędzała mnie adrenalina. Chciałam je chronić i nie mogłam pozwolić sobie, by sparaliżował mnie strach. Musiałam stać się czuja i pewna siebie. Nie mogłam pozwolić sobie na słabość. Nie mogłam pozwolić na to, aby dziecko odczuwało te wszystkie negatywne emocje. Najzwyczajniej, to maleństwo na to nie zasługiwało.
Zaraz po tym, jak test pokazał dwie kreski, skontaktowałam się z Bethy. Zupełnie teoretycznie zapytałam ją, czy istnieje taka możliwość, że jeszcze kiedykolwiek będę mogła zajść w ciążę. Jej odpowiedź nie powinna była mnie zaskoczyć, ale gdy zapewniła mnie, że zrobiła wszystko by uratować moją macicę i nic nie stoi na przeszkodzie, bym w przyszłości miała jeszcze dzieci, ciśnienie mi skoczyło, a gorąco rozlało się po moim ciele. Zrobiło mi się duszno, na wieść o tym, że to wszystko dzieję się naprawdę. Coś jak napad paniki, której teraz najmniej potrzebowałam.
Sophie przysiadła przy mnie i gestami pokazywała, abym brała głębokie oddechy, co miało pozwolić mi się uspokoić.
Bethy dodała jedynie, że nie jest w stanie powiedzieć, czy ewentualna ciąża, byłaby ciążą wysokiego ryzyka. Zaleciła mi kontrolę ginekologiczną, aby sprawdzić jak sprawy się mają. Na koniec dodała, abym się nie martwiła.
- Jeszcze będzie pięknie, zobaczysz...
Jej ostatnie słowa zapadły mi głęboko w serce. Tak bardzo chciałam w to wierzyć, że chwyciłam się tych słów, niczym ostatniej deski ratunku i powtarzałam przy każdej gorszej chwili, która mnie dopadała. A czekało mnie ich w najbliższym czasie sporo...
***
Minął kolejny miesiąc. Bardzo ciężki pod względem psychicznym, jak i fizycznym dla mnie czas.
Sophie niemal natychmiast umówiła mnie na wizytę w szpitalu, w którym pracowała. Jakimś cudem okazało się, że to ten sam ginekolog, do którego zaciągnąć chciała mnie Melody.Ciąża przebiegała prawidłowo, maleństwo miało się dobrze, ale bardzo uciążliwe okazały się dla mnie dolegliwości, których nie sposób było się pozbyć. Notoryczna bezsenność, nieustające mdłości, wymioty, wrażliwość na zapachy, zawroty głowy, sprawiły, że niemal nie wychodziłam z domu.
Byłam bardzo osłabiona, schudłam. Nie byłam w stanie znaleźć sił, aby wstać z łóżka, które nie przynosiło ulgi, choć powinno.
Tak bardzo potrzebowałam wsparcia, które dawał mi Willa, gdy byłam w ciąży.
Sophie robiła co mogła, ale musiała pracować, dlatego nie mogła być przy mnie zawsze, gdy tego potrzebowałam.
Lekarz prowadzący zdecydował nawet, że położy mnie w szpitalu, ponieważ tak dalej być nie może. Skutki takiego odwodnienia, niedożywienia i przemęczenia mogły okazać się tragiczne.
Sophie zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, wykorzystała swoje możliwości i zasugerowała, że mogłaby zajęć się mną w domu. Regularnie podawała mi kroplówki, niezbędne lekarstwa i zdawała szczegółowe raporty z postępów. Jeśli poprawa nie byłaby widoczna, szpital okazałby się ostatecznym rozwiązaniem. Wszyscy zgodnie liczyliśmy na to, że koniec pierwszego trymestru zakończy moje męki i pozwoli choć trochę cieszyć się moim małym szczęściem.
CZYTASZ
Feniks - Powstając z popiołów. Tom II
RomanceMia z pomocą Sophie ucieka spod skrzydeł Aniołów Ciemności. Czują się wolne i szczęśliwe, jednak jak długo potrwa ten stan? Jak długo uda im się ukrywać? Czy nowe życie przysporzy im kłopotów? Czy niespodziewany dar od losu będzie również przekleńst...