Rozdział 13

2.3K 146 22
                                    

Mia

- Mel, ja nie mogę mieć dzieci...

Melody spojrzała na mnie zaskoczona, po czym machnęła ręką.

- Eee tam. Gadanie. Patrzę na ciebie i widzę to w twoich oczach. Uwierz mi! Wrócisz teraz do domu i porządnie się wyśpisz. Umówię cię na wizytę u najlepszego ginekologa, jakiego znam w tej okolicy. Zaczniesz brać kwas foliowy i inne suplementy. Tak marnie wyglądasz. Widzę, że coś cię trapi od kiedy cię poznałam, ale w tej chwili najważniejsze jest dziecko. Wszystkie zmartwienia odłóż na bok. Nie ma takich problemów, których nie da się rozwiązać. Wyślę Matt'a do apteki po wszystkie najpilniejsze sprawunki. On się tobą zaopiekuje.

Byłam bezradna wobec pocisków rozkazów, jakie wydała mi Melody. Mogłabym protestować, ale z góry wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji.

- Jeśli tak bardzo tego chcesz, to zrobię test dla świętego spokoju. Udowodnię ci, że to niemożliwe. Ja nie mogę mieć dzieci.

- Szkoda twoich pieniędzy. Test to tylko zbyteczna formalność. Kiedyś ciążę wyczuwałam z daleka. Z wiekiem straciłam ten zmysł, ale od ciebie bije tak silna aura, że nie sposób jest nie wyczuć. Że też od razu nie połączyłam faktów. Być może brak mężczyzny u twego boku mnie zmylił... Kochanie, a może ty uciekłaś tu przed jakimś draniem, który złamał twoje serce? Z pewnością uciekłaś! Nie martw się o nic! Zaopiekujemy się tobą! A ja będę najlepszą przyszywaną babcią jaką świat widział.

Stałam tak próbując przerwać ten monolog, bądź też dialog, który Melody prowadziła sama ze sobą, wypowiadając te zdania niemal na jednym tchu. Otwierałam i zamykałam buzię, słysząc kolejne rewelacje z jej strony. Nie byłam w stanie dojść do głosu. To musiało komicznie wyglądać.

- A ty co nic nie mówisz, Skarbie? Aaa, rozumiem. Temat tabu, jak to mawia młodzież w twoim wieku. Przyjdzie dzień, że o wszystkim mi opowiesz. Usiądziemy, a ja cię ze spokojem wysłucham. Nie bój nic! Możesz powierzyć mi swoje sekrety. Znajdę rozwiązanie na każdy twój ból.

- Nie wątpię... - wyszeptałam bardziej do sobie niż do Mel - O! Matt podjechał! Będę się zbierać - wykorzystałam okazję i szybko zerwałam się z krzesła, przez co ponownie zakręciło mi się w głowie.

- Jeszcze jedna taka sytuacje, a naprawdę uwierzę w siłę mojego uroku osobistego - powiedział Matt, który momentalnie zjawił się obok mnie, by zaprowadzić mnie do swojego auta.

- Ja naprawdę... To nie tak...

- Nic już nie mów. Gdzie mam jechać? - zapytał, gdy zapinał moje pasy, tuż po tym jak niemal wsadził mnie na miejsce pasażera.

- Czy to u was rodzinne? - zapytałam na głos, choć tak naprawdę lepiej by było, gdybym nie pytała. Czy naprawdę chciałam usłyszeć odpowiedź na to pytanie?

- Co takiego?

- Skłonność do przesady, słowotoki, niedopuszczanie do głosu? Wymieniać dalej? - zapytałam, posyłając mu zrezygnowany uśmiech.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz - zażartował, puszczając mi przy tym oko, doskonale wiedząc w czym tkwi problem.

- Matt! - z zewnątrz usłyszeliśmy nawoływanie Melody, która wymachiwała jakąś kartką w powietrzu. Matt zamknął drzwi i podszedł do swojej babci, która gorączkowo coś mu tłumaczyła, palcem wskazując zapiski, które zdążyła poczynić przez tę krótką chwilę. W pewnym momencie wyraz twarzy Matt'a zrobił się poważny. Spojrzał w moim kierunku, a w jego oczach można było wyczytać coś na wzór rozczarowania? Ukrył jednak swój zawód pod płaszczem pięknego, beztroskiego uśmiechu i szybko do mnie dołączył, uprzednio serdecznie całując Mel na pożegnanie.

Feniks - Powstając z popiołów. Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz