Nadszedł dzień, w którym po raz pierwszy miałam iść na terapię. Stałam przed wielkim budynkiem, który wyglądał jak psychiatryk. Powoli udałam się do środka i ujrzałam same białe ściany. Naprzeciwko mnie była recepcja, do której podeszłam.
-Przepraszam, gdzie znajdę pokój 23?
Młoda blondynka popatrzyła na mnie i odparła z zniesmaczonym wyrazem twarzy:
-Trzecie piętro, na prawo.
Podziękowałam uśmiechając się sztucznie i udałam się we wskazanym kierunku.Po kilku minutach szukania byłam przed drzwiami do sali. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc postanowiłam wkroczyć do pokoju. Złapałam za klamkę i ujrzałam łysego mężczyznę w okularach, ubranego w niebieską koszulę. Miał na oko 40 lat. Na chwilę oderwał się od papierkowej roboty i popatrzył na mnie.
-Witam, jak mogę pani pomóc?
-Dr. Daniel Rossi? Nazywam się Irene Betito. Byłam umówiona na 19:15.
-Tak, proszę usiąść. - powiedział wskazując na drewniane krzesło, które stało przed jego biurkiem.Zamknęłam za sobą drzwi, a następnie zajęłam miejsce, poprawiając przy tym moją granatową spódnicę.
-A więc, przyszła pani w sprawie uzależnienia od ciężkich narkotyków. - zaczął, a ja poczułam dziwny ucisk w brzuchu. - Oczywiście pomogę i wymyślę jak najlepszy plan leczenia, ale najpierw musi mi pani powiedzieć więcej szczegółów oraz jak to się zaczęło.
Skinęłam głową i biorąc głęboki oddech, zaczęłam mówić.Po 2 godzinach opuściłam budynek. Terapia na dzisiaj się skończyła, a ja byłam cała roztrzęsiona. Tłumiłam w sobie mnóstwo emocji, które chciały się ze mnie wydostać. Wiedziałam, że muszę potraktować to na poważnie i skończyć z narkotykami, które kontrolowały moje życie emocjonalne.
Wyjęłam paczkę papierosów oraz zapalniczkę z kieszeni ciemnej marynarki, a następnie podpaliłam jednego. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i udałam się w stronę kamienicy. Wypuściłam dym z moich karminowych ust, kontynuując rozglądanie się po rozświetlonych ulicach Rzymu.Minęło kilka minut i byłam na miejscu.
Stałam przy drzwiach szukając kluczy, aż nagle poczułam ciepłe dłonie na mojej twarzy, które zasłoniły mi oczy. Odskoczyłam na bok przerażona i ujrzałam Damiano.
-Nie strasz mnie tak! - powiedziałam, łapiąc się za pierś.
-Może najpierw jakieś ,,cześc''? - odparł śmiejąc się.
Pokręciłam głową i przytuliłam chłopaka. Weszliśmy oboje do mieszkania, a on wyciągnął zza swoich pleców butelkę czerwonego wina.
-Dziękuję, ale nie chcę na razie pić alkoholu. - powiedziałam biorąc trunek do ręki i stawiając go na stole.
-Mogłem o tym pomyśleć. Będziesz je miała na inną okazję. - odparł.Opadłam na wygodną kanapę, a Damiano oparł się o ścianę w salonie.
-Jak było na terapii? - zapytał, układając nogi w inną pozycję.
-Zawsze mogło być gorzej. Pytał o wszystko co się da i umówił mnie na kolejną wizytę. Zapisał też jakieś leki, które podobno mają pomóc.
Chłopak podszedł bliżej i usiadł obok mnie.
-Dasz radę, wierzę w ciebie. Gdyby coś się działo, wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Uśmiechnęłam się, opierając się o niego. Poczułam ramiona, które mnie otuliły, a po moim ciele rozniósł się wewnętrzny, chwilowy spokój. Miałam ochotę wyrzucić to wszystko z siebie, ale z drugiej strony nie chciałam przed nim płakać.Siedzieliśmy tak przez jakiś czas, aż postanowiłam przerwać tę ciszę.
-Przepraszam, że pocałowałam cię wtedy w dniu po koncercie. To zadziało się za szybko.
Damiano westchnął i położył swoją głowę na mojej.
-Nie przeszkadzało mi to.
Nie widziałam, ale jednak czułam jak się uśmiechnął. W pewnym momencie odsunął się ode mnie, wyglądając przez okno.
-Może pójdziemy na spacer? Na dworze jest nawet ciepło.
-Bardzo chętnie. - odparłam, wstając z kanapy.Damiano nałożył na nogi swoje ulubione martensy, a ja czarne conversy na platformie. Opuściliśmy kamienicę i poszliśmy wolnym krokiem, w stronę jednej z najlepszych cukierni w Rzymie. Mijaliśmy ludzi, którzy siedzieli przed restauracjami. Mogliśmy słyszeć ich śmiechy, odgłosy wesołych rozmów i melodię gitary, którą grał pewien mężczyzna. Wzięłam Damiano pod rękę, a ten nie mając nic przeciwko, szedł dalej. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Jakimś cudem kolejka nie była tak długa jak zwykle.
Kupiliśmy jedną sfogliatellę i zajęliśmy miejsce pod lokalem. Damiano wziął pierwszy kęs wypieku.
-Dobre? - zapytałam biorąc słodycz od chłopaka.
-Tak, musisz tego spróbować.
Miał rację. Chociaż kosztowało sporo, to było warte swojej ceny.
Zjedliśmy i udaliśmy się do Fontanny di Trevi.
Po drodze kilka osób zapytało Damiano o zdjęcie lub autograf. Nie odmówił ani razu. Uwielbiałam go za to, że był taki uprzejmy dla swoich fanów.Usiedliśmy na murku obok oświetlonej fontanny. Wieczorem wyglądała bardziej niesamowicie.
Wokół kręciło się jeszcze więcej ludzi niż wcześniej. Nie miałam pojęcia, która jest godzina, więc po prostu cieszyłam się chwilą.
Gdy byłam z Damiano zawsze traciłam poczucie czasu. Mogłam spędzać z nim każdy dzień i nigdy nie miałam go dość.
-Mógłbym zostać tutaj z tobą na zawsze. - wtrącił chłopak.
Odwróciłam głowę w jego stronę i się uśmiechnęłam. Widziałam jego brązowe oczy, które przeszywały mnie wzrokiem. Jego usta, które mogłabym całować bez przerwy. Wystające kości policzkowe, które dopełniały jego przystojną twarz.W pewnym momencie Damiano położył swoją dłoń na moim ramieniu. Siedzieliśmy tak przez chwilę, aż nagle zobaczyłam znajomą mi twarz, stojącą kilkanaście metrów od nas.
CZYTASZ
𝐋𝐀𝐒𝐂𝐈𝐀𝐌𝐈 𝐒𝐓𝐀𝐑𝐄 | Damiano David
FanfictionJej buty zaczęły powoli zakopywać się w piasku, więc je zdjęła. Zaciągnęła się morskim powietrzem, łapiąc mnie przy tym za rękę. Spojrzałem w górę na niebo pełne gwiazd, które układały się w przeróżne kształty. Szum fal był nieustannie słyszalny, c...