Rozdział 24

1.9K 123 16
                                    

Simon

To nie tak, żeby widok martwego człowieka źle na mnie działał, ale puste i zimne spojrzenie Mary, sprawiło, że przeszły mi ciarki po plecach.

Na co dzień miałem do czynienia ze śmiercią. Byłem lekarzem, a śmierć była niezaprzeczalną częścią tego zawodu.

Będąc studentem miałem do czynienia z trupami w prosektoriach, w czasie stażu w szpitalu, wielokrotnie zdarzało się, że pacjent, którego właśnie operowaliśmy odchodził, będąc członkiem klubu motocyklowego, wielokrotnie opatrywałem braci, który ocierali się o śmierć.

Jako jedyny medyk w tym przybytku, czuję na swoich barkach ciężar odpowiedzialności za życie moich braci.

Gdy zaatakowano klub, nie byłem w stanie pomóc ani Ethanowi, ani Susan. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie ma kszty mojej winy w ich śmieci, jednak mimo wszystko, czułem się odpowiedzialny za ich odejście. Wtedy nie byłem w stanie nic zrobić. Rany były zbyt rozległe, a ja przybyłem zdecydowanie za późno.

Mógłbym gdybać, co by było, gdybym został wtedy w klubie, co by się wydarzyło, gdybym zjawił się tam wcześniej... Jednak wszystkie moje myśli, niczego by już nie zmieniły. Choćbym bardzo chciał, nie byłem w stanie ich wskrzesić. Obwiniając się, zabiłoby mnie niesłuszne poczucie winy.

Na studiach uczono nas, abyśmy nigdy nie podchodzili zbyt emocjonalnie do naszych pacjentów. Uczyłem się zachowywać odpowiedni dystans i profesjonalizm, nie zapominając przy tym o odpowiedniej dozie empatii. Bycie lekarzem, to nie tylko umiejętności i wiedza, ale przede wszystkim dar porozumiewania i komunikowania się z ludźmi tak, aby w delikatny i wyważony sposób przekazać im wiedzę i informacje, które mogą ich złamać.

To właśnie na studiach poznałem Avril. Ognistowłosą piękność, o ogromnym potencjale medycznym. Była najlepsza w swoim fachu. Od samego początku wiedziała kim chce być i parła do celu, niczym taran. Była konsekwentna i zdeterminowana. Swoją wiedzą imponował nie tylko innym studentom, ale także wykładowcom i lekarzom z uniwersyteckiego szpitala, w którym odbywaliśmy staż.

Gdy tylko zobaczyłem zakrwawioną i nieprzytomną Mię, wiedziałem, że jeśli tylko do niej zadzwonię, nie zostawi mnie w potrzebie.

Avril nigdy nie zawodziła i nie chodziło tu bynajmniej o mnie. Jako młoda dziewczyna, straciła matkę, u której późno zdiagnozowany rak szyjki macicy, rozsiał się po cichu po organizmie, doprowadzając do najgorszego.

Od tego czasu, Avril, zaprzysięgła sobie, że zrobi wszystko, by szerzyć świadomość wśród kobiet, a już z pewnością zrobi wszystko, by nieść im najbardziej profesjonalną pomoc, jaką będzie w stanie im zaoferować. Nie liczyły się dla niej pieniądze. Mogła robić, to co kocha, nawet za cenę jednego wdzięcznego uśmiechu. Najlepszą zapłatą było bowiem dla niej kolejne ocalone życie i zdrowie.

Stojąc teraz przed zamkniętymi drzwiami sali zabiegowej, zastanawiałem się, jak mam jej wytłumaczyć całą tą sytuację. Musiałem przecież zatrzymać ją tu przez jakiś czas, mimo jej woli.

Avril wiedziała, czym się zajmuję, będąc członkiem klubu. Zdawał sobie sprawę, że moje członkostwo wiąże się z pewnego rodzaju niebezpieczeństwem. Nigdy jednak nie musiała zmierzyć się z tym twarzą w twarz. Nigdy celowo, nie naraziłbym jej na niebezpieczeństwo. Ta kobieta, musiała iść dalej w świat, razem ze swoją misją, nie oglądając się za siebie. Teraz musiałem jakoś jej to wytłumaczyć...

Feniks - Powstając z popiołów. Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz