Rozdział 28

1.9K 125 18
                                    

Mia

Niecałe trzy miesiące później...

Wytrzymaj jeszcze troszkę... - błagałam, powtarzając w myślach te słowa, jak mantrę, co dzień.

Błagałam, by Sophie, która nadal pozostawała nieuchwytna, znalazła w sobie siły, które pozwolą jej przetrwać wszytsko to, co przygotował dla niej nieprzewidywalny los. Los, który jak wiemy potrafi być bardzo okrutny i nie oszczędza swoich ofiar.

Zupełnie, jak na wojnie. Przetrwają tylko najsilniejsi i o tę siłę modliłam się dla niej, każdego dnia, przez niemal ostanie trzy miesiące.

Odseparowana od świata, pod czujną opieką osobistej pani doktor, pozostawałam w ukryciu od niemal dziewięćdziesięciu dni, a każdy z tych dni był dla mnie niemałym wyzwaniem.

Byłam posłuszna, wykonywałam wszelkie polecenia i zalecenia Avril. Starałam się być potulna jak baranek, licząc w zamian na najmniejszą garść informacji ze świata zewnętrznego, od którego zostałam odcięta.

Wszystko dla mojego dobra - zdanie powtarzane każdego dnia, wyryło mi się w umyśle i niemal już w nie uwierzyłam. Czasem miałam wrażenie, że ta izolacja szybciej doprowadzi mnie do szaleństwa, niż do szczęśliwego zakończenia, ale zdrowy rozsądek starał się wtedy przedkładać przede mną wszelkie argumenty, stanowiące za takim stanem rzeczy.

Ostatnie miesiące ciąży upłynęły pod znakiem nadmiernej troski o mój stan zdrowia, spływającej zewsząd.

Z kolei ja, starałam się przyjmować to wszystko, ze stoickim spokojem, choć nie miało to nic wspólnego z moim stanem faktycznym. Przybierając maskę, chowając przed wszystkimi swoje obawy, starałam się dotrwać do chwili, gdy w końcu będę mogła coś z tym zrobić. Dopóty dopóki nie stanie przede mną cała i zdrowa Sophie, dopóty nie zaznam spokoju.

To głównie myśli o niej nie pozwalały mi spać spokojnie. Od chwili, gdy usłyszałam o tym, że została uprowadzona, nie było dnia, abym się tym faktem nie obwiniała.

Czułam się odpowiedzialna, za wszystko co ją spotkało. Brak wiadomości, ciągła niepewność, nasuwały mi na myśl najczarniejsze scenariusze.

Dziękowałam Bogu, że z mojego zamroczonego umysłu, nie umknęły te wszystkie myśli o Matt'cie, który mógł znać odpowiedzi na wszelkie nurtujące mnie pytania.

Póki co, pozostawałam bezradna.

Ciąża została uznana za ciążę wysokiego ryzyka, a co za tym idzie, byłam zmuszona leżeć przez niemal ostatnie trzy miesiące.

Szczęście w nieszczęściu, zbliżał się już termin porodu i nie wiedziałam, czy mam się tym cieszyć, czy raczej obawiać. W końcu sam poród był dla mnie czymś nowym i nieznanym.

Biorąc pod uwagę ilość bólu fizycznego, jaki przyszło mi znieść w ostatnim czasie, nie powinno to stanowić dla mnie żadnego wyzwania, jednakże strach, który przychodził wraz z nieznanym, pozostawał i zasiał ziarno niepewności.

Drugą stroną medalu, była fakt, że miejsce, do którego zostałam przeniesiona wraz z Avril, która zgodziła się zostać moim osobistym lekarzem, opiekunem, powiernikiem, aż w końcu przyjacielem, było miejscem odludnym. Stresował mnie fakt, że coś może pójść nie tak, w czasie porodu, a Avril może sobie z tym sama nie poradzić. Nie była to kwestia braku wiary w jej umiejętności, ponieważ Avril była lekarzem o niewyobrażalnej wiedzy, ogromnym doświadczeniu i niespotykanym opanowaniu, a najzwyczajniej strachu, który w ostatnim czasie napędzał krew w moich żyłach.

Feniks - Powstając z popiołów. Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz