13. PRZEDAWKOWANIE

484 32 21
                                    

DAMIANO POV:

Szedłem szybkim krokiem po schodach w kierunku mieszkania. Dobijało mnie zmęczenie, po całym dniu spędzonym w studiu razem z resztą zespołu. Nie mogłem się doczekać, aby w końcu zobaczyć moje koty oraz oczywiście Irene, która wczoraj u mnie nocowała. Kilka schodków później, ujrzałem szare drzwi. Wyjąłem z kieszeni klucze, którymi następnie otworzyłem mieszkanie.

-Wróciłem! - oznajmiłem, lecz nie otrzymałem odpowiedzi.
Po chwili przyszedł do mnie Legolas, wydając z siebie ciche miauknięcie. Schyliłem się, aby go przytulić, a następnie udałem się w stronę salonu. Nagle na stole zauważyłem białą kartkę, wyrwaną niestarannie z notesu.
Podszedłem bliżej i wziąłem ją do ręki.
Widniały na niej słowa:

,,Potrzebuję chwilowej przerwy, gdyż jestem już tym wszystkim zmęczona. Nie dzwoń do mnie, ani nie pisz przez jakiś czas.
Te amo,
Irene. "

Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie przeczytałem. Zgniotłem kawałek papieru, którym rzuciłem na drugi koniec pokoju.
Założyłem obie ręce na kark i zacząłem chodzić w kółko. Byłem zmartwiony, co mogła wymyślić tym razem. Postanowiłem jak najszybciej pojechać do jej kamienicy i sprawdzić, czy dziewczyna jest u siebie.

Złapałem za klucze do auta i wybiegłem z bloku. Odpaliłem silnik, a następnie ruszyłem w stronę ulicy, przy której mieszkała Irene.
Minęło kilka minut i byłem na miejscu.
Wbiegłem do środka i stanąłem przy jej drzwiach. Zacząłem grzebać w kieszeniach, aż znalazłem klucze. Rozejrzałem się po wnętrzu. Kuchnia, salon, łazienka, nigdzie jej nie było.

TIME SKIP

Było około 23:00, tego samego dnia. Usłyszałem dzwonek telefonu, który momentalnie wybudził mnie ze snu. Wziąłem urządzenie do ręki i zobaczyłem, że była to Victoria. Przycisnąłem zieloną słuchawkę i usłyszałem jej łamiący się głos.
-Damiano, przyjedź do mnie jak najszybciej. Irene... Ona leży nieprzytomna na podłodze w łazience...
Poczułem mocny ucisk w klatce piersiowej i przez pierwsze kilka sekund nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa.

-Zaraz u ciebie będę. - odparłem i rozłączyłem się, odkładając przy tym telefon.
Zarzuciłem na siebie długi płaszcz i w ciągu kilku minut opuściłem mieszkanie.
Po jakimś czasie dojechałem na miejsce. Wbiegłem do windy, która zawiozła mnie na 5 piętro. Złapałem za klamkę drzwi, które były otwarte.

Wparowałem do środka, oddychając ciężko. Ujrzałem Victorię, która podniosła głowę z zapłakaną twarzą. Obok niej znajdowała się nieprzytomna Irene, ułożona w bezpiecznej pozycji. Opadłem na ziemię, aby sprawdzić jej puls oraz oddech.
-Spokojnie, oddycha. Zadzwoniłam już po pogotowie, powinni zaraz być.

-Dlaczego do jasnej cholery ona uciekła z mojego mieszkania do ciebie?! - wykrzyknąłem.
Dziewczyna otarła łzy ze swoich czerwonych policzków, a następnie oparła się o pralkę.
-Powiedziała mi, że się pokłóciliście i chciałaby spędzić ten czas ze mną. Oczywiście się zgodziłam. Była cały czas w depresyjnym nastroju, a ja umówiłam się tydzień temu na wyjście ze znajomymi. Zostawiłam ją na noc samą, gdyż powiedziała, że od razu pójdzie spać.

Złapałem się za głowę i usiadłem obok niej.
-Jakąś godzinę temu dostałam od niej SMS'a o treści ,,Nawet własny chłopak nazwał mnie ćpunką, więc chce mu udowodnić, że miał rację. Vic, dziękuję ci za wszystko." - kontynuowała.
Boże, nie wiedziałem, że może posunąć się tak daleko. W tamtym momencie chciałem cofnąć czas i pomyśleć za nim powiedziałem to wszystko w domu jej rodziców.
-Damiano, ona chciała się zabić. Pewnie znowu wzięła jakieś dragi, a chciała u mnie nocować tylko po to, abyś nie znalazł jej w mieszkaniu. - dodała.

Nagle usłyszeliśmy otwieranie drzwi. Do środka weszli ratownicy medyczni, którzy następnie spojrzeli się na nas. W ciągu kilku sekund zatrzymali się przy Irene i po sprawdzeniu czy oddycha, przełożyli ją na nosze.
-Kim dla niej jesteście? - zapytał jeden z nich.
-Ja jestem chłopakiem, a ona przyjaciółką. - wskazałem najpierw na mnie, a następnie na Victorię.

-Ty, pojedziesz z nami. - zwróciła się do mnie ratowniczka.
Skinąłem głową, a następnie szybko podniosłem się na nogi.
Udaliśmy się na dwór, gdzie stała karetka.
Najpierw wsiedli do niej medycy, a później ja.
Złapałem Irene za rękę, patrząc się przy tym na jej bladą twarz.
Łzy napłynęły mi do oczu, a uszy zaczęły boleć od głośnego sygnału ambulansu.

Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się przed szpitalem. Ruszyłem za ratownikami, lecz w ostatniej chwili zatrzymała mnie blondwłosa pielęgniarka.
-Nie może pan dalej iść, gdyż musimy jak najszybciej wykonać badania i reanimację. Przed chwilą pacjentka przestała oddychać. - powiedziała.
-Przepraszam, ale muszę przy niej być. - odparłem, próbując przedrzeć się przez nią.

-Niestety, ale takie są zasady. Proszę usiąść na krześle, a ja będę informowała pana o wszystkim. - kontynuowała.
W tamtym momencie, zdałem sobie sprawę, że mogłem ją stracić. Jeszcze wczoraj była wtulona we mnie przed snem, a teraz...
Zająłem miejsce na granatowym siedzeniu, opierając się na rękach.

——————————————————————

Siedziałem w sali obok łóżka, na którym leżała Irene z podłączoną kroplówką. Była już przytomna, a ja trzymałem jej rękę, patrząc prosto w jej oczy. Nagle do pokoju wkroczył lekarz w średnim wieku z kartką. Od razu wstałem i podszedłem do niego bliżej.
-Jak z nią? - zapytałem, nie witając się.
-Na razie stan jest stabilny. Zrobiliśmy badania krwi, które wykazały podwyższoną ilość heroiny. Zgadujemy, że pani Betito przedawkowała tabletki, w celu zrobienia sobie krzywdy.

Spojrzałem na dziewczynę, która raptownie odwróciła wzrok w drugą stronę.
-Dziękuję, czy to wszystko? - dodałem.
-Tak, już zostawiam państwa samych. - odparł lekarz i opuścił salę.
Usłyszałem ciche zamykanie drzwi, a następnie oparłem się o białą ścianę.
-Czy mogę wiedzieć, dlaczego to zrobiłaś? Staram się, poświęcam każdą chwilę dla ciebie i robię wszystko aby ci pomóc. Powiedz mi, czego chcesz więcej?

Irene westchnęła, a następnie ponownie spojrzała na mnie.
-Mam już tego dość. Mam wrażenie, że jesteś ze mną tylko dlatego, abym wyszła z nałogu i czułbyś się źle zostawiając mnie w takim stanie.
-Żartujesz sobie, prawda? - zacząłem. - Irene, kurwa. Kocham cię jak nikogo innego. Codziennie budzę się z nadzieją, że uda ci się odstawić narkotyki i będziemy mogli żyć długo i szczęśliwe, jak w bajce. Nie chcę i nie zamierzam nigdy cię zostawić.

Wreszcie, udało mi się wydobyć z niej szczery, ciepły uśmiech, który za każdym razem rozczulał moje serce.
Podszedłem do niej bliżej i nachyliłem się nad nią. Dziewczyna złapała mnie za policzki i obdarzyła przyjemnym pocałunkiem, który pozwolił mi na kilka sekund zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. Usiadłem na krańcu łóżka, a następnie przytuliłem się do jej klatki piersiowej.

-Przepraszam cię za wszystko co wtedy powiedziałem, ale musisz mi obiecać jedno. - zacząłem, czując jej ciepły oddech. - Przysięgnij, że nigdy już tego nie zrobisz.
Podniosłem głowę, a ona popatrzyła się na mnie.
-Przysięgam.

𝐋𝐀𝐒𝐂𝐈𝐀𝐌𝐈 𝐒𝐓𝐀𝐑𝐄 | Damiano DavidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz